Są osoby, które na wszystko potrzebują „dowodów naukowych”. Nawet gdy ich Matka mówi im „Kocham Cię”, to aby w to uwierzyć potrzebować będą na to dowodów w postaci szeregu naukowo przeprowadzonych badań, najlepiej z użyciem podwójnej ślepej próby. Bez tego ani rusz.
Ponieważ na razie dowody naukowe na to, że radykalna (a nie umiarkowana!) zmiana pożywienia szybko i skutecznie przywraca ludziom zdrowie nie należą do tych szeroko nagłaśnianych, lecz funkcjonują póki co jako pojedyncze głosy wołające na pustyni (vide publikacje dra Ornisha czy dra Esselstyna, raczej chłodno zrazu przyjęte przez tak zwane „środowiska”) to czy można się dziwić, że przeciętny lekarz nadal będzie trzymał się starych paradygmatów, polecając „zróżnicowaną dietę” oraz oczywiście umiar, który w ogóle NIE działa?
Bierz swoje zdrowie we własne ręce, a gdy słyszysz od swojego lekarza banały jak na obrazku to zrób to, co zaleca Andrew Saul w książce „Fire Your Doctor! How To Be Independently Healthy”: zwolnij go! 🙂
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
jolecka napisał(a):
Właśnie to zrobiłam 3 tygodnie temu – zwolniłam swojego diabetologa. Po tym jak usłyszałam od niego, że warzywa i owoce ZAKWASZAJĄ, a diety ” tej Dąbrowskiej” to on nie poleca , bo niejeden jego pacjent już to stosował – i nic dobrego z tego nie wyszło. Stwierdził , że cukrzyca i tak jest nieuleczalna, a insulina jest moim jedynym wybawieniem. No, chyba że czekam na udar, zawał, ślepotę lub amputację. Poprosiłam o skierowanie na badania rozszerzone krwi – hormony, zawartość witamin i pierwiastków, kwas moczowy i inne – łącznie 30 badań w\g książki Marka Hymana „Koniec z cukrzycą i otyłością” Wypisał, coraz bardziej rozdrażniony (” w końcu to pani pieniądze, ale po co to pani?” ). Zapytałam : panie doktorze – jeśli przyjdę do pana za 3 m-ce i okaże się, że moja dieta, suplementacja dały efekt i cukrzyca jest w odwrocie, a po dalszych 3 m-cach okaże się, że jestem zdrowa – co potwierdzą nowe badania – czy w takiej sytuacji będzie pan propagował taki sposób leczenia wśród pacjentów? Odpowiedz była krótka : NIE! Już nawet nie zdążyłam dopytać dlaczego, bo usłyszałam, że on już mnie dano obserwuje i widzi, że uważam się za najmądrzejszą, co to wszystkie rozumy pozjadała. ( to chyba chodziło o to, że wcześniej zrezygnowałam ze statyn na cholesterol ) Pożegnał mnie słowami : powodzenia żyyyyczęęęę. Ton nie pozostawiał złudzeń…. Ogólnie im ja byłam spokojniejsza, tym on bardziej wkurzony. A na marginesie : jest to stosunkowo młody lekarz – przed 40-tką – z wizyty na wizytę coraz bardziej otyły, z twarzą zdradzającą nadciśnienie. Lekarzu, lecz się sam!
Małgorzata napisał(a):
Proszę, niech Pani da znać jakie będą efekty za 3 miesiące i po pół roku 🙂
A tak na marginesie – warto wrócić, zostawić ksero badań i link do Akademii Witalności 🙂 Trzeba zmieniać świat na lepsze!
jolecka napisał(a):
Marleno, tak przy okazji chciałam zapytać co wiesz na temat wody jonizowanej, bo zauważyłam na lewym pasku reklamę domowego jonizatora wody litewskiej firmy. Sama zastanawiam się nad kupnem, choć to nie tania sprawa. Z tych informacji do których ja dotarłam wynika, że jest to genialna sprawa. Powinnam o tym zapytać pod ” zakwaszenie organizmu” , ale mam nadzieję, że i tu doczekam się odpowiedzi :))
Marlena napisał(a):
Woda jonizowana fajna rzecz, tylko czemu te urządzenia takie wściekle drogie? Choć z drugiej strony pamiętam jak na rynek w latach 90-tych wchodziły na rynek pierwsze filtry do wody to też kosztowały nieziemskie pieniądze, a nawet Brita bodajże 2 stówy dzbanek i filtr 5 dych, teraz kosztują 1/3 tej pierwotnej ceny.
jolecka napisał(a):
No, ale skoro woda alkaliczna pomoże w skutecznym odkwaszeniu organizmu, a woda kwaśna doda urody i zdezynfekuje, co potrzeba – to chyba warto, prawda? W końcu wyciskarka do warzyw to też niemały wydatek był, ale teraz nawet przez chwilę nie żałuję tych pieniędzy. Cena 1500zł (około ) to rzeczywiście niemało za 3-litrowy rodzaj ” czajnika „. Tam jest użyte srebro najwyższej próby, tytan i jeszcze jakieś 2 inne metale, których nazwy teraz nie pamiętam – pewnie dlatego takie drogie.
Marlena napisał(a):
Pewnie tak. Ale ja z zakupem jeszcze się wstrzymam: może potanieją? 🙂
Violetta napisał(a):
Ja mam szczescie miec doskonalych lekarzy zwracajacych uwage na zywienie. Prawde powiedziawszy to wybralam sobie takich sama :-)). Oboje przyznaja z lekkim zawstydzeniem, ze na poczatku swojej pracy leczyli tak jak ich na studiach uczono.
