Sól i cukier! Takie dwa produkty codziennego użytku w kuchennej szafce. Są tak zwyczajne, że większość ludzi nie zastanawia się co w nich może być nadzwyczajnego.
Praktycznie nie ma dnia by cukierniczka i solniczka nie szły w ruch, ale już nad ich zawartością mało kto czyni jakiekolwiek przemyślenia.
Słodzenie i solenie to czynność tak odruchowa jak umycie rąk – jakiekolwiek mydło wystarczy i żadne wielkie czynności intelektualne z aktem mycia rąk raczej związane nie są.
To duży błąd i dzisiaj zdradzę Wam dlaczego.
Po co w ogóle używamy cukru i soli – to jasne: do przyprawiania potraw, chcemy zmienić (poprawić) ich smak.
Długie lata używałam najzwyklejszego białego cukru i zwykłej najtańszej spożywczej białej soli. Nawet nie miałam pojęcia, że to czym solę i czym słodzę może mieć jakikolwiek wpływ na moje zdrowie.
Oczywiście wiedziałam to co wszyscy: cukier szkodzi (tuczy, powoduje próchnicę itd.) a sól sprzyja nadciśnieniu i dlatego obie substancje należy stosować „z umiarem”.
Słyszałam też, że cukier brązowy jest nieco „zdrowszy” od białego, ale że był droższy i miał dziwny sraczkowaty kolor – w sklepie do koszyka wędrował śliczniutki i dobrze mi znany od dzieciństwa biały.
Słyszałam też, że sól kamienna (ta szara) jest zdrowsza od od białej, ale że wkurzało mnie jej zbrylanie, mała sypkość i odpychający brudny kolor – do koszyka w sklepie wkładałam śliczniutką i super sypką bialutką sól.
Teraz już jestem mądrzejsza i zwykłego cukru mogę użyć co najwyżej do zrobienia sobie peelingu cukrowego podczas kąpieli, podobnie jak rafinowanej białej warzonej soli.
Do wkładania obu substancji do wnętrza mojego ciała ochota mi minęła, gdy zaczęłam pogłębiać moją wiedzę na ich temat. Zewnętrznie tak, ale wewnętrznie – nie polecam.
Cukier i sól w swojej rafinowanej formie mają w moim domu bana po wsze czasy.
Czym najlepiej słodzić?
O rafinowanym cukrze w kryształkach podobnie jak o syntetycznych słodzikach pisałam już wcześniej, dla tych co odwiedzają witrynę pierwszy raz linki poniżej:
- https://akademiawitalnosci.pl/10-sposobow-rujnowania-twojego-zdrowia-przez-cukier/
- https://akademiawitalnosci.pl/cukier-juz-nie-krzepi/
- https://akademiawitalnosci.pl/mit-brazowego-trzcinowego-cukru/
- https://akademiawitalnosci.pl/czego-mozesz-nie-wiedziec-o-slodzikach/
Rafinowany cukier to produkt silnie przetworzony, który albo jest czystą sacharozą i nie zawiera żadnych dodatkowych walorów odżywczych (biały) albo zawiera minimalne, śladowe ilości minerałów pochodzących z surowca, z którego został wyciągnięty (cukier brązowy, a i to pod warunkiem, że nie został podbarwiony karmelem i sprzedany nam jako „zdrowy brązowy cukier”).
Aby taki produkt złożony z czystej lub niemal czystej sacharozy zmetabolizować, składniki mineralne zostają przez nasz system pobierane z zapasów zmagazynowanych w naszych tkankach.
Czyli wpuszczamy do swojego wnętrza zwykłego złodzieja: sam od siebie nic nie daje (z wyjątkiem krótkiej chwili słodkiej przyjemności odczuwalnej przez kubki smakowe), ale za to kradnie i wyprowadza cenne zapasy, utrzymujące nas w zdrowiu i witalności.
Dodatkowo jest neurotoksyną – niestety uzależnia. Wyjść jednak z cukrowego nałogu jest rzeczą stosunkowo nieskomplikowaną, pod warunkiem, że wiemy jak to zrobić – gdy już silna wola nie wystarcza.
Dużo cenniejsze odżywczo od cukru są melasy, które są produktem ubocznym przy przemysłowej produkcji kryształowego cukru: zawartość sacharozy jest tam tak mała (zazwyczaj stanowi nie więcej jak połowę zawartości), że nie opłaca się jej odzyskiwać.
Ale za to tam znajdują się cenne substancje odżywcze na których nam zależy, pochodzące z surowca (żelazo, potas, magnez, witaminy z grupy B itd.).
Moją ulubioną melasą jest karobowa, którą często dodaję do ekspresowego trzyminutowego kremu czekoladowego, dzięki czemu ten zdrowy deser nabiera ciekawego karmelowego posmaku.
Oprócz melasy najbezpieczniejszą i odżywczo cenną opcją jest używanie po prostu suszonych daktyli: sprawdzą się w wielu recepturach na domowe zdrowe desery (ciasta i ciasteczka, kremy, trufle itp.). Owszem, mają sporo kalorii, ale też i sporo witamin i minerałów (A, C, niacyna i inne z grupy B, potas, żelazo, magnez itd.).
Jeśli chodzi o inne naturalne słodzidła, to używam z rzadka w niektórych przepisach kulinarnych jedynie odrobinę syropu klonowego lub pszczelego miodu z uwagi na ich charakterystyczny smak.
Ten ostatni owszem ma podobnie jak syrop klonowy sporą kaloryczność i wysoki indeks glikemiczny, ale też i stwierdzone właściwości prozdrowotne.
Gorzej sprawa ma się z syropem z agawy (osobiście nie używam), który przez marketingowców został nieźle wypromowany, natomiast jego rzekome walory zdrowotne to już dorobiona do reklamy bajka.
Dr Gregger z nutritionfacts.org porównując różnego typu słodzidła stwierdza, że pomiędzy cukrem a syropem z agawy praktycznie nie ma różnicy: ich zdolność antyoksydacyjna i walory odżywcze wynoszą w obydwu przypadkach okrągłe ZERO.
Szkoda wyrzucać pieniądze na syrop z agawy będący niemal czystą fruktozą (podobnie jak syrop fruktozowo-glukozowy), tyle że w płynnym wydaniu i po wielokrotnie wyższej cenie. Podobnie ma się sprawa z syropem ryżowym.
Od czasu do czasu można posłodzić stewią (najlepiej w postaci wysuszonych listeczków zmielonych na proszek, a nie gotowego przetworzonego słodzika w tabletkach), o ile komuś nie przeszkadza charakterystyczny posmak glikozydów, co jest wadą stewii (zaletą zaś niewątpliwie zerowy indeks glikemiczny).
Warto pamiętać, że roślinka o nazwie stewia przez ludy tubylcze była wykorzystywana głównie do celów leczniczych, a nie jako codzienny masowy zamiennik białego cukru, zaś badania nad stewią trwają nadal i naukowcy nie wydali jeszcze ostatecznego werdyktu nad jej długotrwałym oddziaływaniem na nasz organizm.
Na razie wiadomo, że u szczurów stewiozydy w jelitach są pod wpływem bakterii jelitowych przetwarzane w stewiol, dosyć toksyczną substancję bo powodującą uszkodzenia DNA.
Niestety my ludzie mamy również te bakterie w jelitach, toteż odpowiednie instytucje dopuściły stewię do obrotu, ale z wyznaczeniem dziennego limitu jej spożycia, 4 mg/kg masy ciała.
Darujmy sobie zatem wszelkie „teorie spiskowe” (rozgłaszane głównie przez handlujących stewią) o tym jakoby stewia długo nie była dopuszczana do sprzedaży choć jest szalenie bezpieczna i zdrowa. Niestety NIE do końca tak jest.
Dopóki nie będzie badań długoletnich, to przyjmijmy, że dwie szklanki napoju słodzonego dziennie stewią są dopuszczalne (choć ja osobiście stewię stosuję okazjonalnie, a nie codziennie: po prostu nie bardzo mi ona smakuje), ale problem mogą mieć ci, którzy zaczną masowo w dużych ilościach stosować stewię jako zamiennik cukru, wierząc marketingowcom od stewii, jakoby była ona otwierającym bramy raju cudownym słodzikiem pozbawionym jakichkolwiek efektów ubocznych.
To może być nie tak do końca prawdą. Niewykluczone, że po prostu stewię spotka ten sam los co syrop z agawy. 😉
Poliole
Kolejną grupą słodzideł są poliole (ksylitol, glicerol, sorbitol, mannitol, erytrytol itd), zwane inaczej alkoholami cukrowymi, choć kompletnie nie mają nic wspólnego z alkoholem ani upić się nimi również nie sposób – ot, takie nazewnictwo chemiczne.
Są to substancje naturalnie występujące w owocach i warzywach, niektóre z nich są też w niewielkich ilościach produkowane przez nasze jelita.
Poliole nie powodują uzależnienia, nie mają wpływu na powstawanie próchnicy (ksylitol wręcz przeciwnie, ma stwierdzone antybakteryjne działanie, można go nawet używać w roli pasty do zębów, co lubią szczególnie dzieci), nie karmią kandydozy, nie fermentują w jelitach jak cukier stołowy (nie próbujcie też piec drożdżówki na ksylitolu, to się po prostu nie uda!).
Dodatkowo mają niższy indeks glikemiczny od stołowego cukru oraz niższą kaloryczność. Wydawałoby się – słodzidło idealne, choć podobnie jak cukier są to również produkty przetworzone.
Niestety pomimo wielu zalet problem może być z przyswajalnością: niemal wszystkie poliole (z jednym wyjątkiem o którym za chwilę) dość szybko wiążą wodę w jelitach wywołując problemy gastryczne czyli wizytę w toalecie.
Może to stanowić czasem swego rodzaju zaletę. Nie da się bowiem tego zjeść na raz zbyt wiele, w przeciwieństwie do cukru, którym możemy opychać się bez opamiętania (co wiele osób czyni, wychodząc na tym zdrowotnie jak Zabłocki na mydle).
Najbardziej znany i rozpowszechniony na rynku ze wszystkich polioli to ksylitol, zwany inaczej cukrem brzozowym, ale czy najlepszy? Otóż okazuje się, że wcale nie!
