Bardzo mnie cieszy, że film o witaminach „That Vitamin Movie” spotkał się u czytelników z ciepłym przyjęciem. Pierwszą część streszczenia znajdziecie tutaj:

https://akademiawitalnosci.pl/that-vitamin-movie-streszczenie-i-recenzja-witaminowego-filmu-cz-1/

Dzisiaj druga część streszczenia filmu „That Vitamin Movie” i kolejne wypowiedzi praktykujących lekarzy stosujących substancje odżywcze obok, a czasem i zamiast środków farmakologicznych. Zapnijcie pasy – będzie się działo!

that vitamin movie

Przenosimy się teraz do Puerto Rico, do miasta Bayamon, gdzie spotyka nas dr Michael Gonzalez, który prócz tego, że jest lekarzem, jest również zapalonym kibicem koszykówki. Znany jest z tego, że jego ulubiona drużyna po zaaplikowaniu dożylnej witaminy C wygrała mecz z dużo od siebie silniejszą drużyną, z którą praktycznie miałaby małe szanse wygrać. A jednak wygrali! Oprócz tego dr Gonzalez prowadzi też wraz z Jorge Miranda Massari klinikę, w której leczy się chorych na nowotwory terapiami metabolicznymi.

Komórkom, które zaczęły się zachowywać „nienormalnie” tworzy się środowisko, w którym nie mają innego wyjścia jak zachowywać się normalnie. Czyni się to głównie za pomocą zmiany diety oraz suplementacją, podawaniem składników odżywczych.

Problemem współczesnych terapii konwencjonalnych jest to, że mają toksyczny wpływ na układ odpornościowy, a bez silnego układu odpornościowego organizm z rakiem sobie na dłuższą metę nie poradzi. Cieszymy się więc, że znikają guzy, ale to tylko połowiczny sukces, bo w ten sposób ani nie zapobiegamy przerzutom, ani też nie poprawiamy długości przeżywalności. „I nie poprawimy jej dopóki nie sięgniemy po substancje odżywcze”, tłumaczy Jorge Miranda Massari, specjalista farmacji klinicznej, który pracuje razem z Gonzalesem w klinice.

Z kolei dr Gonzalez zwraca uwagę, że  molekuła witaminy C jest tak prosta, że trudno wręcz uwierzyć w jej rolę terapeutyczną, szczególnie w przypadku ciężkich chorób.

W tę pułapkę myślową wpadają zarówno pacjenci jak i lekarze. Tymczasem potrafi ona czynić niesamowite rzeczy. Podobna jest w swojej strukturze do cukru (glukozy). Co jest dobre, bo takie na przykład komórki nowotworowe mają więcej receptorów glukozy niż te zdrowe.

W przypadku nieobecności glukozy komórki pobierają więc witaminę C biorąc ją za glukozę. W dużym skrócie rzecz ujmując – w komórkach, które dały się na to nabrać i zassały jako swój pokarm witaminę C biorąc ją za glukozę, jest następnie w obecności tlenu wytwarzany z tej witaminy C przez nasz organizm nadtlenek wodoru, który niszczy komórki, ale tylko te nowotworowe, nie robiąc żadnej krzywdy komórkom zdrowym, ponieważ te zdrowe mają dość katalazy (enzym katalizujący reakcję rozkładu nadtlenku wodoru do wody i tlenu), w przeciwieństwie do tych komórek nienormalnych, nowotworowych.

Dr Saul pokazuje tymczasem suplement z witaminą B12. Tłumaczy, że szczególnie osoby starsze mogą być narażone na jej niedobory, wyniki badań zaś wskazują, że dotyczy to częściej mężczyzn niż kobiet. Z tego powodu dr Saul bierze podjęzykowo metylokobalaminę (lepiej przyswajalna forma B12).