Do obecnych wniskow doszli na podstawie obserwacji lub wlasnych przezyc. Lekarka, ktora odwiedzam, wyleczyla sie ze smiertelnej choroby dzieki medycynie chinskiej, zdefiniowala na nowo swoja prace, zdobyla wyksztalcenie w tym kierunku i teraz zyje sama i leczy innych wedlug tej metody. Gdy opowiada o swojej ” drodze” to nadal lekko zalamuje jej sie glos. Wspaniala kobieta o niezwyklej aurze.
Moj lekarz domowy tez przyznaje sie do swoich dawnych bledow. Nadmienia jednak, ze nie z kazdym pacjetem moze otwarcie rozmawiac. Nie kazdy chce jego sluchac i zmieniac tryb zycia. Sam widzi przyczyny tzw. chorob cywilizacyjnych w naszym sposobie odzywiania i mowi, ze nie ma wiekszej bzdury niz piramida zywieniowa itp.
Ciesze sie, ze w mojej okolicy moglam znalezc tak myslacych lekarzy. Zauwazylam jednak, ze ich liczba wzrasta, co jest bardzo pozytywnym aspektem. Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Bardzo się cieszę, Violetto, taki lekarz to prawdziwy skarb! 🙂
jolecka napisał(a):
Violetta, zazdroszczę. W mojej powiatowej mieścinie nie mam specjalnego wyboru wśród lekarzy. Tutaj są zapchane przychodnie i konsultacje odbywają się taśmowo: co kilka minut słychać – ” nastęęępny prooooszęę. Taki to smutny obrazek… Obiecałam sobie, że za pół roku pójdę pochwalić się mojemu „specjaliście” i obwieszczę mu, że cukrzyca w „cudowny” sposób zniknęła ( głęboko wierzę, że tak się stanie ). Chcę zobaczyć jego minę – bezcenne. Jeśli to zlekceważy, to pofatyguję się do jego szefowej i zapytam; czy wy tu chcecie leczyć ludzi czy WYLECZYĆ? Najwyżej zrezygnuję z ich usług…
GrzeTor napisał(a):
Jest nawet jakaś strona na ten temat:
https://revolutionaryact.com/10-truths/
Violetta napisał(a):
Doceniam to. :-). Zapomnialam dodac, ze moj lekarz domowy poleca mi rowniez ciekawe strony internetowe i ksiazki
Violetta napisał(a):
Jolecka, szczerze Ci zycze wyleczenia i trzymam kciuki. Pozdrawiam
ataga napisał(a):
Droga Marleno,
od kilku dni zgłębiam temat postu warzywno-owocowego. W dwóch słowach wypowiedział się na jego temat lekarz do którego dotarłam z powodu mojej boreliozy, tam też padło nazwisko p. dr Dąbrowskiej. Im więcej czytam, tym większą upatruję dla siebie szansę na lepszą jakość życia bo obecnie nie jest dobrze. Od 8 miesięcy przyjmuję mega dawki antybiotyków ( Tinidazolum, Rifampicyna, Unidox) i moje pytanie brzmi: czy przyjmując w/w antybiotyki jak do tej pory, mogę podjąć 1-dniową głodówkę a następnie post warzywno-owocowy?.
Pozdrawiam serdecznie:)
Marlena napisał(a):
Myślę, że to jest pytanie do Twojego lekarza bardziej niż do mnie 😉 Z tego co mówiła dr Dąbrowska na wykładzie, gdy ktoś przyjmuje leki to post powoduje, że zmniejsza się zapotrzebowanie na nie (do całkowitego zaniku potrzeby ich przyjmowania włącznie, po prostu gdy system powraca do zdrowia to i konieczności brania leku już nie ma). Tylko że z tego co pamiętam mówiła na temat leków na nadciścienie, cholesterol itd. a nie pomnę czy na temat antybiotyków była też mowa.
demandis napisał(a):
ataga, nie wiem czy Ci tym pomogę, choć bardzo bym chciał – po co masz się męczyć kobieto, ale przeczytaj sobie komentarz niejakiego „damdam4029” (trzeci od góry – z dnia March 14, 2012 at 18:09) na tej stronie https://rozanski.li/?p=2694
Dużo zdrówka
Serdecznie pozdrawiam również Ciebie Marleno, znowu tu jestem, i czuję się tu jak w rodzinie 🙂
Małgorzata napisał(a):
Bardzo przepraszam, że pytanie zostanie zadane w nieodpowiednim miejscu, ale chciałam zapytać o rozstępy. Czy istnieje jakikolwiek sposób na ich pozbycie się bądź w widoczny sposób zminimalizowanie?
ataga napisał(a):
Dziękuję serdecznie za Twoją odpowiedź. Z lekarzem zajmującym się moją boreliozą kontaktowałam się- dawkowania antybiotyków sama zmieniać nie mogę, przerwa w kuracji absolutnie niewskazana; lekarz twierdzi iż powinnam udać się na turnus gdzie będę miała do dyspozycji lekarza jednak takie rozwiązanie obecnie nie wchodzi w grę. Jeżeli zdecyduję się na post to jedynie w warunkach domowych- tak więc jestem w rozterce gdyż bardzo bym chciałabym podjąć dietę warzywno- owocową ale pozostaje obawa czy przyjmując takie dawki antybiotyków samodzielne przeprowadzanie postu jest na pewno rozsądne i bezpieczne.