Ma on co prawda najlepszy marketing, ale nie jest wcale taki najlepszy. Kaloryczność ma co prawda sporo mniejszą niż cukier (ok. 240 kcal/100g, cukier 400 kcal/100g), indeks glikemiczny również (IG=8), ale jego wadą jest to, że dosyć łatwo wiąże wodę w jelitach.
Dopiero po jakimś czasie regularnego spożywania ksylitolu w naszych jelitach pojawiają się bakterie zdolne trawić większe ilości ksylitolu, natomiast gdy dopiero zaczynamy naszą przygodę z ksylitolem, to musimy wprowadzać go do menu ostrożnie, aby nie skończyła się rychłą wizytą w toalecie.
Który poliol jest zatem najlepszy? Otóż bezkonkurencyjny okazał się mało dotychczas znany poliol jakim jest erytrytol. Warto zapamiętać nazwę, bo obstawiam, że to właśnie erytrytol będzie najjaśniej świecącą gwiazdą wśród polioli, a nie ksylitol.
Odkryłam go przypadkiem oglądając materiały na witrynie dra Greggera (nutritionfacts.org). Jak się okazuje ten powszechnie występujący w winogronach, grzybach, wodorostach czy gruszkach poliol oprócz posiadania wszystkich zalet ksylitolu, ma jeszcze inne dodatkowe plusy:
– ma działanie antyoksydacyjne: spowalnia niszczycielskie działanie wolnych rodników opóźniając tym samym procesy starzenia oraz wzmacniając nasz system odpornościowy
– ma bardzo niską kaloryczność (24 kcal/100g czyli jeszcze 10 razy mniej od ksylitolu)
– indeks glikemiczny ma bliski zeru (ważne dla cukrzyków ale nie tylko)
– słodycz równą 70% słodyczy stołowego cukru i niemal identyczny smak (tu bardzo podobnie jak ksylitol)
– bardzo małe molekuły, w związku z czym jest łagodniejszy dla żołądka: nie powoduje tak szybko biegunki jak popularny ksylitol.
Wkład w rozwój przemysłowej produkcji erytrytolu ma… Polska: proces prowadzący do biosyntezy erytrytolu z glicerolu odbywa się za pomocą szczepu drożdży Yarrowia lipolytica Wratislawia wyodrębnionego przez zespół polskich naukowców pod przewodnictwem prof. Waldemara Rymowicza.
O ile ksylitol każdemu kojarzy się z Finlandią (to tam pierwszy raz wyprodukowano go na skalę przemysłową z drewna fińskich brzózek), o tyle erytrytol powinien z Polską! 🙂
Erytrytol jest można rzec słodzidłem „trzy w jednym”: ma smak cukru, zerowy indeks glikemiczny stewii i działanie antybakteryjne ksylitolu, a przy tym kaloryczność mniejszą niż marchewka, do tego wszystkiego dołóżmy jeszcze, że odmładza i utrzymuje w zdrowiu zwalczając wolne rodniki, zaś spożycie erytrytolu nawet w jednorazowej ilości 50 g nie grozi biegunką jak to by miało miejsce w przypadku ksylitolu.
Czyli razem mamy w sumie to, co lubimy najbardziej – przyjemne z pożytecznym, sześć w jednym nawet, a nie trzy 😉
Podsumowując: słodzenie MOŻE być zdrowe, pod warunkiem, że do słodzenia używamy tego co nam zdrowia przydaje, a nie co go zabiera.
Wybierajmy więc do słodzenia produkty mające oprócz słodkiego smaku również witaminy, minerały i/lub zdolność antyoksydacyjną.
Suszone owoce jak morele, daktyle czy rodzynki (zblendowane na pastę) to absolutny numer jeden, ponadto naturalne melasy, niewielkie ilości stewii, pszczelego miodu oraz mające antyoksydacyjne i antybakteryjne działanie poliole (na szczególną uwagę zasługuje erytrytol, ale popularny ksylitol też od biedy ujdzie w tłoku).
Czym zaś najlepiej solić?
Ta sama zasada odnosi się też i do nadawania potrawom smaku słonego. Najtańsza sól biała rafinowana zawiera niemal czysty chlorek sodu, a więc jest to związek dwóch zaledwie pierwiastków (chloru i sodu), jak wiadomo związek niezbyt szczęśliwy ponieważ gdy jest przyjmowany w nadmiarze sprzyja zapadalności na niemiłe choroby.
Wszystkie badania na temat szkodliwości soli dotyczyły zresztą białej soli kuchennej rafinowanej, a nie soli prawdziwej, tej pełnej mikroelementów.
Podobno ryba wyciągnięta z morza i wsadzona do pojemnika z wodą posoloną zwykłą rafinowaną solą szybko pożegna się z tym światem.
Chlorek sodu to po prostu tandetna podróbka prawdziwej soli, bardzo ulubiona przez producentów przetworzonej żywności (podobnie jak biały cukier czy ocet spirytusowy) – jest bowiem śmiesznie tania i dlatego powszechnie dodawana do przemysłowo produkowanych produktów noszących mylącą nazwę „spożywczych”: wędliny, sery, przekąski, słodycze, keczupy, sosy, dania gotowe, zupki w proszku itp.
Takich rzeczy nie kupujemy.
O wiele bardziej opłacalne jest wyrzucić z naszej solniczki białą, śliczną i sypką sól rafinowaną (niech Cię ta radosna sypkość nie zmyli, to dzieło antyzbrylaczy dodanych do chlorku sodu) i zakupić na jej miejsce sól z prawdziwego zdarzenia: może czasem brzydszą wizualnie (np. szarą) ale za to zdrowszą.
Czyli taką, w której oprócz chlorku sodu (aczkolwiek w niewielkich ilościach dla nas bardzo pożytecznego i wręcz niezbędnego) będzie zawarte całe bogactwo innych cennych minerałów.
Na dobrą sól uzupełniającą ważne minerały i dbającą o prawidłowe pH nie ma co żałować, choć te naprawdę dobre sole nie kosztują 99 groszy za kilo 😉
– sól morska nierafinowana, bez antyzbrylaczy
– szara nierafinowana sól kamienna (np. kłodawska)
– różowa krystaliczna sól himalajska
Zwykła tania biała sól przyda się zaś do celów gospodarczych. Sól morska z uwagi na obecne zanieczyszczenie akwenów (i chemiczne i radioaktywne po Fukushimie) też nie będzie optymalnym wyborem moim zdaniem.
Całkiem dobra jest nasza polska szara sól kamienna (kłodawska) pod warunkiem że kupujemy nierafinowaną, ja używam jej głównie do przetworów.
Najbardziej ze wszystkich rodzajów soli cenię sobie jednak w mojej kuchni różową sól himalajską. I to nie tylko ze względu na bogaty i pełny, „okrągły” smak. Ta sól ma jeszcze na dodatek przecudny kolor, który wprawia mnie w dobry humor ilekroć po nią sięgam 🙂
Ten kolor ma dlatego, że jest pełna mikroelementów (za różowy kolor odpowiadają związki żelaza). Można ją kupić drobną (do kuchni) lub grubą (np. do kąpieli).
Jakie walory zdrowotne ma sól himalajska?
– oprócz chlorku sodu (w formie koloidalnej, 85%) zawiera ponad 80 różnych mikroelementów utrzymujących nas w zdrowiu i witalności, w tym jod, magnez, cynk, żelazo i wapń (zawartość wszystkich minerałów 15%). Sól himalajska nie wymaga dodatkowego jodowania.
– ma strukturę krystaliczną, co poprawia przyswajalność tych mikroelementów jak również likwiduje konieczność stosowania antyzbrylaczy
– pomaga usuwać toksyny i śluzy z organizmu
– pomaga zwalczać stany zapalne, alkalizuje ustrój
– jest chyba najczystszą solą na naszej planecie, bowiem wydobywa się ją ręcznie w Himalajach gdzie przeleżała wiele milionów lat, zaś powstała wtedy, kiedy to jeszcze atmosfera i wody były nieporównywalnie czystsze niż ma to miejsce dzisiaj.
– dodana do kąpieli świetnie usuwa zmęczenie
– lampy i świeczniki solne wykonane z różowej soli himalajskiej nie tylko zdobią pomieszczenia ale też korzystnie wpływają na jonizację powietrza, usuwając z niego zanieczyszczenia.
Nadużywanie soli czy cukru wynika nie tylko z faktu, że znajduje się ona w żywności przetworzonej. Po sól czy cukier sięgamy dlatego, że po prostu się przyzwyczailiśmy jadać potrawy „na słodko” albo „na słono”.
Tymczasem np. większość warzyw ma już w sobie wystarczającą ilość sodu i z reguły nie wymaga dosalania.
Zamiast gotować warzywa np. w osolonej w wodzie gotujmy je na parze, aby zachowały w sobie wszystkie minerały. Tak ugotowany ziemniak, kalafior czy fasolka szparagowa są smakowite same w sobie.
A gdy już musimy coś posolić – używajmy do tego celu naturalnej i nieoczyszczonej soli bogatej w mikroelementy (tutaj przoduje sól różowa himalajska), zaś do słodzenia tam gdzie można dodawajmy pełne witamin i minerałów daktyle.
Organizm nam za to pięknie podziękuje zdrowiem i witalnością. 🙂
Naturoterapeutka i pedagog, autorka książek, e-booków i szkoleń, założycielka Akademii Witalności, niestrudzona edukatorka, promotorka i pasjonatka zdrowego stylu życia. Autorka podcastu „Okiem Naturopaty”. Po informacje odnośnie konsultacji indywidualnych kliknij tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/naturoterapia-konsultacje/
Agita napisał(a):
A co z syropem słodowym jęczmiennym bądź ryżowym? (Często są polecane dzieciom razem z syropem klonowym) I czy erytrytol dla dzieci też będzie okej? Pozdrawiam.
Marlena napisał(a):
Przecież napisałam w artykule o ryżowym i generalnie sięgajmy po melasy a nie syropy. A erytrytol jest jak najbardziej dla dzieci wskazany, bo jest łagodniejszy dla małych brzuszków (nie sprzyja tak rozwolnieniu stolca jak ksylitol), a resztę wszelkich właściwości (antybakteryjne, chłodzące itd.) ma takie same.
malakaloria napisał(a):
Zastanawia mnie zawartość fluoru w różowej soli himalajskiej, i jego wpływ na nasz organizm ?
