Badania wykazują, że stres zwiększa podatność na różne choroby. Jak go zatem okiełznać? Jak opanować stres?
Przede wszystkim zdać sobie sprawę, iż nie jest do końca prawdą popularne stwierdzenie jakoby „nie można uniknąć stresu w dzisiejszych czasach”. Stres bowiem nie jest czymś, co „przytrafia się” nam. Stres jest naszą reakcją na to, co się wydarza, naszą odpowiedzią na to co się dzieje. Odpowiedź zaś jest tym, co możemy wybrać.
To właśnie dlatego to, co jest postrzegane przez kogoś jako stresujące – na kimś innym nie robi najmniejszego wrażenia.
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Anna napisał(a):
Witam,
Mam do Pani pytanie niezwiązane z tym tematem, ale z wit. D3.
Razem z mężem postanowiliśmy suplemetnować wit D3 (w moim badaniu wyszło, że mam poniżej normy) razem z K2 MK-7. Bierzemy 5000UI D3 i 200mg K2 MK-7 mniej więcej od 2 m-cy. Ostatnio mąż był na USG brzucha bo coś go bolao w prawym boku. Lekarz robiący badanie stwierdził, że to moga być kamienie nerkowe, a na pytanie skąd nagle kamienie (mąż robi USG brzucha co roku) stwierdził, że od nadmiaru wit D.
Czy Pani zdaniemt o mozliwe? Mąż stwierdził, ze już żadnych witamin nie będzie brał bo wczesniej nie suplementowal i nie miał kamieni a teraz po suplementacji nagle pojawiły sie kamienie. Co Pani o tym myśli?
dziękuję z góry i pozdrawiam,
Anna
Marlena napisał(a):
Nie jestem pewna, czy tak krótka suplementacja mogła to spowodować. To może zbadać jedynie lekarz. Problem mógłby jednak powstać w przypadku nadmiaru wapnia i jednoczesnego niedoboru magnezu, pisałam o tym tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/witamina-d-brakujacy-kawalek-twojej-ukladanki-zdrowia/
Do prawidłowego metabolizmu przyjmowanej doustnie witaminy D magnez jest niezbędny (w grę wchodzą bowiem pewne magnezozależne enzymy), o czym skupieni na witaminie K2 – często zapominamy. Większość osób dzisiaj ma niedobory magnezu, ponieważ w diecie mamy za dużo wapnia i na domiar złego tym wapniem pierze nam się mózgi od małego. Tymczasem najwięcej wapnia potrzebują małe dzieci, im jesteśmy starsi tym więcej magnezu nam potrzeba, a nie wapnia.
Suplementacyjna witamina D podnosi stopień wchłaniania wapnia z przewodu pokarmowego, co dla niektórych osób może być problematyczne. Stąd też zaleca się podczas suplementacji okresowe badanie nie tylko poziomu witaminy D ale i wapnia w surowicy. Dobrze jest też moim zdaniem zrobić pierwiastkowe badanie włosa, bo z badań krwi nie dowiemy się zawsze wszystkiego. Jeśli ktoś ma w ustroju dużo skumulowanego w tkankach wapnia a mało magnezu, to suplementacja witaminą D musi odbyć się z jednoczesną modyfikacją diety (dieta niskowapniowa) i zmianą diety (dużo ciemnozielonych warzyw, pestki dyni, pełne ziarno, orzechy, rośliny strączkowe) plus ew. suplementacją magnezu. To nie tyle witamina D może być „winna” powstaniu kamicy ile niedobory magnezu, które prawdopodobnie istniały jeszcze przed rozpoczęciem suplementacji.
Elżbieta napisał(a):
Witam Panią bardzo serdecznie. Nieraz mi Pani bardzo pomogła. Dziś proszę o poradę w sprawie niskiego poziomie żelaza we krwi. Teraz wiem dlaczego mam worki i sińce pod oczami- z powodu żelaza. Lekarz zapisał mi tabletki hemofer. Nie wiem czy to dobry lek. Proszę o podpowiedź czy lek jest dobry, czy może mogę w jakiś naturalny sposób podnieść żelazo we krwi? Czyba że zna Pani jakiś dobry suplement? To przez jakiś czas bym po suplementowała. Stosuje wyciskane soki zielone i z buraczków, spirulinę w tabletkach – czytałam że zawierają sporo żelaza. Staram odżywiać się zdrowo mimo to jeszcze cały czas robię coś nie tak skoro wychodzą niedobory. Będę wdzięczna za poradę. Pozdrawiam, Elżbieta
Marlena napisał(a):
Nie wiem czy hemofer jest dobry, nigdy nie używałam. Do prawidłowego wchłaniania żelaza potrzebne są jednak witamina C oraz witaminy z grupy B (kwas foliowy, wit. B6 i B12). Hemofer tego nie zawiera. Proces erytropoezy (produkcji erytrocytów z komórek macierzystych w szpiku kostnym) nie zajdzie prawidłowo jeśli dostarczamy za mało witaminy C. W literaturze spotkałam się nawet z opisami praktyk lekarskich gdzie udało się wyleczyć pacjentów z anemii tylko suplementując samą witaminę C.