Gdybyś Marlenko miała informacje na temat osobników w podobnej sytuacji co moja to będę niezmiernie wdzięczna…
Pozdrawiam
Robert napisał(a):
ataga: Sam jestem w sumie dość świeżo po poście wg dr. Dąbrowskiej bo zakończyłem go na początku stycznia i chociaż nie uchroniłem się przed błędami to potwierdzam że jest to niezwykła sprawa. Do tej pory nie miałem doświadczeń z tego typu. Sam nie mam boreliozy a przynajmniej nie mam jej zdiagnozowanej i nigdy się na to nie leczyłem i dlatego nie mogę udzielić Ci porad takich jakbyś oczekiwała w tym momencie ale posłuchaj tego:
https://www.youtube.com/results?search_query=Akademia%20Boreliozy&sm=12
Majeczka napisał(a):
Pani Marlenko,
już prawie 2 tygodnie borykam się z przeziębieniem i katarem u córki. Mała ma 20 miesięcy. Stosuję witaminę C, jednak to nie działa. Podejrzewam, że za małe dawki. Czy mogłaby mi Pani podpowiedzieć, jak ją stosować. Dziękuję za inspiracje. Pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Przeczytaj wszystkie wpisy otagowane „witaminy C” wraz z komentarzami. Dużo, często, do ustąpienia objawów. Tylko organizm Twojej córki wie ile potrzebuje C, nie wiem tego ani ja ani Ty. Jeśli nie ustępują objawy w ciągu godzin tzn. podajesz za rzadko, za małe porcje albo jedno i drugie.
Magda napisał(a):
Pozwolę sobie podzielić sie swoim doświadczeniem, dotyczącym leczenia przeziębień u małych dzieci. Patrząc z punktu widzenia medycyny chińskiej, nie wydaje mi się, żeby faszerowanie wit. C, która ma naturę jin, ochładzającą i odświeżającą , a przy tym ma charakter ściągający, było właściwe. Wychłodzony organizm, potrzebuje właściwego, rozgrzewającego pożywienia, tak by pozbyć się zimna i wigoci, które manifestuje się właśnie przeziębieniem i katarem. W tym przypadku gotowane zupy warzywne, z dodatkiem rozgrzewających przypraw, imbiru, kurkumy, tymianku, kasze z duszonymi jabłkami, lub gruszkami, z plasterkiem świeżego imbiru, szczyptą cynamonu, pozwolą ogrzać narządy i powrócić do równowagi. Do picia rozgrzewające lipa wraz z kwiatem bzu, oraz gotowana przez 3 min. herbatka dla małych dzieci: na kubek wrzątku szczypta tymianku, anyżu, korzenia lukrecji, mały plasterek świeżego imbiru, lub szczypta suszonego. Generalnie polecam zainteresowanie 5 Przemianami w medycynie chińskiej i gotowanie wg. ich zasad. Dzięki temu uzmysłowiłam sobie, dlaczego moje dziecko choruje i w jaki sposób pożywienie o określonej naturze i termice, wpływa na odporność i zdrowie. Polecam książkę B. Temelie „Kuchnia Pięciu Przemian dla matki i dziecka”, od której zaczęłam zgłębiać tajniki zdrowia. Poza tym nieoceniona i skuteczna homeopatia, w tym wypadku Cinnabaris Dagomed, pomoże pozbyć się kataru.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w odkrywaniu nowych dróg do zdrowia.
Marlena napisał(a):
Magdo, może się Tobie wydawać co chce, ale naukowo udowodnionym faktom nie sposób zaprzeczać, polecam zapoznać się z raportem Klennera i zwrócić szczególną uwagę na eksperyment z udziałem trojga dzieci, z których każde otrzymało inną terapię (w tym jedno terapię klasyczną o której wspominasz). Najszybciej przywrócono zdrowie dziecku temu, które dostało witaminę C w odpowiednich dawkach i w odpowiedniej częstotliwości.
Witamina C nie ma żadnej natury, ani wychładzającej ani rozgrzewającej, nie jest pokarmem, nie jest też lekiem, jest naturalnym i potrzebnym do wielu przemian biochemicznych składnikiem naszej plazmy. Przeziębienia nie dostaje się od zimna, tylko od wirusów, którym osłabiony system odpornościowy nie był w stanie sprostać, między innymi dlatego, że nie dostarczono mu wystarczającej ilości C. Odporny organizm jest w stanie przetrzymać nawet bardzo niskie temperatury i nic mu nie jest.
Tes napisał(a):
Pani Marlenko.
Podziwiam Panią i Pani bloga.
Moje 3miesięczne dziecko ma pleśniawkę, mój lekarz nie za bardzo doradził co zrobić. Może Pani przypadkiem ma jakiś pomysł co zrobić?
Marlena napisał(a):
Oficjalnie dokładna przyczyna aft nie jest znana, czyli mówiąc ludzkim językiem zależy od naszego stylu życia, diety itd. Przede wszystkim usunąć należałoby przyczynę czyli wzmocnić osłabiony system immunologiczny, który z najazdem patogenów sobie nie poradził. Jeśli karmisz piersią zwróć uwagę na to co jesz, czy jest tam wystarczająco witamin i minerałów, kwasów Omega-3 itd. Dziecko nie ma skąd czerpać tych składników jak tylko z mleka.
krystyna napisał(a):
Dzięki za piękne posty i super informacje!!!
Pod obrazkiem pisze – 'udostępnij znajomym’, więc wstawilam go u siebie na blogu.
Basia napisał(a):
Witam serdecznie i podziwiam szczerze zaangażowanie i wiedzę.
Mam pytanie na temat przyjmowania zwiększonych dawek wapnia. Czy np. zmielone skorupki jajek pomogą w zrastaniu się kości u starszej osoby? A może coś innego?