Marlena napisał(a):
Fluor jest mikroelementem koniecznym dla naszego zdrowia. Jedynie co to nie należy przesadzać z jego dostarczaniem, bo pośród wszystkich chlorowców to akurat chloru potrzebujemy najwięcej, a jodu najbardziej, a z uwagi na masę atomową fluor wypiera z naszych tkanek inne halogeny. Tu mamy jednak sytuację, że jest i jod i fluor razem, a nie sam fluor jak np. w paście do zębów. Raczej nie ma powodów do obaw skoro dostarczane są jednocześnie obydwa.
Do Nguyen Tien napisał(a):
No dobra, a teraz pytanie czy sól himalajska to nie przypadkiem nasza Kłodawska , podobno tam nawet wydobywa sie błękitną sól, nie wspominając juz o różowej 😛 I z jakiej kopalni wydobywają te sól himalajska?;p Slyszalem podobno ze nawet nie z himalajakow tylko z kopalni oddalonej o 300 mil od himalajów:p To ja juz wole nasza sol kamienna szarą nierafinowaną 😛 Prawdziwa himalajska to mega droga jest, żadne 5 zl za kilo ;d
Marlena napisał(a):
Nie – himalajska to himalajska, a kłodawska to kłodawska. Ja stosuję zamiennie obie.
Tomasz Trawienny napisał(a):
Wyczerpujący artykuł. 🙂 Co do soli jeszcze… Mit o jej szkodliwym wpływie rozpanoszył się jak Kraków długi i szeroki – głównie za sprawą soli kuchennej, którą pozbawiono wszelkich związków mineralnych, a tym samym przestała sprzyjać zdrowiu. Co innego, jeśli jemy himalajską, dla przykładu. Ciekawostka: im człowiek zdrowszym, tym może (i powinien) jeść więcej soli, nawet 4-5 gramów. U zdrowych jednostek procesy metaboliczne wzmagają się, przez co utrata soli wzrasta. A straty należy uzupełniać.
agniecha napisał(a):
A co z glukozą? Też nie?
Marlena napisał(a):
Nie bardzo, po co Ci puste kalorie?
Kamila Kama napisał(a):
Czy sól himalajska nie traci swoich właściwosci podczas gotowania?
Używać jej tylko do saletek itp a kamiennej/morskiej do gotowania czy np.do pieczenia chleba?
Marlena napisał(a):
Kamilo śmiało można do wszystkiego używać himalajskiej soli: i na zimno (sałatki) i na ciepło (gotowanie, pieczenie).
Ada napisał(a):
Doskonały materiał o cukrze, nawet mi się odechciewa (nie na długo jednak niestety):
Rafinowany cukier – najsłodsza trucizna
https://wolnemedia.net/zdrowie/rafinowany-cukier-najslodsza-trucizna/
Co do rzekomej szkodliwości stewii, to powiem szczerze, nie wierzę, jeśli zrobią wiarygodne badania na Japończykach, to co innego:
Jednak prawdziwa karierę zrobiła w Japonii, gdzie od 30 lat na stałe zadomowiła się w przemyśle spożywczym. Jest tam używana do produkcji słodyczy, lodów, napojów, gum do żucia. Stewią słodzi się produkty mleczne, przyprawia tradycyjne sosy sojowe. W japońskich restauracjach i kawiarniach ma też stałe miejsce na stole jako zdrowsza alternatywa cukru. Kraj „kwitnącej wiśni” jest swoistym rekordzistą jeśli chodzi o produkcję, konsumpcję słodzika stewiowego, którego spożycie wynosi tam kilka tysięcy ton rocznie.
Choć stewia znana była Europejczykom od dawna, nauka zajęła się nią dopiero pod koniec XIX wieku. Jej klasyfikacji botanicznej podjął się szwajcarski botanik Bertoni, zaś chemik dr Rebaudi jako pierwszy zbadał substancje odpowiedzialną za słodki smak liści. W publikacji z 1918 roku Bertoni podkreślił ogromne walory zdrowotne stewii oraz jej znaczenie jako substancji słodzącej, która jego zdaniem mogłaby z powodzeniem zastąpić stosowaną już wtedy szkodliwa sacharynę. Uwypuklił takie jej zalety jak: nietoksyczność, ogromny potencjał słodzący, możliwość stosowania w postaci naturalnej jako ususzony, sproszkowany liść.
https://www.zdrowa-zywnosc.pl/artykuly/20-stewia-tajemniczy-miodowy-lisc
Ada napisał(a):
Acha, co do próchnicy zębów od cukru, to też chyba jakaś bujda na resorach 😉 (tak, wiem, wszędzie o tym trąbią), ja zjadam naprawdę wielkie ilości słodyczy (od kilkunastu lat) i mam ponadprzeciętnie zdrowe zęby. Otyłość mi również nigdy nie groziła i nie grozi;)
Marlena napisał(a):
To przykre, że wpadłaś w uzależnienie od cukru, Ado 🙁
Ada napisał(a):
Jest chyba jeszcze gorzej, bo obiło mi się o uszy, że teraz zakłady cukiernicze nie słodzą już nawet cukrem, tylko jakimiś innymi chemicznymi gównami, bo taniej! Masakra po prostu.
Mnie się marzą słodycze słodzone stewią, ale raczej tutaj jeszcze długo na to poczekamy, póki co oczywiście planuję rzucić, zawsze od jutra 😉
Teraz mam plan po tłustym czwartku 😀
Harnaś napisał(a):
Z mojego doświadczenia wynika, że cukier można wyeliminować ograniczając jego spożywanie po trochę. Najpierw z herbaty, potem z kawy, potem zamiast ciastka jakieś owoce, bakalie itd.
agniecha napisał(a):
Ale glukoza podobno działa pozytywnie na mózg. Natomiast nie wiem czy karmi się nią candida i czy zakwasza organizm. A miód? Karmi candida?
Marlena napisał(a):
Jedynie poliole nie fermentują i karmią candidy, tak jak napisałam w artykule.
Ada napisał(a):
Jeszcze taki artykuł znalazłam:
Kiedy w 1991 roku wydane przez FDA Zastrzeżenie Importowe zakazało importu do USA stewii American Herbal Products Association (Amerykańskie Stowarzyszenie Produktów Ziołowych) zauważyło, że dowody wymagane do zatwierdzenia stewii jako środka spożywczego są znacznie liczniejsze niż wymagane przy aspartamie.
Mimo, iż w Paragwaju i sąsiednich krajach dobroczynność stewii jest powszechnie znana od stuleci, dzięki FDA w USA nie uzyskała statusu GRAS (Generally Recognised As Safe – ogólnie uznana za bezpieczną) i w 1994 roku „zabronione jest stosowanie jej do spożycia przez ludzi”.
Jest zadziwiające i niepojęte jak to możliwe, że FDA w swojej całej przeszłości dokonywała tak licznych niegodziwości, o których w 1992 roku profesor Uniwersytetu Tulane James P. Carter napisał książkę „Gangsterstwo w medycynie – blokowanie alternatywnych rozwiązań”, zakazuje stewii nie tylko na USA, ale na cały świat, na który ma jakiś wpływ? Jak ktoś taki może być wielkim autorytetem?
Wspaniali prawnicy stworzyli wspaniałe Prawo Międzynarodowe. Połączony Komitet Ekspertów FAO/WHO ds. Dodatków do Żywności (Joint Expert Committee on Food Additives; w skrócie JECFA) stwierdził w raporcie na temat stewiozydu, że u szczurów „stewiozyd nie wchłania się łatwo w początkowym odcinku jelita, lecz jest przed wchłonięciem hydrolizowany do stewiolu”. Stwierdzono wyższą toksyczność stewiolu niż stewiozydu , lecz zapomniano dodać, że dawki zostały przekroczone 1500 razy w przeliczeniu na dzienną dawkę, jaką musiałby spożyć człowiek w przeliczeniu na swoją masę ciała. W/w JECFA również dopatrzyła się, że stewia cechuje się przewlekłą toksycznością, działaniem rakotwórczym i możliwym działaniem na męską płodność. I w tym przypadku w badaniach nieco przedawkowano. Podano zwierzętom płyn stewiowy zamiast wody pitnej w takiej ilości, że w przypadku człowieka wynosiłoby to 2,8 litra w niecałe pół godziny. Gdyby to wszystko było prawdą, to w rejonach Paragwaju w ogóle nie powinno być dzieci.
Naukowy Komitet ds. Żywności (Scentific Committee on Food; w skrócie SCF) przygotował dla Komisji Europejskiej „Opinię na temat stewiozydu jako substancji słodzącej”, która została przyjęta 19 czerwca 1999 roku. Stwierdza w niej , że „nie przedstawiono żadnych stosownych danych, które umożliwiłyby ocenę bezpieczeństwa handlowych produktów z tej rośliny”.
Stewia jest szeroko wykorzystywana w Azji. Japoński przemysł używa stewii zamiast sztucznych słodzików od 36 lat, a mimo to nie było żadnych doniesień na temat zaburzeń zdrowotnych wywołanych przez stewię. Podobnie Chiny od 1985 roku nie zanotowały żadnego przypadku zaburzeń chorobowych i nie cierpią na żadną bezpłodność.
Wprost przeciwnie. Stewia ma wiele dobroczynnych właściwości, wstrzymuje próchnicę zębów i jest stosowana do past do mycia zębów np. z dodatkiem ceramic EM. Słynny szczeciński naturoterapeuta medycyny ajurwedyjskiej Miłosz Woźniak poleca do mycia zębów zamiast pasty używać sproszkowaną suszoną stewię. Stewia może być wykorzystywana w kontroli ciśnienia krwi, stosowana przy leczeniu cukrzycy typu II, leczeniu raka skóry i leczeniu kandydiozy.