Na pytanie czy uważa, że dzięki temu, że bierze witaminy chce nie chorując dożyć 140 lat z uśmiechem odpowiada, że 140 prawdopodobnie nie dożyje (120 w najlepszym przypadku), a witaminy bierze nie dlatego, że się boi chorować, lecz dlatego, że nie ma zamiaru chorować;  ponadto nie chodzi nawet o to aby nie zachorować, bo pewnego dnia każdy z nas zachoruje, lecz chodzi o to jak często chorujesz oraz – jeśli nawet to się zdarzy – czy i jak szybko z tej choroby wyjdziesz.

Wracamy na konferencję ortomolekularną w Toronto. Jest tutaj też dr Hyla Cass, lekarz psychiatra, specjalizująca się w uzależnieniach. Mówi o doktorze Abramie Hofferze, że był bardzo błyskotliwym badaczem i znakomitym lekarzem, a jego zrozumienie praw biochemii było zdumiewająco głębokie, zaś dużo szersza wiedza jaką posiadamy dzisiaj pozwala nam sądzić, że Hoffer nie mylił się.

Wypowiada się też inny psychiatra, dr Garry Vickar, specjalizujący się w leczeniu schizofrenii. Tak się składa, że jest spokrewniony z Hofferem: dr Abram Hoffer był młodszym bratem jego matki. Od dzieciństwa pasjonował się pracą wujka i jako dorosły człowiek poszedł w jego ślady i również został lekarzem psychiatrą.

Lecząc pacjentów korzysta z substancji odżywczych, a przypadkach bardzo poważnie chorych pacjentów podpiera się również środkami farmakologicznymi, które w ciężkich przypadkach są przydatne, czasem nawet nieodzowne. Dzięki substancjom odżywczym może jednak wtedy zredukować u pacjentów skutki uboczne leków jak również zmniejszyć im dawkowanie.

Dr Vickar zwraca uwagę na ważność takich witamin jak niacyna (doskonała również jako regulator poziomu cholesterolu, co było odkryciem właśnie Abrama Hoffera) oraz witamina C będąca antyutleniaczem i koenzymem licznych reakcji biochemicznych u człowieka.

Z kolei syn dra A. Hoffera, dr John Hoffer również został lekarzem, a jego pasją jest witamina C. Badając pacjentów przebywających w szpitalach odkrył, że 60 % z nich miało bardzo niskie poziomy witaminy C, a jeden pacjent na pięciu miał poziomy charakterystyczne dla szkorbutu. Ale czy to aby na pewno szkorbut? Niestety nikt nie był chętny tego odkrycia dalej zgłębiać.

Andrew Saul przypomina z kolei, że Abram Hoffer był lekarzem Billa W. – założyciela AA (Anonimowi Alkoholicy) – który zgłosił się do niego z wywołaną nałogiem alkoholowym depresją, jednak po otrzymaniu od Hoffera zalecenia przyjmowania codziennie 3000 mg niacyny, depresja ustąpiła u Billa W. w ciągu 7 dni.

Bill W. był tak zachwycony działaniem niacyny, że namówił innych członków AA na niacynową kurację: około 1/3 z nich miała takie same rezultaty jak on, kolejna 1/3 czuła się dobrze w ciągu miesiąca, ostatnia 1/3 nie odnotowała znaczącego polepszenia. Jednak dla Billa W. polepszenie samopoczucia u 2/3 tych osób w ciągu 1-4 tygodni było na tyle dobrym rezultatem, że na własny koszt wydrukował i rozdawał członkom AA broszury, w których opisane było działanie niacyny na depresję.

Następny rozmówca, dr Jonathan Prousky, ND, mówi, że dr Abram Hoffer widział świat z biochemicznej perspektywy, dlatego zdawał sobie sprawę z tego, że dostarczeniem odpowiednich mikroskładników odżywczych można pozytywnie modulować stan zdrowia psychicznego oraz fizycznego człowieka. W swojej praktyce dr Prousky używa w leczeniu chorób psychicznych między innymi niacyny, kwasów tłuszczowych, magnezu, witaminy z grupy B, witaminę C i inne.