Magda napisał(a):
Marleno! Nic mi się nie wydaje, a to co napisałam wynika ze spójnych i logicznych praw natury, które opisuje chiński system medyczny, 5 Przemian, dzięki któremu można dokładnie dowiedzieć się, jakie czynniki chorobotwórcze wpływają na fakt pojawienia się różnych chorób i zakłóceń zdrowia. W medycynie tej nie mówi się o bakteriach, mikrobach, czy wirusach, ale o dynamicznej równowadze ciała, na którą mają wpływ różne wewnętrzne i zewnętrzne przyczyny prowadzące do osłabienia odporności. Organizm zawilgocony nieprawidłowym pożywieniem, jest podatny bardziej na przeziębienia, niż ten któremu dostarcza się pokarm ciepły i rozgrzewający i to jest to, co wpływa na odporność człowieka.
Poza tym wit C, czy obecna w produktach naturalnych, czy syntetycznych ma zawsze smak kwaśny, który z punktu widzenia 5 przemian jest wychładzający i ściągający. Gdyby natura pożywienia nie miała wpływu na nasza odporność, to zimą jadzenie cytrusów, surowizn, picie zimnej wody i co się żywnie podoba, mogłoby nam ujść na sucho, a zażywanie wit.C uchroniło by nas przed przeziębieniem.
Zwracam uwagę na znaczenie słowa przeziębienie, to zimno jest czynnikiem chorobotwórczym. Ktoś kto zmarznie i jest odporny, nie zachoruje, komu odporności brakuje, choruje.
Marlena napisał(a):
Napisałaś, że nie wydaje Ci się, aby faszerowanie się witaminą C było dobrym sposobem na leczenie przeziębień, ja tylko chciałam zwrócić uwagę na to, że źle Ci się wydaje, bowiem akurat jest to sposób tak się składa najlepszy, zachęciłam też do przeczytania raportu Klennera. Medycyna chińska nie przekonuje mnie do końca: ci ludzie tutaj od lat nie mieli nic ciepłego w gębie, a zobacz jak wyglądają. Od lat nie chce ich chwycić nawet marny katar. Zapewniam Cię, nie są oni jakimiś wyjątkami. Jedzenie termicznie przetworzone nie jest mimo wszystko tak cenne jak to oryginalne i nieprzetwarzane, czy się to chińczykom podoba czy nie. Część cennych związków ulega zniszczeniu. Po przyjęciu ponadto do swego wnętrza pokarmu przetworzonego termicznie ludzkie ciało reaguje podwyższoną leukocytozą (traktuje je jednym słowem jak ciało obce), o czym tysiące lat temu chińscy medycy mogli nie wiedzieć, bo niby skąd? Nie mieli mikroskopów ani metod na stwierdzenie takich faktów. Więc ja podchodzę z rezerwą do chińskich rewelacji, z całym szacunkiem i niezbędną poprawką na stan obecnej naszej wiedzy.
Taki dr Klenner leczył witaminą C podawaną w olbrzymich dawkach nawet bardzo ciężkie choroby (zapalenia płuc, opon mózgowych, grypy, świnki, różyczki, odry i inne świństwa), a pojęcia nie miał że coś przy okazji pacjentom „wychłodzi”, pacjent zaś do zdrowia wracał w ciągu zaledwie godzin, całkowicie nieświadom „wychłodzenia” witaminą C i podawanymi mu sokami owocowymi na dokładkę (jako źródła bioflawonoidów synergicznie działających z C). Niesamowite, prawda? Nie dość, że C to jeszcze soki owocowe, ciekawe jak ci pacjenci wrócili do zdrowia skoro doktorek tak ich tym wszystkim wychłodził. A jednak wrócili do zdrowia, na przekór naukom starożytnych chińskich medyków.
Można pozbyć się symptomów rozpoczynającego się kataru w ciągu 2-3 godzin odpowiednio dawkując C i tu żadna ciepła zupka tego nie uczyni, z całym szacunkiem. Jeśli „pokarmami rozgrzewającymi” potrafiłby ktokolwiek pozbyć się choroby w tak krótkim czasie jak zrobił to Klenner po zastosowaniu witaminy C podawanej w odpowiedniej dawce podawanej w odpowiedniej częstotliwości, to może przekonałby mnie do medycyny chińskiej. To, że C jest kwaśna nie znaczy, że nie działa!
Nie są mi znane przypadki wyleczenia dzieci z polio chińską medycyną, natomiast znam dokonania Klennera, który udokumentował wyleczenie witaminą C podawaną w megadawkach sześćdziesięciorga dzieci z polio w ciągu 72 godzin, chroniąc je od kalectwa i przedwczesnej śmierci. FYI: polio ma początkowe symptomy dokładnie takie, jak przeziębienie. Podobnie jak wiele innych groźnych chorób, które tak właśnie się zaczynają. Nie chciałabym być w tym miejscu złośliwa, ale chwała chińczykowi, który wyleczyłby choćby jednego pacjenta z groźnej choroby ciepłymi zupkami „bo to wygląda na przeziębienie i trzeba to ogrzać”. Gdy cieknie Ci z nosa nigdy nie wiesz do końca czy obezwładnił Twój system odpornościowy banalny wirus kataralny (rhinowirus), nieco groźniejszy RSV czy też mogący np. pozbawić Cię na całe życie władzy w członkach ssRNA. Tak się składa, że wit. C bezlitośnie i błyskawicznie rozprawia się z nimi wszystkimi – kwestia dozowania i częstotliwości podawania.
Reasumując: można jak najbardziej mieć szacunek do spuścizny starożytnych chińczyków, ale nie można negować ewidentnych dowodów klinicznych dostarczanych przez nowożytną medycynę.