Dzięki wątpliwemu zakazowi stosowania w przemyśle spożywczym w naszym kraju czy w UE stewia nie jest znana ogółowi społeczeństwa i marginalnie stosowana. Przez niegodziwość wielkiego biznesu aspartam zwyciężył ze stewią. Pieniądz i kłamstwo panują nad światem w obliczu prawa, złego przekupnego prawa. Prawda poniosła klęskę. Natomiast w Japonii susz stewiowy zużywany jest na tony. Firmy takie jak Sunkist i Nestle stosują stewię jako substancję słodzącą, a Coca-Cola w Japonii używa stewii w swojej Diet Coce. Jest też masowo używana do słodzenia sosu sojowego i marynowanych warzyw. Obecnie przemysł japoński stara się od paru lat uzyskać aprobatę Codexu Alimentarius dla stewiozydów.
Są to bardzo płonne działania, gdyż Codex Alimentarius idzie w przeciwnym kierunku.
Reszta pod linkiem: https://wegedzieciak.pl/printview.php?t=6707&start=0&sid=649700c563fca883914f8b117bfaff21
Marlena napisał(a):
Stewia rzecz jasna będzie zdrowsza od słodzików syntetycznych natomiast ten artykuł to same zachwyty, a nie bierze pod uwagę wspomnianych przeze mnie w artykule za i przeciw, lecz jest utrzymany w tonie „teorii spiskowych”, który zwyczajnie wzbudza we mnie zawsze podejrzliwość. Tak już mam 😉
Ada napisał(a):
Ależ nie, wkleiłam specjalnie fragment z badaniami dotyczącymi stewiolu. Jeśli przekroczysz dzienne spożycie soli himalajskiej 1500 razy, jestem święcie przekonana, że na zdrowie Ci to nie wyjdzie 😉 I zapewne uszkodzi DNA 😉
We mnie zwyczajnie natomiast wzbudza podejrzliwość dyskredytowanie substancji, które nie dość, że mają niezwykły potencjał bycia zamiennikiem dla toksycznych odpowiedników, to jeszcze maja nadzwyczajne właściwości lecznicze. Też tak mam 😉
Natomiast udowodnione spiski nie są już „teoriami”.
Marlena napisał(a):
Oczywiście, że wszystko można przedawkować. Natomiast analizując problem wydaje mi się użyteczne rozważać i zalety i wady substancji. Tak też wyraziłam się na temat stewii w artykule. Nie dyskredytowałam jej przecież, lecz zaleciłam ostrożność, a to duża różnica. Niektórzy obżerają się codziennie czekoladą pomimo, iż ziarna kakaowca przez ludy tubylcze nie były NIGDY pochłaniane bez opamiętania jedynie dla przyjemności, lecz służyły celom leczniczym lub były używane przy obrzędach religijnych. Nie mieli oni laboratoriów i „badań naukowych” a jednak wiedzieli, że ziarna kakaowca oprócz dobroczynnego działania gdy podane w niewielkiej ilości mają w sobie także składniki toksyczne zaburzające pracę systemu gdy zostaną podane w za dużej. Tak samo ze stewią: nie wydaje mi się słuszne bezkrytyczne zachwycanie się nią ani robienie z niej masowego zamiennika cukru, którego można sobie pochłaniać ile się chce, „bo w Japonii robili badania”. Za każde badania ktoś płaci jeśli ma w ich wynikach interes. I to nie jest teoria spiskowa tylko tak już po prostu jest, prawa rynku tak działają. Na wszystko można zrobić „badania naukowe” i oficjalnie przyjąć takie lub inne stanowisko podane do wiadomości publicznej. Wszystko jest fajnie i interes się kręci dopóki nie pojawiają nowe badania obalające poprzednie, a potem rzecz jasna następne obalające te obalające. Welcome to science! 😉
Chyba wolę zostać przy wskazówkach jakie mają dla nas prymitywne tubylcze ludy 😛
Ada napisał(a):
„Oczywiście, że wszystko można przedawkować. Natomiast analizując problem wydaje mi się użyteczne rozważać i zalety i wady substancji.”
Oczywiście, ale nie widzę, żebyś ostrzegała np. przed nadmiernym spożyciem „soli himalajskiej”, gdyż jest toksyczna i mutagenna, tymczasem:
Chlorek sodu:
„Ostra ustna toksyczność [LD50, dawka, przy której połowa badanych zwierząt ginie], 3000 mg/kg [szczur]… Przewlekły wpływ na ludzi: mutagenny dla komórek somatycznych ssaków… Nieznacznie niebezpieczny w przypadku kontaktu ze skórą, po spożyciu lub inhalacji. Najniższa opublikowana śmiertelna dawka (Lowest Lethal Dose) [człowiek]… 1000 mg/kg… Wpływa niekorzystnie na układ rozrodczy ludzi (toksyczność płodu, aborcja) drogą wewnątrz-łożyskową… U podatnych kobiet może zwiększyć ryzyko toksemii w ciąży… Może powodować działania niekorzystne dla rozrodczości i wady wrodzone u zwierząt, zwłaszcza szczurów i myszy (toksyczność płodowa, aborcja, nieprawidłowości układu mięśniowo-szkieletowego i wpływu na matkę [na jajniki, jajowody])… Może wpływać na materiał genetyczny (mutagenny)… Spożycie dużych ilości może podrażniać żołądek… nudności i wymioty. Może wpływać na zachowanie (spastyczność mięśni/skurcz, senność), organy zmysłów, metabolizm i układ krążenia. Ciągłe wystawienie na jego działanie może powodować odwodnienie, przekrwienie wewnętrznych narządów oraz śpiączkę…”
„bo w Japonii robili badania”
„Stewiozyd został również zaakceptowany jako dodatek słodzący w Korei Południowej oraz powszechnie jest stosowany w Chinach, Tajwanie i Malezji. W Chinach z liści stewii produkuje się herbaty, które zaleca się „dla wzmocnienia apetytu, lepszej przemiany materii, dala odchudzania, dla zachowania młodości i jako słodka niskokaloryczna herbatka”. W USA szerokie zastosowanie produktów przeróbki rośliny stewia rozpoczęto w roku 1995, a już w 1997 r. Pentagon opierając się na nich całkowicie zmienił dietę żywieniową armii. Od roku 1986 stewia uprawiana jest na Ukrainie, na Krymie. W roku 1987 technologia uprawy i materiał siewny zostały przekazane do Uzbekistanu a w 1991 r. do Rosji.
Doktor Daniel Morey pisze: „Najwięcej doświadczeń i testów nad bezpieczeństwem stosowania stewii jako zamiennika cukru przeprowadzono w Japonii. Rezultaty badań toksyczności produktów otrzymanych z przetworzenia stewii zawsze dawały wynik ujemny. Nie zauważono przy tym odchyleń charakterystyk chromosomów, raka, defektów przy urodzeniach, nowotworów, oraz negatywnych procesów zmiany wagi ciała.”
Podczas IX Ogólnoświatowej Konferencji poświęconej problemom cukrzycy i długowieczności, która odbyła się w 1990 r. w Chinach, stwierdzono że stewia jest jedną z najbardziej cennych roślin sprzyjających podniesieniu bioenergetycznych możliwości człowieka, pozwalających prowadzić aktywny tryb życia do głębokiej starości. Za swoje właściwości została tam stewia nagrodzona złotym medalem.
Instytut Higieny i Żywienia przy Ministerstwie Zdrowia Ukrainy, począwszy od roku 1986 przeprowadził szereg badań medyczno-biologicznych, higienicznych, biochemicznych, morfologicznych, fizyko-chemicznych, dotyczących wpływu stewii na żywe organizmy. W ich wyniku udowodniono, że produkty otrzymane z przetworzenia rośliny stewia, przy ich długotrwałym spożywaniu są absolutnie nieszkodliwe dla zdrowia. Nie stwierdzono żadnych ujemnych efektów. Zmniejszenie wagi po 31 dniach wyniosło 5-7 kg. U zwierząt z cukrzycą i nadwagą zaobserwowano pozytywne oddziaływanie na wymianę węglowodanów i lipidów.”
https://www.bomi-stewia.pl/warto-wiedziec/4-o-stewii
„Za każde badania ktoś płaci jeśli ma w ich wynikach interes.”
A kto „sponsorował” / stał za przytoczonymi przez Ciebie badaniami nad stewią?
„Chyba wolę zostać przy wskazówkach jakie mają dla nas prymitywne tubylcze ludy.”
„W Ameryce Południowej liście stewii były używane jako naturalny słodzik od ponad 1500 lat.”
A które prymitywne tubylcze ludy stosowały erytrytol?
______________________
Czy spożywanie stewii jest w pełni bezpieczne?
Często można się spotkać z doniesieniami, że sztuczne słodziki są rakotwórcze (szczególnie aspartam). Czy naturalna stewia jest w pełni bezpieczna?
W Ameryce Południowej liście stewii były używane jako naturalny słodzik od ponad 1500 lat.1 Miliony Japończyków używa stewii od ponad 30 lat jako słodzika i brak doniesień o szkodliwym działaniu.2
Badania naukowe:
Z artykułu opublikowanego w 1985 roku wynikało, że stewiol (produkt rozpadu stewiozydu i rebaudiozydu) w obecności ekstraktu wątrobowego szczurów jest mutagenem.3 Odkrycie to zostało podważone ze względu na błędy proceduralne – przetwarzając dane w ten sposób można by wykazać, że nawet woda destylowana ma właściwości mutagenne.4
W kolejnych latach przeprowadzono testy biologiczne, na zwierzętach i hodowlach komórkowych. Niektóre sugerowały, że stewiol i stewiozydy mogą być słabymi mutagenami 5,6, ale większość badań wykazało brak szkodliwych efektów. 7,8
W przeglądzie z 2008 roku 14 z 16 cytowanych badań pokazało brak genotoksyczności stewiozydu, 11 z 15 badań pokazało brak genotoksyczności stewiolu i żadne z badań nie wykazały genotoksyczności rebaudiozyd A. Nie ma dowodów, aby składniki stewii przyczyniały się do powstawania nowotworów lub wad wrodzonych. 7,8
W 2006 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przeprowadziła gruntowną analizę ostatnich badań doświadczalnych nad stewiozydem i stewiolami, przeprowadzonych na zwierzętach i ludziach. Stwierdzono, że „stewiozyd i rebaudiozyd A nie są genotoksyczne w warunkach in vitro lub in vivo i że genotoksyczność stewiolu i niektórych jego pochodnych tlenowych in vitro nie występuje in vivo.”9
Sytuacja prawna:
Rebaudiozyd A lub wszystkie glikozydy stewiolowe są dopuszczone do stosowania jako słodzik w Unii Europejskiej, Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach.