Sińce i worki pod oczami rewelacyjnie likwiduje zielona żywność. Sprawdzone i działa. Każdy komu doradziłam ten „mój” sposób na sińce pisał potem z podziękowaniami 🙂
Ja swoje worki i sińce pod oczami wykurzyłam mianowicie raz na zawsze zjadając paczkę mixu sałat zielonych każdego dnia. Odkryłam to bardzo dawno temu przez zupełny przypadek i własne lenistwo: nie chciało mi się robić do pracy wałówki, więc kupowałam coś na szybko do zjedzenia w jedynym sklepie jaki był po drodze, a był to warzywniak. Codziennie solidna porcja świeżej zielonej sałaty i po dwóch, trzech tygodniach nie ma sińców, wystarczy dziennie ok. 200 g sałat zielonych (mogą być nawet te właśnie takie już gotowe, pociapane i umyte mieszanki, ja zabierałam je do pracy i sobie chrupałam prosto z torebki niczym czipsy), mnie od tamtego czasu sińce zniknęły i nie wróciły. Może to działanie magnezu zawartego w chlorofilu, może folianów, może witaminy C albo jeszcze czegoś lub najprawdopodobniej efekt skombinowania wielu substancji i czynników, z czego niektóre jeszcze pewnie nawet nierozpoznane są przez naukę.
W każdym razie sałatowa kuracja mało kosztuje i nie jest szkodliwa, więc zawsze można wypróbować. 🙂
Andrzej napisał(a):
Do wchłonięcia przez organizm żelaza oprócz witamin, które wymieniła Marlena niezbędna jest jeszcze, a może przede wszystkim, kwaśność żołądka na odpowiednim poziomie – żołądek musi być kwaśny. Jest to również niezbędny warunek do wchłaniania wit. B12. Często zdarzało się tak, że ktoś zakwasił sobie tylko żołądek, a problemy z żelazem i czerwonymi krwinkami znikały.
Inny naturalny sposób na hemoglobinę to kiszony barszcz z buraków ćwikłowych. Buraki z dobrego źródła – chodzi o nawozy sztuczne.
Wyciągnąłem nim moją żonę z niedokrwistości w czasie ciąży, gdzie wszelkie inne leczenie zawiodło. A że było to lato i żonka uwielbiała ten barszczyk to piła go zamiast innych napojów chyba ze 2 litry dziennie.
Polecam spróbować.
Pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Zgadza się, żelazo wchłania się jeśli mamy prawidłowe pH żołądka, jeśli odbiega ono od normy to możemy mieć problemy z wchłanianiem żelaza z pożywienia, oprócz tego w badaniach odkryto, że osoby mające niedobór manganu również nie wchłaniają żelaza jak należy. Buraki są bardzo dobrym źródłem manganu, więc kuracja kiszonymi buraczkami to kuracja „dwa w jednym” 😉
Beata napisał(a):
Niski poziom żelaza zlikwidował poprzez picie soku z pokrzywy.
Anna napisał(a):
Witam, u mnie było podobnie. Początkowo preparaty żelazopodobne, a potem lekarze uznali, że to PESEL. I tu internet okazał się pomocny. Potwierdziły to później badania lekarskie ( oczywiście płatne ). To celiakia – choroba trzewna, która spowodowała duże spustoszenie – niestety.
Teraz na razie mam spokój.
Pozdrawiam
Anna
Gosia napisał(a):
Marleno mam pytanie na zupelnie inny temat. Otoz wspomnialas kilka razy, ze uzywasz sosow kikkoman w butelkach. Nie mam pojecia gdzie je przechowywac po otworzeniu. Czy mozna trzymac je poza lodowka? Czy przechowujesz je w lodowce? Z gory dziekuje za odpowiedz i pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Już nie używam sosu od Kikkomana, przerzuciłam się na organiczny sos tamari (bez pszenicy) firmy Lima o obniżonej zawartości sodu. Trzymam go pod ręką w szafce (sól jest tutaj konserwantem, więc się nic nie psuje), ale można i w lodówce – nie ma przeszkód.