Człowiek potrzebuje ok. 40 mikroskładników i terapia zawsze jest ustalana indywidualnie. Jak wskazują badania, mówi Prousky, pacjenci używający farmakologicznych leków psychiatrycznych żyją średnio o 10-25 lat krócej niż pacjenci nie używający środków antypsychotycznych.

Większość pacjentów nawet nie jest świadoma tego, bo na temat możliwego skracania życia przez przepisany środek lekarz psychiatra najczęściej ich nie informuje.

Pacjenci ci mają też więcej chorób metabolicznych, kłopotów z sercem, problemy z utrzymaniem prawidłowego poziomu cukru we krwi, bardzo często na lekach tych przybywają też znacznie na wadze.

Najgorsze jest jednak to, zdaniem Prousky’ego, że leki psychiatryczne nie korygują w żaden sposób biochemicznego problemu, wręcz przeciwnie – kreują biochemicznie problem w mózgu pacjenta poprzez to, w jaki sposób zapobiegają pewnym procesom – tylko po to, aby uciszyć symptomy.

Ludziom sprzedano jednak kłamstwo jakoby potrzebowali oni leków psychiatrycznych aby wyzdrowieć i że to właśnie one im pomogą rozwiązać ich problem, choć prawda jest taka, iż nie ma na to żadnych dowodów, a jedyne co robią te środki to blokują tylko pewne procesy w mózgu jako sposób na łagodzenie objawów.

Nasz rozmówca ponadto podkreśla, że żyjemy w czasach, w których bardzo łatwo jest komuś na wyrost przypiąć etykietkę cierpiącego na ADHD i zapisać mu leki psychiatryczne, co jest obrzydliwe i zwyczajnie nieludzkie: nie powinniśmy faszerować lekami naszych dzieci, szczególnie w tak delikatnym dla ich mózgów okresie rozwojowym. Dzieci potrzebują przede wszystkim miłości i właściwej opieki.

Nigdy nie dowiedziono, że w mózgu dziecka chorego na ADHD zachodzi jakikolwiek defekt, że coś jest z jego mózgiem nie tak, niczego nigdy nie znaleziono i nigdy się nie znajdzie. Jedyne defekty w mózgu, które można stwierdzić to u dzieci, które już przyjmują leki psychiatryczne, u których mózg zmienił już w związku z tym sposób, w jaki funkcjonuje.

Wracamy do Andrew Saula. Jako edukator nie tylko niósł kaganek oświaty w szkołach czy uniwerkach, ale też i w… więzieniach. W jednym z nich więźniowie mieli raczej kiepską dietę. Za radą Saula zrobili co następuje: przestali jeść słodycze, do tego dokładali kiełki pszenicy do wszystkiego co jedli oraz mieli brać tanią, najzwyklejszą multiwitaminę do każdego posiłku.

Jakieś 2-3 tygodnie później po wykładzie jeden z osadzonych zatrzymał Saula: chciał z nim chwilkę porozmawiać. Facet był okropnie duży, zarówno wzdłuż jak i  wszerz i z trudem przeciskał się przez wąskie więzienne drzwi. Spojrzał na Saula i powiedział: „Brałem te wszystkie multiwitaminy o których mówiłeś, do każdego posiłku. Chciałem tylko abyś wiedział, że odczułem po tym większą jasność umysłu.”. I poszedł.

Przez wszystkie te lata dr Saul zastanawiał się: jakie by były społeczne efekty, jeśli każdy osadzony opuszczałby więzienie z większą jasnością umysłu niż jak do niego trafił? Koszty? Zaledwie kilkanaście groszy dziennie, nawet taniej jeśli zakupić hurtowo multiwitaminę dla wszystkich osadzonych.

Saul mówi ponadto o znaczeniu witamin w przypadku zakażonych wirusem HIV: w 1993 roku w szpitalu John Hopkins badano 281 seropozytywnych mężczyzn, nosicieli wirusa HIV. Badanie trwało ok. 6,5 roku. Badacze stwierdzili, że ci, którzy brali witaminy mieli o połowę mniejsze szanse rozwoju choroby (AIDS). Czy nie powinny o tym mówić głośno media? Większość ludzi zapewne jednak dowiaduje się o tym dopiero teraz gdy to czytają.