Luna napisał(a):
Moim zdaniem przechorowanie chorób w sposób naturalny, jest elementem budowania odporności. Stoję na stanowisku, że podczas przeziębienia zawsze najpierw trzeba dać szansę organizmowi aby obronił się sam, ingerowanie w naturalny porządek rzeczy przez jakiekolwiek suplementy czy leki, zawsze zostawiam na moment kiedy widzę, że organizm wspomagania ewidentnie potrzebuje. Nie kwestionuje tego, że witamina c działa – wiem, że tak jest, ale antybiotyki też działają ;), tylko pozostaje kwestia, co osiągamy dławiąc infekcję na samym jej wstępie, oprócz chwilowej ulgi? Co do różnych diet, Pani Marleno jednak należy zwrócić uwagę, że każdy człowiek jest trochę inny. Dla mnie ciekawym zagadaniem dla jest ustawienie diety pod kątem grupy krwi, a także dopasowywanie jej do warunków klimatycznych w jakich się przebywa. Żyjąc w Polsce w ziemie mój organizm ewidentnie gotowanych potraw się domaga i chętnie tu korzystam ze wspomnianych zasad 5 przemian medycyny chińskiej do gotowania rozgrzewających potraw, w lecie mogę być bez przeszkód 100% witarianką 🙂 moim zdaniem, nie ma w tym nic złego.
renia napisał(a):
Droga Marleno
Nie wiem czy mogę zadać Ci pytanie np. jak wygląda Twój dzienny jadłospis?
Czytam Twój blog od niedawna, i zdążyłam wyczytać iż zmieniając dietę jesteś zdrowsza, poprawił Ci się wzrok, i po prostu same korzyści. Ja interesuję się zdrowym odżywianiem od dłuższego czasu, od kilkunastu lat, stosowałam przez jakiś czas np. dietę niełączenia, mam wiele problemów zdrowotnych które bardzo utrudniają mi życie, niby według lekarzy wszystko jest w porządku, wyniki badań w normie, a ja i tak borykam się z wieloma dolegliwościami, ostatnio migrena daje mi się we znaki coraz bardziej. Marleno czy Ty w ogóle nie jadasz mięsa? Więc co jesz? Nie wiem czy takie pytania są na miejscu i czy mogę Cię prosić o odpowiedź, ja po prostu potrzebuję konkretnych przykładów takiego z bilansowanego odżywiania, jeżeli możesz i na ile możesz to proszę odpowiedz.
Marlena napisał(a):
Reniu, pisałam w tym artykule na temat mojego menu, źródeł zaopatrzenia itd.: https://akademiawitalnosci.pl/jak-oszczedzac-na-jedzeniu-czyli-optymalizacja-eksploatacji/
grzegorzadam napisał(a):
Dzień dobry!
znalazłem takie „cóś”-
– Sądzę, że nie jest to możliwe. Jedyne znane mi siemie lniane, które z dużym prawdopodobieństwem jest wysokooleinowe, to to sprzedawane przez Oleofarm pod nazwą „siemie Budwigowe”.
Wyhodowano w ostatnich latach nowe odmiany lnu, które niemal całkowicie pozbawione kwasów omega-3 (tzw. niskolinolenowe). Dotyczy to w szczególności taniego ziarna masowo importowanego do Polski najczęściej z Białorusi, Ukrainy i Słowacji ( również kanadyjskiego, modyfikowanego genetycznie). W oleju tłoczonym z takiego ziarna (tzw. olej niskolinolenowy) stosunek omega-3/omega-6 wynosi ok. 1/20.
Żeby taki olej lniany mial właściwości lecznicze, to ten stosunek powinien wynosić 4/1.
Mało kto zwraca uwagę na jakość spożywanego siemienia lnianego, a dystrybutorzy póki co, sprzedają niskolinolenowe, najtaniej kupione od producentów czy importerów odmiany siemienia.
Do każdej butelki kupowanego w Oleofarmie (też sprzedaż internetowa) oleju lnianego tzw.Budwigowego dołączony jest certyfikat z procentowym oznaczeniem Omega-3 w oleju z tej butelki.
Natomiast kupowane tam siemie , o nazwie Budwigowe, nie ma na opakowaniu żadnych oznaczeń dotyczących zawartości Omega-3 i tylko można z dużym prawdopodobieństwem domniemywać, że jest wysokolinolenowe.”
Co kupujemy skoro na wiekszości produktów z siemieniemnie ma wyszczególnionego stosunku – zawartosci omega 3 do omega 6 ??
pozdrawiam
Grzegorz
Marlena napisał(a):
Ale do czego to ma się odnosić: „sądzę, że nie jest to możliwe” – co ma być niemożliwe? Że inni też mogą być w posiadaniu „dobrego” siemienia i oleju? Bo z tego cytatu wynika, że jedynie jedna firma w Polsce (Oleofarm) ma patent na „dobre” siemię,a reszta to szmelc. Co raczej prawdą nie jest.
A sprawdzić czy nasze siemię i olej są z „dobrego” ziarna jest przecież dziecinnie proste: wystawiamy zmielone siemię lub olej na działanie tlenu, światła i temperatury, czyli trzymamy w temp. pokojowej obserwując zmiany (jełczenie, zmiana smaku na gorzkawy). Tam gdzie jest mało Omega-3 siemię i olej będą jak świeże całymi tygodniami. Tam gdzie jest dużo niestabilnych Omega-3 w składzie- dojdzie szybko do zjełczenia. Z tego właśnie powodu taka oliwa z oliwek może stać w szafce tygodniami (bo Omega-3 ma ilości śladowe), a budwigowy olej lniany (ten z „dobrego” ziarna) musimy trzymać w lodówce, bo trzymany w szafce zjełczałby i zgorzkniał po tygodniu-dwóch. Zresztą nawet w lodówce jełczeje po jakichś ośmiu tygodniach, tak niestabilne są Omega-3.
teresa napisał(a):
czy mogę dostać namiary do GRZEGORZADAM?