Tomasz napisał(a):
W moim życiu stres spowodował głownie same szkody, dyskomfort i bolesne dolegliwości wręcz wywoływał objawy chorobowe (boleści pleców, głowy, układu trawiennego, moczowego, stan przedzawałowy), miałem sytuacje gdzie wydawało mi się że czując lekki stres pobudzona jest moja uważność, ale dzisiaj myślę że do uważności potrzebna jest tylko koncentracja (którą niełatwo mi utrzymać przez skłonność do roztargnienia) a coś takiego jak pozytywny stres moim zdaniem nie istnieje. Odkąd medytuję codziennie, zamieniłem kawę na zieloną herbatę, słodycze na owoce, i dużo czytam(sztuka prostoty, potęga wyobraźni, zakochanie w oddychaniu, akceptacja rzeczywistości) jestem bardziej zrównoważony jakby troszkę niewzruszony. Często jednak nadal ze stresem i wieloma sprawami natury emocjonalnej sobie nie radzę i pomimo zmian w odżywianiu ( to zapalenie płuc przyczyniło się do tego co myślę o jedzeniu i głębszego kontaktu z moim ciałem) jeszcze wracam momentami do dawnych przyzwyczajeń – czasem ciastko, coś z puszki, kisiel, majonez- to dlatego że mieszkam z rodziną która kupuje takie rzeczy i czasem ulegam. Sam w swoim własnym towarzystwie czuję się dobrze ale częsty kontakt i towarzystwo innych ludzi męczy mnie wybija z rytmu powoduje napięcie i stresuje,szczególnie gdy druga osoba ma wobec mnie jakieś oczekiwania czy żądania. Czy umiejętność wyboru nie stresowania się w trudnych, trudniejszych i najtrudniejszych wydarzeniach wymaga jakichś indywidualnych cech osobistych czy większe znaczenie ma siła ducha a może dieta? I czy wybór zdrowego organicznego jedzenia 38 latka żyjącego pod jednym dachem jedną kuchnią z rodzicami na diecie marketowej (śmieciowej) ma sens? Bo przeczuwam że pogodzenie dwóch różnych stylów odżywiania w jednej kuchni się nie uda i pozostanie mi wyprowadzka.
Marlena napisał(a):
Wybór zdrowego jedzenia zawsze ma sens – jedzenie niezdrowe jeszcze w niczym nikomu nie pomogło ani z niczego nie uzdrowiło. Należy przy tym zrozumieć, że nie każdy jest w pełni gotowy na podjęcie tego wyboru w tym samym momencie co my – zmiana nawyków (czy to w sferze duchowej jak zmiana nawyków myślowych, czy to w sferze materialnej jak zmiana nawyków żywieniowych) częstokroć wymaga pewnego wysiłku i pracy nad sobą, głównie na polu swoich zakorzenionych „od niepamiętnych czasów” przekonań: nie każdy jest gotów podjąć to wyzwanie. Zamiast się z tego powodu złościć lub czuć dyskomfort najlepiej jest zwyczajnie… odpuścić: cierpienie (wewnętrzny dyskomfort, niepokój, stres) wynika zawsze z oporu przed tym co jest, przed rzeczywistością jaka ma miejsce w obecnej chwili.
Dotyczy to też odwrotnej sytuacji, tzn. kiedy to nie my czujemy dyskomfort, ale ktoś inny złości się (czuje dyskomfort) z powodu naszych wyborów – to nie my mamy w tym momencie problem, lecz ta osoba, bo to ona będzie musiała z tą swoją złością i dyskomfortem żyć. To ona zatem ma problem, a nie my – my jesteśmy dokładnie w tym miejscu, w którym mamy w tej chwili być: w naszym świecie jest wszystko w porządku. 😉
Najlepiej powstrzymać się od osądzania, ganienia czy wysuwania oczekiwań/żądań (w stosunku zarówno do siebie jak i do innych) i poprosić współdomowników aby również powstrzymali się od osądzania, ganienia czy wysuwania oczekiwań/żądań. O wszystkim zawsze można porozmawiać na spokojnie i ustalić sobie pewne sprawy – zawrzeć rozejm i podpisać traktat pokojowy. 😉
Robisz dobrze słuchając swojego organizmu. Nikt inny nie wie co jest dobre dla nas samych. To my sami żyjemy z naszym ciałem i na jego towarzystwo jesteśmy „skazani” aż do śmierci. Jest to nasz przyjaciel (i jak powiedział kiedyś Jim Rohn: „jedyne miejsce jakie masz do życia”) i musimy o niego dbać – tylko my sami wiemy co mamy w tym celu robić, jak go karmić, co mu służy bardziej, a co mniej itd.
Jak sam zdążyłeś już się przekonać – ciało nie tylko potrzebuje właściwego paliwa w postaci jedzenia, ale i spokoju (mentalnego i duchowego) oraz prawidłowych (wypełnionych pokojem, życzliwością i radością) relacji społecznych (z najbliższymi, z sąsiadami, z kolegami z pracy itd.). Na tych trzech filarach opiera się przecież również leczniczy holistyczny program słynnego lekarza, doktora Deana Ornisha („Spektrum”), który funkcjonuje w lecznictwie publicznym (na razie tylko w USA) jako opcja bezlekowego leczenia tego, co dawniej uważano za beznadziejne lub nieuleczalne konwencjonalnymi metodami (typu farmakologia czy interwencja chirurgiczna). Nie jest to więc jakaś szarlataneria, lecz naukowo udowodniony fakt: aby utrzymać (a nawet przywrócić!) pełnię zdrowia potrzebne nam są wszystkie trzy rzeczy. W każdym z tych obszarów naszego życia powinniśmy więc dbać o czynienie ciągłego postępu (nawet jeśli jest to czasem przysłowiowe „2 kroki do przodu i 1 do tyłu”, bo nie perfekcja się tu liczy lecz postęp).