Ale to jeszcze nie wszystko. Na Harvardzie zrobiono również tego typu badania i stwierdzono dokładnie to samo: ci seropozytywni, którzy brali witaminy mieli o połowę mniejsze szanse rozwoju AIDS. Ale było jeszcze coś interesującego w badaniach z Harvardu: stwierdzono jednocześnie 27% spadek śmiertelności z powodu AIDS w grupie, która brała witaminy.

Kolejnym rozmówcą obecnym na konferencji ortomolekularnej w Toronto jest lekarz, który w swoim życiu zrobił zapewne więcej wlewów witaminy C niż ktokolwiek inny: dr Ron Hunninghake kieruje znaną kliniką (Riordan Clinic), która leczy pacjentów dożylną witaminą C w megadawkach już od prawie 40 lat.

Jak sam mówi, ocenia liczbę wlewów z witaminą C w których uczestniczył przez ten czas na około sto tysięcy. Oczywiście nie chodzi o to, że robił je na sobie, tylko na pacjentach.

Jednym z nich (ok. 300 wlewów) była jego żona, która chora była na raka piersi, fibromialgię i syndrom chronicznego zmęczenia. Uzdrowienie dzięki wlewom witaminy C oraz terapii innymi substancjami odżywczymi nastąpiło nie tylko z raka, ale i z pozostałych przewlekłych chorób na jakie cierpiała.

Dr Ron jest przekonany, że czynniki genetyczne mają znaczenie drugorzędne w powstawaniu większości naszych chorób: u niego w najbliższej nawet rodzinie było wiele osób, które zapadły na cukrzycę (w tym ojciec, brat, trzech wujków i babcia), jednak on sam nie ma cukrzycy. Dlaczego? Ponieważ wiedział jak się przed nią ustrzec: dieta, suplementy, aktywność fizyczna, medytacja czy inne sposoby radzenia sobie ze stresem – wszystkie te czynniki mają znaczenie gdy chcemy zapobiec chorobie, a nawet uzdrowić się z niej.

Kiedy zacznie się składać do kupy wszystkie klocki, to okaże się, że mamy z natury wbudowany własny system uzdrawiania, którego standardowa medycyna nie może nijak rozkminić. Jeśli tego faktu nie zrozumiemy, to spędzić możemy ostatnie 30 lat naszego życia stłamszeni chorobą, pomimo tego, że będziemy dzięki postępom współczesnej medycyny dożywać setki.

Jaka powinna być zatem medycyna przyszłości? W klinice Riordan, mówi dr Ron, każdego pacjenta traktuje się indywidualnie, biorąc pod uwagę zarówno jego cechy genetyczne, wpływy środowiskowe (epigenetyka), jego symptomy chorobowe, samopoczucie itd. i dopiero po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich danych, do tej konkretnej sytuacji dobiera się dla danego pacjenta terapię, która jest symfonią zmian osiąganą za pomocą różnych metod, a jej wynikiem ma być koncertowe zdrowie – kompletne i ze wszystkimi jego elementami.

Dzisiejsza natomiast standardowa, „masowa” medycyna to pacjentowi każe nagiąć się do „jedynie słusznej” terapii, leczenie jest powierzchowne (leczy się jedynie symptomy), reszta jest zaś pozostawiana bez należytego zainteresowania. Prawdziwa medycyna powinna patrzeć na korzenie choroby, na jej przyczyny i lecząc je pozwalać pacjentowi żyć do setki w prawdziwym zdrowiu, w pełnej sprawności fizycznej i jasności umysłowej.