Dopuszczenie stosowania glikozydów stewiolowych w Unii Europejskiej:
10 marca 2010 ANS (The Panel on food additives and nutrient sources added to food) opublikował opinię naukową o bezpieczeństwie glikozydów stewiolowych, przygotowaną na prośbę Komisji Europejskiej. Badania pokazały, że substancje nie są rakotwórcze ani nie wiążą się z innymi negatywnymi efektami. Jednocześnie ustalono dopuszczalne dzienne spożycie (ADI – Acceptable Daily Intake) 4 mg na kilogram masy ciała.10 Materiały te zostały przesłane do Komisji Europejskiej11, która 11 listopada 2011 r. przyjęła rozporządzenie20 dopuszczające stosowanie glikozydów stewiolowych w 31 różnych kategoriach żywności, w tym w napojach, deserach, słodyczach i słodzikach. Wcześniej produkty ze stewii sprzedawane były w Polsce jako kosmetyk do użytku zewnętrznego.
https://stewia.info.pl/bezpieczenstwo-prawo.php
Jednym słowem, opowieści o szkodliwości stewii można między bajki włożyć.
Marlena napisał(a):
Przecież nie napisałam, że stewia jest szkodliwa, tylko że należy rozsądnie ją spożywać. A erytrytol człowiek zjada odkąd w ogóle wkłada do gęby jakiekolwiek owoce i warzywa, jest on także naturalnym składnikiem naszych tkanek, rodzimy się z erytrytolem w tkankach, ale nie ze stewiozydami czy produktami ich rozpadu. I taka jest różnica 🙂
jolecka napisał(a):
Ado, szacunek za wnikliwość. W tym roku posieję stewię w swoim ogrodzie. Ciekawe jaka jest na świeżo…Kupię też torebkę erytrytolu w celu porównania :)))
Eli napisał(a):
A co sądzisz na temat cukru kokosowego oczywiście nierafinowanego
Marlena napisał(a):
Jak dotąd nie używałam kokosowego cukru.
Agata napisał(a):
Marleno, co proponujesz jako alternatywę dla zwykłego cukru przy pieczeniu ciast? Czym zastąpić przepisową „szklankę cukru”? Testowałam już ksylitol, ale, faktycznie, ciasto wychodzi marne.
Marlena napisał(a):
Pojęcia nie mam, ja robię ciasta witariańskie, bez pieczenia. Piekę czasem odmładzające pierniki albo ciasteczka z siemienia, ale tam idzie miód albo poliol jaki mam akurat pod ręką (ksylitol, erytrytol).
Marta napisał(a):
Można posłodzić np. daktylami – namoczonymi i zmiksowanymi. Lub owocami – np dodać potarte jabłka, czy zmiksowane banany
mam napisał(a):
ciasta z ksylitolem wychodza bardzo dobre 🙂
Monika napisał(a):
Marleno a co z fruktozą? Widziałam na półkach obok zdrowej żywności. Pozdrawiam Serdecznie
.ja napisał(a):
Znów artykuł, który otwiera oczy na to, że codzienne przyzwyczajenia mają wpływ największy na nasze zdrowie. I te przyzwyczajenia najtrudniej zmienić, bo się tak wryły w naszą rzeczywistość, że nawet ich nie zauważamy, tak jak napisałaś 🙂
Ja ostatnio zostałam uświadomiona, że herbata to nie tylko herbata, ale np. aromaty, których nie powinniśmy spożywać i zaczęłam baczniej się przyglądać temu, co piję. a tyle czasu mi uciekło, nawet o tym nie pomyślałam.
a odnośnie słodzików – co z fruktozą? również słyszałam różne opinie na ten temat.
Ania napisał(a):
Marleno, a nie jest tak ze w twoim artykule zachwycasz sie erytrytolem.? To jest tez zastanawiające.
Marlena napisał(a):
Erytrytol jest moim odkryciem sprzed niemal roku i faktycznie jestem nim zachwycona, bo też i ten właśnie poliol ma wiele zalet (jakie ma cukier, stewia i inne poliole razem wzięte), nie wykazując przy tym szkodliwości czy toksyczności. Nota bene poliole w przeciwieństwie do takich na przykład glikozydów stewiolowych są naturalnym składnikiem naszych tkanek i płynów ustrojowych (np. nasze jelita wytwarzają codziennie niewielkie ilości polioli wskutek zachodzącej tam fermentacji). Erytrytol znajduje się np. w ludzkim nasieniu, soczewce oka, plazmie, płynie mózgowo-rdzeniowym.
Luna napisał(a):
He he nie słodzę, nie solę i żyje. Uważam, że naturalny smak potraw najlepiej wydobywają zioła. Żartuje, że słodyczy najbardziej lubię śledzie, ale czasem używam też miodu, np. do sosu vinaigrette. Uważam, że to kwestia przyzwyczajenia, ponieważ całą rodzinę odzwyczaiłam od soli i cukru, choć wcześniej sporo używali. Kiedy jadamy poza domem prawie wszystko jest dla nas przeraźliwie słone lub za słodkie.
aga napisał(a):
Marleno czy możesz podać(tutaj lub na adres e-mail) gdzie zaopatrujesz się w erytrol? Czy można, podobnie jak ksylitolu, dodawać go do przetworów(powidła np.)?
Marlena napisał(a):
Można śmiało gotować, piec itd.
aga napisał(a):
A sorki, nie kliknęłam w link do Twojego sklepu. Poza tym wiem, wiem palnęłam gafę ze zmęczenia, ale już poprawiam nie erytrol, a erytrytol 🙂
Ania napisał(a):
No tak mozna sie zachwycac bo erytrytol jest produktem nowej generacji ale jednak jest to produkt przetworzony. Ja jednak zostane przy syropie klonowym i daktylach ktore przez wieki używane dają mi poczucie bezpieczeństwa tego co wkładam do swojego organizmu. Erytrytol póki co nie jest produktem ratującym życie wiec po co go stosować .?
Marlena napisał(a):
Erytrytol nie jest „nowym wynalazkiem”, istnieje odkąd istnieją owoce i warzywa, codziennie go zjadamy, od tysiącleci było nie było, choć rzecz jasna nie w formie krystalicznych cząsteczek, lecz wplecione w szereg innych związków zawartych np. w winogronach. Dla mnie osobiście ważne są własności antyoksydacyjne ertytrytolu, oprócz wymienionych w artykule szeregu innych jego zalet i tylko jednej wady: owszem, jest to produkt przetworzony, choć jego cząsteczki są naturalnym składnikiem mojego organizmu, więc jakby też nie wprowadzam „obcego” na pokład. Nie mamy ponadto enzymów trawiących erytrytol, jego molekuły zostają wydalone w niezmienionej formie. Nie bardzo tutaj widzę jakieś dla mnie niebezpieczeństwo.
Czuję się bardziej bezpiecznie z erytrytolem niż z syropem klonowym, który jest w dużej mierze po prostu sacharozą w płynie, w dodatku również przemysłowo przetworzoną. Jednak podczas gdy moje ciało nie produkuje ani pikograma syropu klonowego (sacharozy), to erytrytol produkuje jak najbardziej. Dodam, że nie mam na celu przekonania Ciebie do erytrytolu, lecz jedynie wyjaśniam przyczyny mojego osobistego punktu widzenia.
Ania napisał(a):
prof. Rymowicz mówi ze w Polsce powstaje 70 000 ton gliceryny inaczej glicerol, który powstaje np przy produkcji biopaliw – biodiesla . I wlasnie z takich ” odpadów” produkuje sie erytrytol. Jednak syrop klonowy jest mniej przetworzony:)
Ania napisał(a):
A jeszcze dodam ze syrop klonowy to nie tylko ” czysta sacharoza” syrop klonowy Zawiera także znaczną ilość kwasu abscyzynowego (ABA) – U człowieka związek ten stymuluje wydzielanie insuliny przez komórki trzustki oraz uwrażliwia komórki tłuszczowe na jej obecność. Działanie antynowotworowe zaobserwowano jako hamowanie proliferacji (namnażania) komórek nowotworowych w przypadku raka płuc, prostaty, piersi, okrężnicy i mózgu. Z tego też względu syrop klonowy stał się głównym składnikiem jednej z naturalnych metod leczenia nowotworów opracowanej wg. dr. Ryke Greed Hamer. Co ciekawe syrop klonowy zawiera quebecol z grupy polifenoli ktory ma działanie ANTYOKSYDACYJNE.
Marlena napisał(a):
No ja niestety jako były cukroholik trzymam się od sacharozy wszelkiego typu grzecznie ale z daleka 😉 Czasami jak napisałam w artykule – użyję klonowego w jakimś przepisie z uwagi na specyficzny smak. Natomiast wysoka zawartość sacharozy (obok minerałów rzecz jasna) i wysoki IG powoduje, że w mojej kuchni jest raczej rzadko używany. Podobnie jak melasy (też przetworzone, też wysoka zaw. sacharozy, też minerały owszem ale i wysoki IG). Po prostu każda z substancji ma jakieś minusy. Erytrytol ma ich dla mnie osobiście najmniej. To jest moja osobista opinia, wyraziłam ją w artykule i absolutnie nie liczę na to, że moje opinie będą zgodne z opiniami należącymi do reszty świata. Ponieważ z racją jest jak z d*pą – każdy ma swoją. Więc nie ma o co kruszyć kopii. Pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Wszystko człowiek „z czegoś” musi produkować i mieć jakiś surowiec wyjściowy. Aby np. powstała witamina C konieczna jest fermentacja cukrów. Zachodzi ona zarówno w naszym garnku z kiszoną kapustą jak i w fabryce produkującej krystaliczną witaminę C. Z tym, że w naszym garnku witamina C jest produktem ubocznym przy produkcji kiszonej kapusty, a w fabryce ten proces toczy się w sposób zaplanowany. Natomiast aby powstał poliol o nazwie erytrytol potrzebna jest fermentacja innej substancji z grupy polioli – glicerolu, który może być na przykład produktem ubocznym przy produkcji biopaliw, ale nie jest odpadem. Odpad to coś, co już do użytku żadnego się nie nadaje, a tutaj mamy do czynienia z użyteczną substancją, która może być dalej wykorzystana – do różnych celów i w różnych gałęziach przemysłu.