Marlena napisał(a):
Nie wiem, muszę zapytać. Nie mogę tak rozdawać namiarów do użytkowników, jeśli nie wyrazili na to zgody. Jest ochrona danych osobowych i tego się trzymajmy. 🙂
Joanna napisał(a):
Witam, próbuję z Panem się kontaktować prywatnie, nie na forach ale nie znajduję nigdzie namiarów. Można jakiś adres email?
grzegorzadam napisał(a):
– ” 1) Olej Budwigowy LenVitol
w 27,6 gramach- (2 łyżki)
Kwasy tł. wielonienasycone, w tym:
a) – omega-3 (kwas alfa-linolenowy)- 14,8 g.
b) – omega-6 (kwas linolowy) – 4,4g
a/b= 3,27
2) Olej LinumVital
w 100 ml
tłuszcze -92g
a) Omega – 3 – 4,5g
b)Omega-6 – 62,5g
c) jednonienasycone i nasycone -25g
a/b=0,072
Olej lniany wysokolinolenowy tłocziny z tradycyjnych odmian lnu oleistego powinien posiadać stosunek kwasów omega-3 do omega-6 od ok. 4 do 1
Olej LinumVital jak widać jest olejem niskolinolenowym i żadnych leczniczych właściwości nie ma się co po nim spodziewać.. ”
– Zajrzalem wczoraj do szafki- kupilem wczesniej siemie lniane znanej marki S…nte i kraj pochodzenia: Rosja…
Domniemam, że jest niskolinolenowe… po soli przemyslowej i proszku jajecznym robionym z jakiegos syfu,wszystkiego można sie spodziewac.. tniemy koszty i sprzedajemy KLIENTOM pyszne kanadyjskie siemie zmodyfikowane – BEZ ŻADNEJ WARTOSCI !! Wysiane i zebrane w krajach sąsiednich lub u nas,może byc nawet supper-eco! ale omega 3 do omega 6 – 1: 20 !!!
OLEJE TEŻ PEWNO Z TEGO TLOCZĄ !!
Marlena napisał(a):
Jeśli olej lniany jest sprzedawany z lodówki to jest to „dobry” olej lniany. A jeśli stoi sobie tak zwyczajnie na półce w sklepie, to omijamy go szerokim łukiem. Bez względu na nazwę na opakowaniu.
grzegorzadam napisał(a):
ok Marleno !
tylko jaką mamy pewność z jakiego lnu został wytłoczony ? 🙂
Jak słaby surowiec to i olej będzie kiepski..
Można trzymac w lodówce ten słaby też ! 🙂
Będzie sobie stał i udawał, że jest SUPER!
Akurat w naszym pięknym kraju to bardzo możliwe.
grzegorzadam napisał(a):
Przepraszam! nie doczytałem wcześniejszego komentarza.
Bardzo szybka odp. ! 🙂
To było wyrwane z kontekstu- chodziło mi o produkcję z tych nowych niskolinolenowych odmian lnu.
Tak do zastanowienia.. co możemy kupowaćnie wiedząc.
grzegorzadam napisał(a):
Jakości samego siemienia lnianego nie sprawdzimy ?…
Czy jest jakis sposób ?
Albo zaufac po prostu trzeba producentowi.. niestety.
Marlena napisał(a):
Przecież napisałam, nie czytasz? Wystawiamy zmielone siemię na działanie tlenu, światła i temperatury, czyli trzymamy w temp. pokojowej obserwując zmiany (jełczenie, zmiana smaku na gorzkawy). Jeśli miną tygodnie a siemię nie zjełczeje to znaczy, że jest to odmiana o niskiej zawartości Omega-3.
Dostępne w sklepach siemię już zmielone jest zwróć uwagę odtłuszczone. Właśnie dlatego, że siemię już zmielone jełczeje bardzo szybko z powodu utleniania się delikatnych kwasów tłuszczowych Omega-3. Aby więc długo mielone siemię leżało na półce w sklepie – zostaje pozbawione tych powodujących szybkie psucie kwasów Omega-3 czyli jest odtłuszczane. Takiego odtłuszczonego mielonego siemienia nie ma sensu kupować. Kupujemy całe i mielimy na świeżo w domu tuż przez spożyciem.
grzegorzadam napisał(a):
Sprawdze ten ruski len Twoim sposobem.
Jak nie zjełczeje szybko, dam ptaszkom.
kowalus napisał(a):
uważam, że świetnym posunięciem ze strony akademiiwitalności byłby artykuł, pokazujący ludziom jak również kluczowym dla zdrowia jest ruch ze szczególnym wskazaniem na ruch na świeżym powietrzu (polecam bieganie).