Olek napisał(a):
Czy ktoś czytał książki o. Józefa Witko lub o. Emiliana Tardifa o uzdrawianiu i chciałby podzielić się swoimi myślami na ten temat. Są w nich świadectwa uzdrowień. Chyba nie jest możliwe aby osoba która żyje blisko Boga żyła w strachu i lęku… (nawet pomimo trudnych okoliczności).
Elżbieta napisał(a):
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Soki zawsze piję z witaminą C. Teraz zwiększę jej spożycie. Zastosuję Pani porady. Dam znać za jakiś czas czy to na mnie działa. Pozdrawiam serdecznie . Elżbieta
MARLENA napisał(a):
Witam serdecznie. Moje pytanie dotyczy diety Ewy Dąbrowskiej. Otóż byłam na tej diecie 36 dni czułam się świetnie-jak nigdy wczesniej. Mój mąż w przyszłym tygodniu będzie miał operacje kręgosłupa i jak wroci już ze szpitala to też chce zastosować dietę Dr Dąbrowskiej. Moje pytanie jest takie czy to dobry pomysł ? Chodzi mi o to czy po operacji, w czasie gojenia się rany no i gojenia się tego co wewnątrz było operowane może być zastosowana ta dieta. Pozdrawiam serdecznie Marlena
Marlena napisał(a):
Przeciwwskazania do diety pani doktor wymieniła na swojej witrynie: https://ewadabrowska.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2&Itemid=10
zaanka napisał(a):
A do czego używasz sosu?
Marlena napisał(a):
Tamari używam do marynowania tofu, doprawiania zup, gulaszy, dressingów, czipsów z jarmużu i takich tam. Nie nadaje się tylko do doprawiania deserów. 😉
Diana napisał(a):
Witam, ja również mam pytanie nie związane z tematem. Bardzo popularne, chcę schudnąć. Stosuję się do zaleceń i jem zdrowo( bez produktów odzwierzecych, bez białego, z ziaren Owsiaka, Jaglanka, Chinoa, aparatus, dwie kromki zytniego razowca dziennie- to mój największy grzech, z tluszczy- całe orzechy, ziarna), ale widocznie za dużo. Pije soki, od jednej do 3 szklanej, jem zupy, strączkowe. Mój wniosek jest taki- zaburzenia flory jelitowej. Od dwóch lat nie przyjmuje żadnych leków, ale w dzieciństwie mama mi nie oszczędzają antybiotyków. Ćwiczę 3 razy w tygodniu, na codzień zajmuje się dziećmi więc nie siedzę. I wagi ruszyć nie mogę, ciągle myślę o poście, ale to chyba dla mnie zbyt trudne, z drugiej strony ograniczanie też mi nie wychodzi. Poza tym, od kiedy przedstawiłam swoje żywienie, mam super cerę i włosy, ja i dzieciaki nie chorujemy, ale obwód mojego brzucha jest jak w 5 miesiącu, choć nie mam nadwagi, BMI 23, co może mnie aktywować do chudniecia?
Marlena napisał(a):
Ogólnie przy prawidłowym BMI nie ma powodów do niepokoju. Polecam książkę „Trzy kroki do zdrowia”, autor dr Joel Fuhrman. Ziarna nie powinny stanowić podstawy menu. Jeśli dostarczasz więcej kalorii niż spalasz, to nie ma ujemnego bilansu i nie schudniesz. Postaraj się prowadzić przez jakiś czas dziennik diety i zobaczysz wtedy dokładnie co i ile ląduje w żołądku. Jeśli z kaloriami wszystko OK, to wtedy zbadaj też tarczycę i hormony i zobacz czy wszystko tam w porządku. Jeśli tam wszystko w porządku to wtedy sprawdź czy nie masz ukrytych nietolerancji pokarmowych (test typu Food Detective).
ewula napisał(a):
Jak to jest z tym tofu?
Pisze się, że soja i kukurydza są tylko GMO?
Jeżeli tak jest, to chyba tofu nikomu na zdrowie nie wyjdzie.
Marlena napisał(a):
Nie jest to prawda. Uprawy organiczne (ekologiczne) nie są poddawane ani modyfikacjom GMO ani pryskaniu glifosatem (Roundup – uznany niedawno przez WHO za rakotwórczy). Dotyczy to również ekologicznych upraw kukurydzy i soi. Soja i kukurydza z upraw organicznych zatem są bezpieczne.
Większość upraw GMO kukurydzy oraz soi idzie na paszę dla zwierząt, które potem jedzą ludzie mówiąc na to „mięso” (i glifosat zawarty w tkankach tych zwierząt ludzie jedzą razem z „mięsem” – smacznego). Polska ma na chwilę obecną podpisane niestety długoletnie umowy handlowe z Argentyną na dostawy pasz GMO dla zwierząt hodowanych w polskich tuczarniach.
ewula napisał(a):
Dziękuję za odpowiedź. Pozostaje mieć nadzieję, że konsument nie jest oszukiwany.
Moja znajoma ma wytwórnię makaronu orkiszowego. Pojechała na targi. Szukała orkisza,który ma certyfikat ekologiczności. Sprzedający go, certyfikatu nie miał. Powiedział znajomej, że to nie problem. Za dwa dni go miał „załatwić”.