Ania napisał(a):
Produkty uboczne kiedys nazywane były odpadami. Jednak kazdy przedsiębiorca chce zarobić jak najwiecej i szuka sposobu by wszystko wykorzystać i miec z tego zysk. I tak odpad =produkt uboczny. A wit c to przecież ratuje zycie, wiec jestem za. Natomiast te wszystkie słodzidła typu ksylitol, erytrytol i im podobne to jakies wymysły szalonych chemików i ich managerow byle tylko sprzedać i to za duża kasę i jeszcze robią do tego piekna otoczka typu: nasz organizm z tego sie składa wiec nie moze mi zaszkodzić. I co z tego? Przecież glicerol kosztuje 0,70 zł \ kg a erytrytol cos ok 70 zł- czysty zysk z ODPADU? Ja tego świństwa nie wezme do ust. Chce jedzenia nie przetworzonego i zdrowego i wtedy bede zdrowa. Z zdrowymi pozdrowieniami Ania
Marlena napisał(a):
Oczywiście, że przedsiębiorstwo prowadzi się dla zysku, od działań charytatywnych są inne instytucje 😉 A słodzidła typu ksylitol czy erytrytol są wymysłami chemików dokładnie w taki sam sposób jak biały rafinowany cukier. Tyle tylko, że NIE są subsydiowane przez rząd i dlatego tyle kosztują (pomijając fakt, że wymagają procesu naturalnej fermentacji, a ta zabiera przeliczalny na pieniądze czas, którego produkcja białego cukru nie wymaga). Jak już chcesz nieprzetworzonego prosto z rąk Matki Natury, to tak jak wspomniałam daktyle albo miód pszczeli wraz z plastrem. Ewentualnie stewia jako wysuszone listki. Syropy, melasy czy poliole już nie bardzo – wszystkie są dziełem rąk ludzkich.
Ania napisał(a):
Trzymając sie z daleka od sacharozy, nie możemy zajadać sie owocami które sacharozę zawierają.
Marlena napisał(a):
Nie znam osób uzależnionych od owoców, ale znam bardzo wiele osób uzależnionych od sacharozy. Ponadto owoce zawierają również cenny dla naszego zdrowia błonnik którego w syropie klonowym brak.
Ania napisał(a):
W sokach wyciskanych nie ma blonnika a sacharoza jest – i tez nie znam nikogo uzaleznionego od świeżo wyciskanych soków . Ja myśle ze te wszystkie niby uzależnienia siedzą głęboko w naszej głowie i to tylko od nas samych zalezy co z tym zrobimy.
Marlena napisał(a):
Zapewniam Cię, że moje uzależnienie od cukru nie było wcale „niby”. Dosyć treściwie zrujnowało mi życie. Natomiast świeżo wyciskane soki mi je przywróciły. A to co w głowie to swoją drogą 😉
IA napisał(a):
A słyszałaś o bardzo szkodliwym działaniu ksylitolu spożywanego regularnie?
Marlena napisał(a):
Nie jest wykluczone, że może tak być. Tak jak napisałam jeśli chcemy mieć pewność to używajmy tylko całkowicie nieprzetworzonych darów natury, bo te na pewno jeszcze nikogo nie zabiły: suszonych daktyli i niewielkich ilości surowego miodu lub suszonych listków stewii. Pozostałe produkty (syropy, melasy, poliole) są dziełem ludzkich rąk, zawsze w jakiś sposób przetworzone. A jeśli już mamy od czasu do czasu używać w domu poliol to erytrytol będzie lepszym wyborem niż ksylitol, z uwagi na mniejszą toksyczność i bardziej naturalny proces produkcyjny. Jeśli mamy używać syrop to prędzej klonowy, bo ma więcej wartości niż z agawy czy ryżowy. Jeśli miód to nie „mieszankę miodów z UE i spoza UE” tylko surowy miód prosto od bartnika itd. Jednym słowem w miarę możności wybierajmy zawsze to co najlepsze, najbardziej wartościowe i jak najmniej oddalone od natury.
kowalus napisał(a):
Margaret Thatcher:
– „Nie idź za tłumem, bo nigdzie nie dojdziesz.” 🙂
Jakże to mądre, również w kwestii żywienia! Chyba w każdej kwestii w naszym życiu to ma zastosowanie.
Na deser kilka innych najlepszych cytatów tej wspaniałej Pani:
– „Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy. ”
– „Powołanie do życia Unii Europejskiej było największą głupotą naszych czasów. „, „UE jest skazana na niepowodzenie, gdyż jest czymś szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów.”
obywatel napisał(a):
witam,ja mam do pani takie pytanie czy zna pani chorobę i możliwości ewentualnej walki z nią chodzi o dystrofie duchenne”a ? czy sa znane pani jakies możliwości walki z nia czy chorego czeka nieunikniona smierc z jej powodu ?
Marlena napisał(a):
Myślę, że w przypadku każdej choroby należy zadbać o naturalną dietę pełną witamin, minerałów i antyoksydantów, co może spowodować poprawę komfortu życia, a w wielu przypadkach również ustąpienie symptomów (jeśli urodziliśmy się zdrowi) lub spowolnienie biegu choroby (jeśli się z nią urodziliśmy, bo jest uwarunkowana genetycznie). Po prostu każdy człowiek potrzebuje witamin, minerałów i antyoksydantów, nawet ten obciążony genetyczną chorobą. Jedzenie ma znaczenie – w każdym przypadku! 🙂
nuxy napisał(a):
zatrzymałam się dziś w sklepie przy półce z solami i zgłupiałam. jak już widziałam sól morską albo kamienną, z Wieliczki, na boku małymi literkami było napisane: sól jodowana, czasem z dodatkiem środka przeciwzbrylającego. No i nic nie kupiłam. Ale w domu mam sól kamienną niejodowaną do przetworów [niestety, też z przeciwzbrylaczem :/], od biedy się nada?
biopaczka napisał(a):
Syrop z agawy to czysta sacharoza…? Gorzej, to w większości fruktoza (nawet do 90%), reszta to glukoza.
Marlena napisał(a):
Dziękuję za zwrócenie uwagi, miało być fruktoza 🙂 Poprawione.
grzegorzadam napisał(a):
Dzień dobry Marleno !
Mam 4 pytania:
1. herbaty czerwonej pu-erh..?
Pije bardzo dużo zielonej – taki nałóg jakby mam..
Reklamuje się ją – PU-ERH jako cos och ach 🙂 jako cenne uzupelnienie zielonej..
Że specjalnie fermentowana, napoj cesarzy i ze boska jest ..i taaake tam roznosci..
a mialem okres ze pilem tego duzo bo chcialem schudnac, wynik byl mizerny.
Od 2 stycznia 2014 bo „wejsciu” na bezgluten schudlem do dzisiaj bez wysilku 9 kg !!! do tego jedzenie wg ANDI, wit. c, len w roznych konfig. i smieci z kuchni do kosza.:) samopoczucie nie do opisania! spie kilka godzin na dobe, ale za to jak „kon”, energia – fantastico )
2.
W skali ANDI szukalem czegoś na temat grzybów – na necie są rozbieżne oceny, a lubimy w domu pieczarki – polskie są niezle podobno, ale nigdzie nia ma info o bezpieczeństwie pod katem chemii i pestycydow.
I w tabeli nic nie znalazlem..
Wg opinii weganskich grzyby mogą zastapic produkty miesne – przeciwnicy ze to tylko ciezkostrawna rzecz bez wartosci..
3. Wszedlem na CHEOPSA przypadkiem – Autor zamieszcza Twoje wpisy, czy mozna faktycznie buforowac wit.c – soda oczyszcz. i weglanem wapnia jednoczesnie ??
– bardzo szeroko opisuje gosc tez wersje liposomalna w nawiazaniu do Twoich metod..
4. czy zbuforowana witaminą c – soda oczyszczona chemicznie czy tez biochemicznie
zmienia swoje wlasciwosci, chodzi mi czy tak samo alkalizuje ustroj w odniesieniu do metod dr Simonciniego ?
Czy to ” wsio rawno” czy jednak powstala sol ma inne dzialanie ??
Pozdrawiam serdecznie
Grzegorz
Marlena napisał(a):
Grzegorzu:
Ad. 1: Jeśli już czerwona to Roiboos, jest naprawdę napakowana minerałami i antyoksydantami nie zawierając przy tym kofeiny czy teiny. No i smaczniejsza jakby.
Ad. 2: Grzyby leśne kumulują w sobie witaminę D, pieczarki też jeśli nie rosły po ciemaku. Ja grzyby cenię i lubię, kiedyś napiszę artykuł dlaczego.
Ad. 3: Nie próbowałam, a z chemii wszystkiego nie pamiętam.
Ad. 4: Na temat Simonciniego czytałam niewiele, nie znam w szczegółach jego metody. Dożylnie pacjentom chorym na raka podaje się jednak L-askorbinian sodu. I działa. Dożylnie. A jak doustnie to nie wiem, ale lipo na pewno działa tak jak dożylnie podany L-askorbinian sodu (ta oryginalna czyli komercyjna lipo jest na bazie mieszanki askorbinianów, bodajże sodu i wapnia).
grzegorzadam napisał(a):
Probuje zdrowotnych „experymentow” z teściową i jej cukrzycą wraz z dną moczanową…
Wrocila z sanatorium w gorszym stanie jak wyjechala – bo to bylo na stawy !!
– a nie na cukrzyce !!, a do sniadania pyszne chrupiace buleczki !
A pan doctor to powiedzial zeby jadla co lubi bo i tak wszedzie jest cukier !! …
Czy „oni” tego nie wiedza czy robią to celowo ??
Kilka dni gut malina, ale wczoraj sama sobie „zagęścila” zupke mąką – bo jak taka rzadką jesc.. a dzisiaj pierogi ruskie, no jak nie jak tak !