Mam znajomych, którym odporność wzrosła do bardzo wysokiego poziomu tylko dzięki bieganiu przez cały rok, jesień, zima, + 25stopni C, -10 stopni C – biegasz. Oczywiście, zywią sie nieco lepiej niż przeciętny kowalski – to fakt – ale i tak daaaaleko im do podejścia np akademii witalności. Więc dla tych, którzy zadają pytania – dlaczego moja odporność jest raczej średnia mimo zdrowego dożywiania warto polecić RUCH 🙂
Ewa napisał(a):
Od jakiegos czasu czytam Pani bloga I staram sie stosowac do wskazowek. Bardzo dziekuje za tak wspaniale zrodlo wiedzy. Ostatnio zrobilam sobie badanie poziomu wit D I wyszedl mi ponizej Normy. W jaki sposob poleca Pani uzupelnianie tej wit.? Bardzo prosze o odpowiedz. Serdecznie pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Zimą jesteśmy zdani na tran, solarium lub suplementy. A w sezonie słoneczko, oczywiście 🙂
grzegorzadam napisał(a):
Droga Marleno !
Moją bardzo sceptyczną małżonkę „wyleczyłem” wczoraj witaminą c!
Nie mogła szyją ruszyć. Pomyślałem, że ma jakiś stan zapalny..
Potrzebowała 6 (!) szklanek z wycisnietym recznie sokiem z pomaranczy.
Taka mała drobna a takie luki witaminowe. A nie pali i niby zdrowo je…
Najpierw sarkała, że głowa boli, w brzuchu burczy,a ja sie śmiałem pod nosem.
Mogla zakończyc już przed południem kurację.., ale że to nie działa,że ściema i takie tam:) ,
Wieczorkiem jeszcze poprawka,toaleta.. i rano skowronek normalnie!!! mówiła,że wieczorem profilaktycznie chetnie 🙂
Ciesze się bo teraz mam „certyfikat” na córeczkę.
Bardzo ciężko jest sprzedać czasami recepty na zdrowie..ale jak widać warto.
„Sprzedaję ” Twojego bloga wszedzie gdzie mogę.
Na razie czytają..
Pozdrawiam gorąco!
Grzegorz
Marlena napisał(a):
Bardzo się cieszę 🙂 Pozdrowienia serdeczne dla żonki i córci!
grzegorzadam napisał(a):
Wprowadzanie zdrowego żywienia to jest naprawdę KATORGA !!
Codziennie mówię,tłumacze.. najpierw stukanie w głowę, kiwanie, śmichy chichy.
Ale warto jak widac !
„Odśmieciłem” chyba 80% kuchni !
Gdzieś wyczytałem, że sól morska to niepotrzebny wydatek..
Bo w Bochni i Kłodawie mamy wspaniała sól morska sprzed 250 mln. lat pozyskiwaną z pokładów 600 m pod ziemia…
W cenie koło złotowki za kg ! 🙂
grzegorzadam napisał(a):
Marleno jeszcze jedno ważne pytanie!
Teściowa ma klopoty z cukrzycą.. nogi puchna,insulina.. i całe te cierpienia,cukrzycy strasznie sie męcza z tym..
– mówię, że można to skutecznie wyleczyć..hmm.. Muszę przejśc mały process przekonywania, ale będę konsekwentny..:)
Czy można polecić każde sanatorium, w którym stosuje się metodę
dr Dąbrowskiej ?
Czy na coś zwracać szczególna uwagę?
Czy „opieka” pani doktor w nazwie to wystarczajacy gwarant ?
Marlena napisał(a):
Nie interesowałam się tymi ośrodkami i nie wiem który jest lepszy czy gorszy. Moja teściowa też ma problemy z postępującą cukrzycą i niestety oboje z teściem ślepo wpatrzeni w lekarza, informacja o tym iż cukrzycy można się pozbyć postem w ledwie kilka tygodni została przyjęta jakbym co najmniej oznajmiła o lądowaniu przybyszów z Marsa na środku Marszałkowskiej, czyli drwiny, śmichy i porozumiewawcze spojrzenia. Nie pomógł nawet film „Po prostu na surowo – cofanie cukrzycy w 30 dni”. Linka dałam ale chyba nie oglądali. Czyli jedziemy na insulince, mdlejemy podczas zakupów w markecie aż zabiera nas pogotowie i takie tam… ale pościć NIE, nie będziemy, bo jak lekarz zapisał dietę to ona wie co ma jeść. OOOOOOOOOOK! Nie nalegam 😉
grzegorzadam napisał(a):
A w szafce na piedestale – bulka tarta, maka krupczatka, sol czysciutka od wszystkiego jojojodowana, co tam jeszcze.. oleum rafinowane ze slonecznika, zdrowe do smazenia pangi podobno!! Jedzenie dla cukrzyka !! a jeszcze margaryna bo dobra na serce i smietana smietanopodobna do zup z zasmazka. Ale jak Ty nie dalas rady to ja tez pewno polegne !! 😉
Marlena napisał(a):
Nie powiedziane – po prostu spróbuj. U mnie sytuacja o tyle skomplikowana, że teściowie mieszkają 6 tysięcy km ode mnie. Gdyby nie to, to pewnie już dawno bym tam szaszor w tych szafeczkach zrobiła 😉
aga napisał(a):
Grzegorz podziwiam Twoją dociekliwość. No właśnie jak sobie tak tłoczę ten olej to dokładnie jest tak jak napisałeś ten który ma dużo Omega-3 ma posmak rybi. Bardzo serdeczne dzięki za namiary.
aga napisał(a):
Dodając jeszcze – nie wiem czy to prawda, ale ponoć kwasów omega-3 z siemienia organizm ludzki nie przyswaja tak dobrze, jak omega-3 z ryb czy kryla. No ale jak tu znaleźć dobry tran o odpowiedniej zawartości i stosunku DHA do EPA??