Jak obserwuję co się dzieje na świecie, coraz mniej wierzę, że coś jest bio albo ekologiczne.
Konsumenci są systematycznie nabijani w przysłowiową butelkę. Niestety…
Marlena napisał(a):
Jak w każdej dziedzinie życia tak i tutaj może zdarzyć się jakiś oszust lub krętacz, jednak podejrzewać wszystkich dookoła o to, że na pewno nas oszukują trąci nieco psychozą. Ludzie generalnie są dobrzy i uczciwi. Ja wychodzę z tego założenia. A jeśli chodzi o certyfikaty dla upraw ekologicznych to orkisz w zasadzie każdy jest ekologiczny, bo jest odporny na choroby i nie wymaga oprysków jak konwencjonalna pszenica: https://www.orkisz24.pl/nasze-uprawy/orkisz
Anna Maria Jacobi napisał(a):
Anna Maria Jacobi
Mam zakupiona naturalna wit C w 100% z dzikiej róży i podrażnia mi
żołądek jak kwas askorbinowy – czy aby ułatwić sobie jej zażywanie
możliwe jest tez buforowanie jej soda ?
Co o tym mylisz Marlenko ? Czy to nie zmniejszy jej wartości odżywczych ?
Pozdrawiam ciepło
Marlena napisał(a):
Nie mam pojęcia, nigdy nie próbowałam tego robić. Witaminę C spożywam w darach natury tak na co dzień lub w razie zwiększonej potrzeby sięgam po krystaliczną mieszając ją z jakimś sokiem wyciskanym (marchew z pomarańczą na przykład) – metoda Klennera jednym słowem. Może ktoś próbował buforować wyciąg z róży i podpowie?
Ewa napisał(a):
MARLENKO CHCIAŁAM SPYTAĆ CZY TY MASZ PÓŁKSIĘŻYCE NA PAZNOKCIACH?
CHODZI MI O TAKIE ŁUKI U NASADY PAZNOKCIA?
Marlena napisał(a):
Pewnie chodzi o obłączek czyli lunulę https://pl.wikipedia.org/wiki/Ob%C5%82%C4%85czek
Kiedyś miałam, ale po zmianie stylu życia nie mam – zostały tylko na kciukach i to jest OK. Najwidoczniej gospodarka kolagenowa poprawiła się mi na tyle, że obłączki (będące obszarami o mniej rozwiniętych włóknach kolagenu skutkujących słabszym przyleganiem płytki paznokcia do macierzy) poznikały. Paznokcie mam ponadto teraz bardzo mocne i „nie do zdarcia”.
Ewa napisał(a):
MARLENKO CZYTAŁAM, ŻE WŁAŚNIE ZDROWY, OCZYSZCZONY CZŁOWIEK POWINIEN ICH (TYCH PÓŁKSIĘŻYCÓW) NIE POSIADAĆ! A MA JE WIĘKSZOŚĆ LUDZI, BO WIĘKSZOŚĆ LUDZI MA ZANIECZYSZCZONY ORGANIZM. W JAKIM MOMENCIE ZAUWAŻYŁAŚ, ŻE ZNIKNĘŁY?
Marlena napisał(a):
Dokładnie nie pamiętam kiedy zniknęły, ale to już było po zmianie stylu życia i diety czyli po „przejściu na jasną stronę mocy” 😉
Agga napisał(a):
Ojej, ja też lunule mam tylko na kciukach, i przyznam , że się trochę martwiłam, bo w wielu miejscach piszą, że to zwiastuje problemy zdrowotne (psychiczne chyba).
Marlena napisał(a):
Jak masz tylko na kciukach to znaczy wszystko w porządku. Lunule na innych palcach oznaczają braki kolagenowe.
Terapia Dietą napisał(a):
Jeśli chodzi o stres to wielu dietetyków, z którymi mieliśmy styczność, poleca:
1. Dietę bogatą w NNKT Omega 3 (pełną ryb oraz źródeł roślinnych) bądź suplementację dobrymi środkami, najlepiej nie suplementami, które zawierają słabe dawki tych kwasów i dużo niepotrzebnych składników;
2. Jaja gotowane na miękko – źródło lecytyny, podstawowe pożywienie dla osoby chorej na depresję bądź znerwicowanej;
3. Spotkaliśmy się z polecaniem preparatów opartych na mocy rhodiola rosea – różeńca górskiego, nazywanego często „złotym korzeniem” bądź „arktycznym korzeniem”.
Natomiast żadna dieta i suplementacja nie zastąpi dużej pracy nad sobą oraz zerwania ze źródłami stresu. Czasami jest to okupione ciężkim kosztem. Nie warto jednak nadmiernym stresem skracać sobie życia i psuć zdrowia. Trzeba walczyć i robić co możliwe. Spokój życiowy jest więcej wart, niż lepsze zarobki czy pozycja społeczna. Jest bezcenny.