” Pszeniczny brzuch” W. Davisa powinien byc obowiazkowa lektura w szkolach wszystkich typow – od podstawowej do wyzszych !!! 🙂
Po odrzuceniu glutenu u mnie detoks cukrowy „zrealizowal sie” sam – ochota na cukier spadla do zera !! jak cos mnie bierze to 1-2 lyzki miodu gryczanego jem jak landrynke, lub kostka czekolady gorzkiej w taki sam sposob..
Co ciekawe ta chocolat po zmianie dietki jest duzo „słodsza” niz kiedys ..
Dlaczego tego nie ma w tv ???!!!
A moze Ty Marleno ? 🙂
grzegorzadam napisał(a):
Dlaczego tych oczywistych dla nas TREŚCI nie ma nigdzie poza netem ?
Davisa tez sprowadzaja do parteru. Są książki, ale bez dostepu do tv….cóż..
Polecam – na necie a jakze.. – wywiad radiowy z dr Leonardem Coldwellem !
ze Zdrowia w Naturze.
Duzo zbieznosci z „nasza” dr Dąbrowska – ale i inne ciekawe stwierdzenia..
Jakies „ktosie” chcialy go wysadzic w powietrze wraz z rodzina, robia take rozne psikusy i psikuski.
Albo dr Johanna Budwig 7- krotnie nominowana do Nobla i… i nic! ,
90 % „nieuleczalnych” uzdrowien to jednak za malo na Nobla 🙂
Na „polskiej” wikipedii nie ma takiej osoby.. no comments.
pozdrawiam
Grzegorz
grzegorzadam napisał(a):
Dr Coldwell wyleczyl wlasna mamę z nieuleczalnych chorób – wszyscy w rodzinie
doctora umierali na raka .. ( genetycznie – to co piszesz Marleno !! ) 🙂
jako nastolatek jezdzil w USA na wykłady znanych wówczas znakomitości – lata 60-te ubiegłego wieku ! naprawdę niezwykły człowiek !!
Probuje jak dr Budwig..
niobet napisał(a):
https://allegro.pl/zielona-kawa-mielona-robusta-1kg-nowosc-ksylitol-i4062719080.html a co sądzisz o tej kawie? wiem że odradzasz kawe ale czy nie była by to jakaś alternatywa dla kawoszy 😉
Marlena napisał(a):
Nic nie sądzę, bo nie próbowałam tego wynalazku. 🙂
kr napisał(a):
Marleno, a co sądzisz trzcinowym cukrze nierafinowanym produkcji firmy Diamant lub Sante ?
Jak się dobrze po sklepach poszpera to może 1kg dostać za około 5pln.
pozdr!
Marlena napisał(a):
Co myślę na temat brązowego cukru pisałam w tym artykule: https://akademiawitalnosci.pl/mit-brazowego-trzcinowego-cukru/ – nie stosuję cukru żadnego i nie polecam żadnego. Rafinowany czy nie, biały czy brązowy – ponoć „zdrowszy” bo zawiera minerały. Są jednak pierdyliardy innych produktów na tej planecie (nieuzależniających i nie będących neurotoksynami), aby dostarczyć do ustroju minerały.
Ewa napisał(a):
Widzialam wczoraj w sklepie sol himalajska. Wyladowala w moim koszyku, jednak wrocila na polke gdy doczytalam,ze jest jodowana.Pisalas, ze nie potrzebuje jodowania, czyli jodowana jest do kitu? Pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Nie wiem, nigdy nie kupowałam jodowanej himalajskiej i nie spotkałam się z takim produktem.
IA napisał(a):
Mam pytanie – kupiłam sól himalajską z dwóch źródeł, ale jedno i drugie opakowanie zawiera sól z Pakistanu, jednak sól w pierwszym jest bardzo różowa, w drugim natomiast blado różowa, prawie biała. Z czego może wynikać ta różnica?
Marlena napisał(a):
Barwa soli zależy od ilości związków żelaza. W jednej partii może być ich mniej (ale za to innych minerałów więcej), a w innych więcej (ale za to innych minerałów mniej).
Asia napisał(a):
Marlenko mam pytanie: wszelkie przetwory z owoców które wymagają cukru oraz syropy np z miszka lekarskiego czy sosny jak tutaj sobie radzić aby korzystać z dobrodziejstw przyrody a nie szkodzić sobie zwykłym cukrem?
Marlena napisał(a):
Syropów nie robię więc nie podpowiem. Jednak konfitury śmiało można robić z dodatkiem polioli (ksylitol, erytrytol) zamiast cukru – wypróbowane, nie psują się i są smaczne.
Maria napisał(a):
Czy erytrytol ma tak samo zbawienne działanie dla zębów jak ksylitol?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Mario tak, pod względem antybakteryjnego działania nie ma różnic pomiędzy tymi dwoma poliolami.
devlieger napisał(a):
Wszystko fajnie, zgadzam się co do sacharozy. Powielasz jednak trochę mitów, zacznijmy od IG, ma on tylko znaczenie, gdy spożycie tłuszczu w naszej diecie przekracza 10%, a paradoksalnie bazując na IG powinniśmy jeść tłusto. Ktoś tu chyba zapomniał, że wszystko co zjemy i tak zamieniane jest w glukozę, bo glukoza jest paliwem dla naszego organizmu,dla naszych komórek, dla naszego mózgu. Uzależnienie od cukru? Od powietrza i wody też jesteśmy uzależnieni, tak funkcjonujemy. IG, kaloryczność, to nie ma najmniejszego znaczenia, jeżeli spożycie tłuszczu nie przekracza 10%. To jest bardzo łatwe do zrobienia na wegańskiej diecie, i to jest optymalne dla naszego układu pokarmowego. Można zjadać 10 000 kalorii dziennie, ale jeżeli będą to w większości węglowodany, to choćby nie wiadomo co robić, nie da się przytyć, to jest po prostu niemożliwe, więc pisanie, że coś ma mniej kalorii od czegoś innego, jest kompletnym nonsensem, w zasadzie powinno być odwrotnie, wysokokaloryczne produkty są dla nas bardziej odżywcze, to powinno mieć znaczenie. Od 5 miesięcy jestem na 80/10/10, w większości jem na surowo, tony cukrów z owoców, tony wysokoglikemicznych ziemniaków czy ryżu, jaki efekt? Efekt jest taki, że przez 5 miesięcy jedzenia ok 600g-1kg cukrów dziennie, mam najniższy poziom cukru we krwi kiedykolwiek (83, czyli prawie na dolnej granicy, a przecież z „naukowego” punktu widzenia funduję sobie cukrzycę typu II). Nie bójmy się cukrów, cukier jest niezbędny do życia, natury nie oszukasz. Na szkodliwości sacharozy jeździ mit o szkodliwości wszelakich cukrów, potem ludzie boją się jeść bananów czy innych owoców, niestety troszkę podkarmiłaś ten mit. Taka ciekawostka na zakończenie: Spośród wszystkich wysokorozwiniętych krajów, w Japonii, w standardowej diecie przeciętnego obywatela, spożycie węglowodanów w stosunku do tłuszczów i białek jest najwyższe (ok 65-70%), nie muszę chyba mówić czym są te węglowodany, bo wiadomo, że w większości jest to „niezdrowy” biały ryż. Jaki jest tego efekt? Najwyższa średnia długość życia, najniższy odsetek zachorowań na choroby cywilizacyjne (m.in. cukrzyca).
Marlena napisał(a):
Napisałam przecież wyraźnie, że cukier DODANY jest szkodliwy i uzależniający i taki zastosowano w opisywanym przez dra Hymana eksperymencie. Cukry naturalnie występujące w darach natury NIE są ani szkodliwe ani uzależniające. Ani żadne w ogóle węglowodany nie są szkodliwe. Ani żadne tłuszcze nawet. Są tak genialnie wplecione pomiędzy inne związki chemiczne! Zawsze powtarzam, że tylko Bozia jest jedynym producentem żywności, któremu warto zaufać 😉 Problem zaczyna się wtedy gdy człowiek zaczyna gmerać przy tym co wytworzyła: dodawać, podsmaczać, docukrzać, dosalać, wypiekać, zapiekać, grilować, smażyć na (rafinowanym, a jakże!) oleju, łączyć od czapy jedno z drugim i takie tam. Potem to wszystko wrzucamy do swojego wnętrza i dziwimy się, że chorujemy. A oprócz IG należy brać pod uwagę ŁG (ładunek glikemiczny), wtedy okazuje się, że taka na przykład rzecz jak arbuz wcale nie jest taki „szkodliwy” dla naszej trzustki pomimo wysokiego IG (72).
devlieger napisał(a):
A od kiedy to produkty z wysokim IG czy ŁG są szkodliwe dla naszej trzustki?
Marlena napisał(a):
A zauważyłeś cudzysłów?
devlieger napisał(a):
Dosładzanie, nawet dla przykładu nierafinowanym cukrem palmowym jest Bee, za to picie nierafinowanych olejów? Samo zdrowie…
Pomimo tego, że nasz układ pokarmowy jest lepiej przystosowany do metabolizowania cukrów niż tłuszczów.
Marlena napisał(a):
Nie sądzę aby normalnemu człowiekowi oleje służyły do… picia. Ja osobiście stosuję olej lniany w raczej symbolicznej ilości, jako jeden z elementów dressingu służącego czasem urozmaiceniu smaku moich sałatek. A tłuszczów jako takich nie warto aż tak demonizować, ponieważ są nam do przemian biochemicznych potrzebne, a pewnych kwasów tłuszczowych nasz organizm nie produkuje.
devlieger napisał(a):
Takie krótkie podsumowanie. Z cukrem chodzi o to, żeby zasilił on nas, a nie patogeny które na nas żerują. Żaden grzybek nawet nie zdąży powąchać cukru z banana, jeżeli nasza krew nie jest zagęszczona przez nadmiar tłuszczu, a nasze komórki nie są „zaklejone” tłuszczem, tylko są gotowe na przyjęcie glukozy.