Na końcu filmu mamy jeszcze kilka spostrzeżeń od naszych rozmówców:

Phillip Day: „Jeśli pójdziesz do szpitala Guy’s Hospital w Londynie to znajdziesz tam restaurację McDonald’s w ramach stołówki. Jeśli pójdziesz do szpitala Addenbrooke’s Hospital w Cambridge, które jest bodaj jednym z najważniejszych centrów szkoleniowych w kardiologii na północnej półkuli naszego globu, to znajdziesz tam Burger Kinga, fast-foodową restaurację znajdującą się zaraz za tabliczką ze wskazówką 'Tędy na badania krwi’.”

Dr Hyla Cass: „Mogą mieć miejsce cudowne wydarzenia. Ponieważ ciało ludzkie jest samouzdrawiającym się mechanizmem. Powinniśmy dbać sami o siebie, a jeśli damy ciału tego, czego potrzebuje – ono zrobi swoją robotę”.

Jorge Miranda Massari: „Mógłbym się zgodzić z paradygmatem, iż nie mamy potrzeby nigdy brać żadnych witamin pod jednym tylko warunkiem: że ktoś żyłby nie poddany żadnym stresom w raju, mając do dyspozycji osobistego kucharza i osobistego trenera.”

Helen Saul Case: „Nie zdawaj się na przypadek, zdaj się na witaminy. To wszystko co potrzebujesz zrobić”.

To już koniec filmu „That Vitamin Movie”, bardzo mnie cieszy pozytywny oddźwięk wśród czytelników po opublikowaniu pierwszej części streszczenia filmu na blogu. W istocie film zawiera całe mnóstwo informacji, które mogą być ciekawe i użyteczne dla wielu ludzi, tak pacjentów jak i lekarzy.

Jak widać nie jest prawdą (co twierdzą przeciwnicy), że terapie witaminowe to kwestia mody. Są stosowane już od kilku dekad na całym świecie i moda nie ma z tym nic wspólnego.

O wlewach witaminy C w Polsce dopiero niedawno zaczęło się mówić głośno, lecz w USA, Japonii czy krajach zachodnich ta metoda jest używana w specjalistycznych klinikach od niemal czterdziestu lat. Ma wysoką skuteczność i wysokie bezpieczeństwo w porównaniu z metodami standardowymi.

To nie filozofia, to fizjologia – jak powiedział kiedyś dr Saul. 🙂

Nie jest też prawdą, że witaminy śmiertelnie zagrażają naszemu zdrowiu i życiu. Straszenie rakiem czy innymi groźnymi chorobami z powodu witamin jest wręcz ewidentnie pozbawione podstaw: jak do tej pory nikt nie był w stanie tego udowodnić, nie zanotowano też przypadków zgonów z powodu witamin na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

Stawiana często pod pręgierzem opinii publicznej witamina C jest szczególnie bezpieczna: nawet niezwykle „poprawna politycznie” internetowa encyklopedia głównego nurtu podaje, że nie stwierdza się toksyczności witaminy C oraz że hiperwitaminoza witaminy C nie została potwierdzona naukowo.

Przypuszczenia czy korelacje można tworzyć rozmaite (i robi się to często i chętnie), lecz patrzmy na fakty. Te mówią same za siebie.

W wyspecjalizowanych gabinetach lekarskich i klinikach na całym świecie używa się od kilkudziesięciu lat składników odżywczych w dawkach odpowiednich do przywracania i utrzymania ludzkiego zdrowia (tego prawdziwego, a nie jego nędznej namiastki polegającej na braku symptomów) i odbywa się to zadziwiająco skutecznie, a przede wszystkim – bez ofiar. 

Pierwsza część streszczenia filmu znajduje się tutaj:

https://akademiawitalnosci.pl/that-vitamin-movie-streszczenie-i-recenzja-witaminowego-filmu-cz-1/

AKTUALIZACJA: wersja filmu z polskimi napisami [klik]

Pobierz darmowy fragment mojej książki “10 Najpotężniejszych protokołów witaminowych”, rozdział 3 – protokół doustnego stosowania witaminy C, opracowany przez doktora R. Cathcarta 👇