Marlena napisał(a):
Kwasy Omega-3 pozyskuje się też z alg morskich, nie trzeba uśmiercać ryb. Podobnie lecytyna – znajdziemy ją w ziarnie słonecznika oraz w nasionach roślin strączkowych (najwięcej w soi, ale fasole też są OK). Zioła owszem, mogą być pomocne, szczególnie adaptogeny jak różeniec.
Ewa napisał(a):
I JESZCZE DODAM, ŻE WŁAŚNIE TE NA KCIUKACH ZNIKAJĄ W OSTATNIEJ KOLEJNOŚCI PO CAŁKOWITYM OCZYSZCZENIU ORGANIZMU. MARLENKO BARDZO DZIĘKUJĘ CI ZA ODPOWIEDZ. JA PRZYGOTOWUJĘ SIĘ DO POSTU, ALE POCZEKAM AŻ ZROBI SIĘ CIEPLEJ. CHCIAŁAM JESZCZE SPYTAĆ, ILE SNU NA DOBĘ POTRZEBUJESZ OBECNIE? I JAK CZĘSTO PRZEPROWADZASZ POSTY? NO I CZY W OKRESIE ZIMOWYM NADAL CODZIENNIE JADASZ ZIELONĄ SAŁATKĘ?
CZYTAŁAM OPINIE, ŻE OWOCE IMPORTOWANE SĄ BEZWARTOŚCIOWE, CZY TY RÓWNIEŻ TAK UWAŻASZ? CENIĘ SOBIE TWÓJ KAŻDY KOMENTARZ.
Marlena napisał(a):
Warzywa i owoce mam cały rok dostępne, więc cały rok je jadam, dziękując Bogu, iż dane mi jest żyć w takich czasach gdy jest to możliwe.
Posty dłuższe robię 2 razy do roku, krótkie kilka-kilkanaście razy w roku, latem mam okresy na diecie raw food, bardzo dobrze mi robią. W zależności od pory roku i zapotrzebowania organizmu sypiam ok. 5-7 godzin, po długim poście zapotrzebowanie na sen skraca się.
Martyna napisał(a):
Witam, dziekuje za ostatnia odpowiedz. Jakie poleca Pani naturalne sposoby na uregulowanie cyklu menstruaacyjnego? Chciałabym uniknąć terapii hormonalnej, a wiem ze po wizycie u ginekologa tylko to bedzie wchodzilo w gre. Sposob odzywiania juz zmienilam na zdrowy. Pozdrawiam.
Asia napisał(a):
Jestem od dwóch lat na diecie roślinnej,a ostatnio w październiku nagle poniżej poziomu hemoglobina, erytrocyty. Suplementuję znaczne ilości wit. D3,ale magnez ostatnio też poniżej normy. Czy to może być przyczyną obniżenia erytrocytów? Oczywiście od tych , co wiedzą , o zmianie diety, mogę usłyszeć: No widzisz, mięsko jednak powinnaś jeść… Ale ja nie chcę wracać do mięsa i nabiału. Ferrytyna – 29 (norma :11-307). MCV – 93 (norma :80-99). Wit. B12 też od dwóch lat suplementuję. Mam na pewno za słabe zakwaszenie żoładka. Zaczęłam więc pić ocet jabłkowy. Co może być przyczyną spadku erytrocytów. A jeszcze eozynofile od zawsze mam podwyższone. Zaczęłam pić pokrzywę, chlorella , spirulina i sok marchew, jabłko, burak, seler naciowy, jarmuż. Czy coś możesz mi podpowiedzieć , czy da się wrócić do dobrych wyników krwi? Pozdrawiam cieplutko.
Ela napisał(a):
Najlepiej zakwasza żołądek własny kwas żołądkowy 😉 czyli solny, produkowany z atomu chloru z cząsteczki soli NaCl. Fobia na punkcie soli ogarnęła wszystkich. Nawet ci co solą, boją się jej jak ognia – rzekomo podnosi ciśnienie. Chyba lekarze nie wiedzą, że to efekt radości naszego mózgu – „hura nareszcie mogę się dotlenić i przepchnąć przez zwężoną tętnicę szyjną odpowiednią ilość krwi do mózgu”.
Nie bój się solić różową solą np. himalajską, alpejską albo szarą kłodawską. Super jest też zalatująca jajeczkiem (ze względu na siarkę) czarna sól himalajska.
Ewa napisał(a):
A ile czasu trwają u Ciebie posty dłuższe? a te krótkie to jednodniowe? no i czy są to posty o wodzie czy też dieta o-w dr. Dąbrowskiej? Bardzo dziękuję Ci za wszystkie odpowiedzi!
LoveWinter napisał(a):
Generalnie panowanie nad stresem zapewnia odpowienidą harmonię w życiu i brak chorób.
anna napisał(a):
Coś w temacie stresu.
Wszystko jest kwestią podejścia…
https://www.ted.com/talks/kelly_mcgonigal_how_to_make_stress_your_friend#t-139295
Monika napisał(a):
Dzień dobry, mam pytanie odnośnie diety Daniela. Czy pani ja stosowała?. Bardzo mnie przerażają te kryzysy ozdrowiencze. Czy naprawdę trzeba aż tylu tygodni czy można ją skrucic?