Marlena napisał(a):
Przyswajamy doskonale ALA zawarte w siemieniu czy orzechach włoskich, a nawet potrafimy je konwertować do bardziej złożonych DHA i EPA, dokładnie tak jak potrafi to czynić organizm stojącej od nas dużo niżej ryby. Sęk w tym, że większość ludzi żywiących się przetworzoną dietą ma ten szlak metaboliczny zaburzony, przerwany. Wtedy są skazani na to co wyprodukowała… ryba. 😉 Aby przywrócić ten dany nam od Matki Natury szlak metaboliczny należy zrobić dwie rzeczy: 1. zmienić dietę wyrzucając z niej pseudojedzenie i zacząć żywić się prawdziwym jedzeniem, nieprzetworzonym oraz 2. spożywać olej z wiesiołka, bo to on nam ten szlak „naprawi”.
Po kilku tygodniach nasz system śmiga jak natura chciała, czyli sam sobie produkuje z dostarczonych ALA tyle DHA i tyle EPA ile jest mu to w danym momencie do szczęścia potrzebne. Takie mądre ustrojstwo. Tyle tylko, że mało ludzi o tym wie, bo wszędzie się trąbi „jedzcie ryby dla Omega-3” (które nota bene po termicznym wymajstrowaniu na patelni utleniają się i guzik z nich zostaje – to właśnie dlatego na oleju lnianym bogatym w Omega-3 nie smażymy, bo Omega-3 są bardzo wrażliwe na tlen, światło i temperaturę).
grzegorzadam napisał(a):
Marleno pozdrawiam!
Próbuję polecic cos szwagrowi- jeżdzi TIR-ami.
Zaciekawilem go istotnie tym co robie z dieta, ale zadał mi pytanie co jesc w trasie,
Z grubsza nakreślilem o co chodzi.. Ktoś kiedyś o to pytał może ?..
Niby proste, ale….
Może coś podpowiesz ? 🙂
Marlena napisał(a):
To zależy czy dysponuje tam w aucie jakąś mini-lodówką czy nie. Jeśli tak to problemu nie ma, a jeśli nie to zawsze można do auta zabrać niepsujące się pokarmy: mieszankę suszonych owoców, migdałów i orzechów, warzywa i owoce utrzymujące jakiś czas świeżość nawet poza lodówką (awokado, banany, jabłka, pomarańcze, pomidorki cherry, seler naciowy itp.)
grzegorzadam napisał(a):
Coldwell twierdzi ze tloczonym na zimno olejem konopnym leczy nowotwory skory.
…skutecznie !!
Len nobilituje, i sol himalajska pol lyzeczki dziennie.. odradza morska po niedawnej katastrofie.
.. i jajeczko na twardo . I sloneczko prawdziwe bez filtrow. :)) i soczki wyciskane…
lubi to co my :))
Nie za bardzo kocha amerykanskich onkologow..
i ma powody.. i oni jego tez..
Eliza napisał(a):
Witam, wiecie gdzie można tę książkę kupić w polskim tłumaczeniiu?
Marlena napisał(a):
Elizo, właśnie ukazała się w języku polskim książka dra Saula, nosi tytuł „Wylecz się sam”: https://sklep.akademiawitalnosci.pl/produkt/wylecz-sie-sam-megadawki-witamin-andrew-w-saul
Jagatoja napisał(a):
Marleno, Grzegorzuadamie
prośba do Was
potrzebuję pomocy diagnozy dla Męża
problemy ze skupieniem,nerwowość, bóle mięśni waga ok 95kg
Alopata: Leczony antybiotykami na boreliozę – długotrwała dawka siekiera
od tamtej pory równia pochyła. Waga spadała systematycznie. Na własną rękę przerobiliśmy dietę na candidę, Chinki ziółka kulki, igły, zioła z Indii na odrobaczenie, rezygnacja z glutenu, cukru, finalnie z nabiału (zostało masło od krowy trawożernej bio) prawie całkowita redukcja mięsa (tylko bio w mini ilości) samopoczucie ciągle w dół, spadek siły, plamki przed oczami, na paznokciach czarne pionowe kreseczki, dłonie opuchnięte niedokrwione, zimne dłonie i stopy. Wreszcie post Dąbrowskiej i tu już waga doszła do 68kg (wzrost ok 190cm)zakończony post w 5tyg – pojawiła się opuchlizna nóg i nie dotrwaliśmy do finału. Samopoczucie podczas postu również w dół, żadnej poprawy (oprócz cery).
Nerwowość ponad skalę, teraz przybyło kilka kg ale dalej samopoczucie w dole. Dalej wędrujące plamy na języku, suche kolana skóra szorstka. Wyszukuję nowe sposoby, kupuję kolejne suple. Teraz wypadają włosy. Czasem zdarza się lepszy dzień ale większość jest bardzo zła. Zrobiliśmy badania, (na czczo) część już jest są odchyły WBC 3,44(N 3,5-10,00), Lymph 0,93(N1-5), EO% 8,7 (N<5), z rozmazu granulocyty kwasochłonne 7(N<5), CRP 8,15 (N<5), Glukoza(jedn SI) 5,0 (N 3,8-5,5), Glukoza jedn tradyc 90(N 70-99)żelazo z krwi ok,(czekamy na ferretynę),wit D, TSH,ft3,ft4 ok. Jemy bio, mamy jonizator, shaki owocowe codziennie, pestki, oleje nierafinowane roślinne…pomocy bo nie mam już pomysłu. Może znacie kogoś kto może pomóc?
Ela napisał(a):
Proszę kupić książkę Andreasa Moritza „Oczyszczanie wątroby i woreczka żółciowego” Jest to jedna z książek z serii Jak uniknąć współczesnych chorób. Można kupić w księgarni. Polecam. Warto przeczytać, bo zawiera bardzo cenne wiadomości na temat naszego zdrowia.