Marlena napisał(a):
Stosowałam, da się przeżyć – o ile mamy pozytywne nastawienie, odpowiednią intencję i wyraźnie wyznaczone cele, to nic nie jest dla nas straszne. Dla chcącego nie ma nic trudnego. 🙂
Na początek możesz robić krótsze sesje, zależy co chcesz osiągnąć. Przeczytaj najpierw książki dr Dąbrowskiej.
IZA napisał(a):
Jak wiec uzupelnic kolagen w diecie? Prosze o jakas pomocna informacje.
Marlena napisał(a):
Kolagenu nie musisz koniecznie dostarczać w diecie, ponieważ ustrój nasz jest taki mądry, że go sobie samodzielnie produkuje (niezbędna jest do tego procesu m.in. witamina C).
A co jeśli będziemy pożerać kurze nóżki pełne kolagenu? Jeśli zjemy nawet gotowy kolagen, to tak czy inaczej nasz ustrój musi te wielkie molekuły cudzego kolagenu najpierw w procesie trawienia rozbić na poszczególne aminokwasy i następnie (przy współudziale m.in. witaminy C) tworzy z nich „swój” kolagen. Kura nie jadła przecież kolagenu, a go w swoich nóżkach posiada, bowiem też ma swoją kolagenową fabryczkę – podobnie jak my. Skoro kura może produkować swój kolagen nie jedząc kolagenu, to i my tym bardziej. 😉
Potrzebne nam jest zatem tylko jedno: utrzymywanie naszej fabryczki kolagenu w doskonałym stanie i dostarczanie jej wystarczającej ilości surowca do budowy kolagenu (między innymi sporej ilości świeżych warzyw i owoców, bo tam jest witamina C bez której proces kolagenogenezy nie zajdzie). Bo z pustego i Salomon nie naleje. Ludzie nie jedzący wystarczającej ilości świeżych warzyw i owoców gdzie jest witamina C szybciej tracą swój kolagen: starzeją się szybciej, mają więcej zmarszczek, z wiekiem siadają im stawy i dopada osteoporoza – sypią się jednym słowem. Kolagen się zużywa, a ustrój nie dostaje surowca do odbudowania kolagenowych zapasów, skoro ktoś odżywia się głównie mięsem, nabiałem, produktami zbożowymi i słodyczami, a świeże warzywa i owoce traktuje jedynie jako ozdobny dodatek na talerzu (lub w najlepszym razie „przystawkę”). Wystarczy popatrzeć co ludzie wykładają na taśmę przy kasie w markecie: są to głównie produkty niezawierające witaminy C, a to ona jest kluczowa do wytwarzania kolagenu. Mnie moje problemy ze stawami, zmarszczkami czy łamliwymi paznokciami dosyć szybko zniknęły (i stało się to gdy byłam już w wieku dojrzałym, po czterdziestce) gdy dokonałam rewolucji w swojej diecie stawiając świeże warzywa i owoce (oraz wyciskane z nich na świeżo w domu soki) na pierwszym miejscu.
IZA napisał(a):
Pewnie masz racje. Ja przez braki kolagenu mam okropna skore. Tak mysle, ze przez to. Na calym ciele mam jak gdyby „za duzo” skory, stad ogrom rozstepow i wiotka skora, ktore doprowadzaja mnie do placzu. W wieku okolo 20 lat mialam problemy z odzywianiem, przez co moja waga wahala sie w zakresie 53 do 69 kg. Teraz doszly bardzo duzo ilosci popekanych na nogach naczynek, niestety na to sposobu nawet nie znalazlam na akademii witalnosci. Biore jednak witaminy, pogryzam owoce i warzywa i licze na jakis choc drobny plomyk nadziei, ze wreszcie cos sie zmieni i bede mogla wyjsc bez skrepowania do znajomych, w letnim stroju.
Marlena napisał(a):
Na temat kruchości naczyń krwionośnych znajdziesz informacje w artykułach otagowanych „witamina E”: https://akademiawitalnosci.pl/tag/witamina-e/
Owoce i warzywa powinno się zjadać i wypijać każdego dnia w masowych ilościach, a nie „pogryzać” 😉
IZA napisał(a):
Oczywiscie, ja uwielbiam owoce i warzywa!
Dziekuje bardzo za pomoc. Na pewno poczytam.
Klara napisał(a):
A ja mam pytanie do Ciebie Marleno ale również do osób, które Twojego bloga czytają. Myślę, że ma ono trochę wspólnego ze stresem w życiu codziennym. Mianowicie, jak odmawiacie jedzenia znajomym, rodzinie kiedy wiecie, że to co Wam serwują jest niezdrowe? Można odmówić raz, drugi ale też nie chcemy przecież tych osób ranić czy być niegrzeczni. Jakiś czas temu byłam na uroczystości u koleżanki. Nagotowała się, napiekła ale ja wiem, że z tego wszystkiego tylko ziemniaki do obiadu były zdrowe. Reszta to właściwie śmieci i nawet surówki, które mogłyby uratować sytuację były kupne i pełne cukru i chemii… Zjadłam, przecież nie będę siedziała przy pustym talerzu ale źle się z tym czułam. Takich sytuacji jest przecież więcej, za chwilę obiad u teściów, babci , jakieś urodziny, imieniny… Co robić?
p.s. Jestem w 11 dniu postu Daniela i moje obłączki zniknęły ze wszystkich paznokci poza kciukami. Niesamowite, nawet nie zwróciłam na to uwagi dopóki nie przeczytałam komentarzy 🙂
Marlena napisał(a):
Klaro, ja podzielam zdanie dra Ornisha: nie jest ważne co jemy przez 5 dni w roku, ważne jest co i jak jemy przez pozostałe 360. Oczywiście jeśli jesteśmy zdrowi, bo w przypadku gdy jesteśmy na coś chorzy i mamy zaleconą dietę to sprawa ma się inaczej.
Ale załóżmy że jesteśmy ogólnie zdrowi, mamy swoje zasady dietetyczne, trzymamy się ich, a tu nagle wypada uroczystość rodzinna. Co wtedy? Otóż nic, mamy zawsze ten margines tych naszych 5 dni w roku! A co jeśli wypadnie więcej? Nic. Jeśli to będzie nawet 10/355 czy 20/345 to też nie umrzemy od tego. Naprawdę nie ma co się stresować czy wpadać w paranoję albo pouczać innych jak mają żyć. Ważne by być DZISIAJ razem, by pobyć wspólnie przy tym stole DZISIAJ, by cieszyć się swoją obecnością, by coś uczcić, uświętować, radować się, docenić wysiłki gospodarzy jakie by one nie były! 🙂
OK, stwierdzamy, iż na stole są śmieci? Cieszmy się więc wspólnie razem z innymi tymi śmieciami DZISIAJ (tylko dzisiaj, bo po powrocie do domu my wiemy, że mamy NASZĄ dietę, którą trzymamy na co dzień i wiemy, że po powrocie do domu wracamy na nasze własne tory trzymając się naszych zasad).
Klara napisał(a):
Tak też robiłam bo jak tu odmówić babci zjedzenia naleśników czy szarlotki podsypanej mooocno cukrem? 🙂 Teraz nie będę się tak bardzo tym przejmowała po prostu. Mam jeszcze pytanie Marleno, bo wiem że też swojego czasu jadłaś daleko od zdrowego jedzenie, czy nie masz tak, że jak zjesz ciasto na takiej uroczystości to wraca ten głód cukrowy i masz ochotę na więcej?
Marlena napisał(a):
Nie, nie wraca głód cukrowy. Po zmianie diety mam inną mikroflorę jelitową, nie domagającą się wiecznego spożywania cukru. Połączenia neuronowe w mózgu też zostały zmienione i wytrenowane na nowo. Więc nie – nie ma powrotu do cukrowego nałogu. Teraz mogę jak każdy zdrowy człowiek pozwolić sobie na okazjonalny kawałek czegoś słodkiego podczas uroczystości rodzinnej i nie ciągnie mnie by wziąć drugi kawałek.
Klara napisał(a):
No to teraz jestem gotowa na nowe życie 🙂 Dziękuję Ci Marleno za wszystkie porady i za cierpliwe odpisywanie. Jakaś Opatrzność mnie sprowadziła na tą stronę 🙂 Jestem w 14 dniu postu Daniela i cieszę się właśnie kryzysem ozdrowieńczym. Pewnie jeszcze nie raz skorzystam z tej Twojej cierpliwości 😉 a w przyszłym tygodniu zaopatrzę się u Ciebie w produkty i przepisy. Póki co pochłaniam kolejne artykuły, coraz mądrzejsza, coraz zdrowsza. Pozdrawiam gorąco
Marlena napisał(a):
Gratulacje, Klaro, i wszystkiego najlepszego na tej nowej drodze życia!
zelda napisał(a):
pytanie troche z innej beczki, co na białe plamki na paznokciach? lekarz mi powiedział, że mam jeść więcej sera co jest troche bzdurą moim zdaniem. Plamki mam od kilku lat
Marlena napisał(a):
Prawdopodobnie niedobór cynku, wapnia, żelaza, witamin z grupy B.
zelda napisał(a):
troche dziwne, bo wg badań mam to w normie, tylko lekki niedobór witaminy d i b12.
zelda napisał(a):
w jakich ilościach suplementować cynk, wapń i żelazo przy sporych brakach?
Marlena napisał(a):
A masz stwierdzone te braki i wiesz na ile są spore czy są to tylko Twoje domysły?
zelda napisał(a):
to są domysły, ale mam też białe plamki na paznokciach. Jest bezpieczne suplementowanie, jeśli nie wiem czy mam braki?
Marlena napisał(a):
Najbezpieczniejsza jest zawsze żywność. Najlepiej zrobić badanie pierwiastkowe włosa (szukaj w internecie pod tym hasłem, włosy wysyłamy do badania, wyniki dostajemy na maila).