Asia napisał(a):
Marleno od jakiegoś czasu kupuję ksylitol z Finlandii ale cenowo trochę dużo mi to wychodzi 13 zł za 250 g szukam jakiegoś tańszego ale o wszystkich własciowściach nie podrobionego. Na allegro DoktorPelc sprzedaje za niecałe 28 zł 1 kg ale….
odpisał tak:
Ksylitol z naszej oferty importujemy go z Niemiec, jednak kraj pochodzenia to Chiny. Jako że ksylitol jest organicznym związkiem chemicznym (pięciowęglowy alkohol) i dodatkiem do żywności E967 najważniejsza jest czystość produktu.
Nie jestem pewna czy to byłby dobry wybór proszę Cię o radę
Marlena napisał(a):
Asiu ja jak kupuję ksylitol (ostatnio go nie kupuję, bo przerzuciłam się na zdrowszy erytrytol) to kupuję go zawsze fiński z firmy Danisco. Wpisz w wyszukiwarkę „ksylitol danisco” i masz sporo miejsc, gdzie można go zakupić. Gdy kupuje się 1 kg to jest taniej niż mniejsze opakowanie. Niestety fiński jest droższy niż chiński (ok. 35-40 zł/kg).
wal4c napisał(a):
devlieger:
Krótkich podsumowań w przypadku skomplikowania jakim jest Nasze Zdrowie, proponuję jednak nie stosować…
Otóż, patogeny owszem, współistnieją w naszych organizmach. Zarazem współistnieją mikroorganizmy nam potrzebne. Nasze spragnione glukozy komórki, to zaledwie 10% ilości komórek „obecnych” w nas . Które komórki karmimy, czyż nie ogół? Czy decyduje o tym nasza siła woli? – Chciałbym…
Mam jeszcze jedną uwagę – o Raku. Rak „karmi się” glukozą…
Różowa sól napisał(a):
Bogaty artykuł, jak i wiedza autorki. Miałem również zapytać o kolorystykę soli himalajskiej bo ciekawiło mnie dlaczego jedna jest różowa inna mniej. Jednak wyżej już zostało to wyjaśnione. Nic tylko zrezygnować z soli kuchennej a wybrać sól krystaliczną o wiele bogatszą w minerały.
Iwona napisał(a):
Gdzie kupujesz erytrytol? Na allegro można kupić i erytrol i erytrytol – czy to jest to samo? Gdy szukam. informacji na temat erytrytolu to te dwie nazwy są stosowane. Pozdrawiam, Iwona
Marlena napisał(a):
Prawidłowo erytrytol lub erytryt, C4H10O4: składa się z czterech atomów węgla, dziesięciu atomów wodoru i czterech atomów tlenu. Erytrytol który jest w sprzedaży w sklepiku Akademii pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.
kaska napisał(a):
Odnośnie postu powyżej jest sól himalajska firmy na S. i jest jodowana nie zwróciłam uwagi bo mi na myśl nie przyszło że można dodać jodu, kupiłam tą ze sklepiku mam nadzieję że będzie lepsza bo tamta jakby mało słona chyba że to kwestia smaku.
Iw napisał(a):
a ja mam pytanie jak zadbać o czystość daktyli, tj. oczyścić ze wszystkiego co mogło się do nich przyczepić podczas długiej drogi do nas: tj. podczas suszenia, leżakowania, pakowania, transportu itd. – czy moczenie w wodzie jest wystarczające? jeśli tak jak długo?
Marlena napisał(a):
Kupuj daktyle bio, to nie będziesz mieć tego dylematu.
Agita napisał(a):
Tombak w jednej z książek podaje przepis na recepturę, „która pozwala z cukru – wroga zrobić cukier – przyjaciela” …w skrócie: 75 dag cukru, 200ml wody i 20dag miodu wymieszać i odstawić na 8 dni. W ten sposób szkodliwa sacharoza pod wpływem wody i miodu rozkłada się na glukozę i fruktozę, które są wg. niego zdrowe. Co o tym sądzisz, warto się bawić w takie „rozcieńczanie” miodu?
Marlena napisał(a):
Nie warto. Ale sam miód od czasu do czasu warto spożywać. Cukier zużyjmy do peelingu ciała (bardzo dobry!).
hajduczek napisał(a):
Peeling dobra rzecz, ale ja jeszcze używam BIAŁEGO cukru do produkcji kombuczy, prozdrowotnego napoju fermentowanego. Bardzo polecam, jest łatwy w przygotowaniu, tani i – podobno – bardzo zdrowy!
A co Ty, Marlenko, sądzisz o kombuczy?
Marlena napisał(a):
Kombucza to podobnie jak podpiwek taka zdrowa fermentowana wersja Coli 🙂 Ja jakoś bardziej lubię podpiwek, jak tylko się zrobi ciepło nastawiam. A, i kwas chlebowy (mniam, mniam) – uwielbiam!
hajduczek napisał(a):
Podpiwku nigdy sama nie robiłam, jeśli sposób wykonania jest łatwy – chętnie spróbuję. Może „zapodasz” przepis w sezonie letnim? Bo chyba nie ma go tutaj – czytam od tak dawna, że nie pamiętam:-)
Dla mnie kombucza jest genialna w swojej prostocie – muszę tylko zaparzyć herbatę, posłodzić, dodać „kożuszek” i już, pozostaje czekać na pyszny, zdrowy napój. I robi się zupełnie sam!
Choć muszę przyznać, że w pierwszej chwili nie każdemu smakuje. Poczęstowałam kombuczą kilka osób, bo chciałam się podzielić grzybnią. Pamiętam, że mnie zasmakowała od razu, a tymczasem poczęstowani ludzie zareagowali negatywnie najpierw na zapach, a potem i na smak. Myślę, że jeśli skonsumowali „prezent”, to tylko zachęceni względami zdrowotnymi. Za to mojej 80-letniej mamie smakuje, więc dostarczam jej napój co jakiś czas, mam bowiem w domu prawdziwą fabrykę w letniej porze:-)))
Czekam na przepis na podpiwek! Albo na link do niego, jeśli już recepturę zamieściłaś. Pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Będzie przepis na podpiwek już wkrótce 🙂
dddd napisał(a):
a co gdyby np wpierdzielic cała tabliczke słodkiej czekolady i potem zjesc suplement diety skałdajacy sie z wsyztkim witamin i minerałów w dawkach po 1000% ,istneje mozliwosc ze momentalnie ubytki pobrane z organizmu zostalyby uzupelnione lub wgl wykorzystane na bierzaco z suplementu ? wgl to jakie wit i minerały biora udział wmetabolizowaniu sacharozy ? gdyby wiedziec to mozna by uzupelniac na bierzaco te wit i min .
Marlena napisał(a):
A po co tak kombinować? Czekolada jest (przynajmniej u mnie) przesunięta do kategorii „na święta”. Kiedyś byłam od niej ostro uzależniona, dzisiaj nawet na święta owszem zjem, nie powiem smaczna, ale nie ciągnie mnie już do niej w sensie że MUSZĘ (=mogę spokojnie przejść obok stoiska ze słodyczami czy czekoladami, podobnie jak obok stoiska z alkoholem czy chemicznymi środkami czystości – po prostru zero zainteresowania tymi produktami, bo to nie moja bajka).
Lepiej zamiast całej tabliczki czekolady (uszczęśliwiającej tylko chwilowo) zjeść całe kilo marchewki (np. w postaci soku świeżo wyciśniętego)i nie będziesz miał problemu czy brać po tym suplementy. Dostaniesz taką dawkę „chemioterapii”, że pigułki się chowają 😉
Jarek napisał(a):
Pani Marleno klękam przed tym , co Pani dla nas wszystkich robi i życzę wytrwałości.
Nie poruszony został jeden wynalazek ,który jest na rynku -sól morska niestety z jodem ,o obniżonej zawartości sodu z dodatkiem potasu i magnezu firmy Sante. Skład Sól morska jodowana 70% (sól morska, substancja wzbogacająca: węglan magnezu; jodek potasu), sól potasowa 30%. Piszą ,że rolę antyzbrylacza przejął w tym przypadku magnez. Proszę o komentarz.
Marlena napisał(a):
Jarku nie wiem, ja używam himalajskiej, nie wymaga ona antyzbrylacza.
Joanna napisał(a):
a ja bym była ostrożna co do himalajskiej bo jaką mamy pewność że nie pochodzi z Pakistanu zanieczyszczona fosforem i nie pamiętam czym jeszcze, znalazłam komentarz że do kąpieli jak najbardziej ale co do spożywczego użytku to z rozwagą
Marlena napisał(a):
Sól himalajska MUSI pochodzić z Pakistanu, bo właśnie w tym kraju mieszczą się jej złoża. I zdecydowanie wolę jeśli chodzi o bezpieczeństwo zdrowotne sól himalajską niż morską (po tym co się stało w Fukushimie). No i mamy jeszcze nasze krajowe złoża (np. Kłodawa, szara sól), choć sól krajowa ma inny skład, ale też jest zdrowa. Ważne aby sól była nieoczyszczona, nierafinowana, niebielona, nie uraczona antyzbrylaczem. Ma być taka jak ją Matka Ziemia zrodziła, bez kombinowania jak by ją tu upiększyć aby się konsumentowi spodobała 😉
Joanna napisał(a):
pani Marleno mam prośbę , proszę o podpowiedź w jaki sposób przeprowadzić kurację odtruwania wątroby po chemioterapii. Mama moja jest po pierwszym cyklu, i chciałabym jej jakoś pomóc przede wszystkim chodzi o pozbycie się toksyn, pozdrawiam i czekam na podpowiedź
Marlena napisał(a):
Joanno, zainteresuj się metodą dra Gersona, która znakomicie oczyszcza i odtruwa.
mg napisał(a):
czy można do pasty do zębów
(zrobionej wg podanej przez Ciebie Marleno przepisu) użyć erytrytolu zamiast ksylitolu?
Marlena napisał(a):
Jak najbardziej można.
katka napisał(a):
Czy to znaczy, że syrop z agawy definitywnie powinien wylądować w koszu tak jak inne produkty z czarnej listy?
Marlena napisał(a):
Syrop z agawy mało co różni się od cukru. Tyle że zamiast sacharozy jest to głównie fruktoza, ale nie taka naturalnie występująca jak ma to miejsce w pokarmach stworzonych siłami natury np. w miodzie pszczelim, lecz przemysłowo rafinowana – właśnie z agawy. Skoncentrowana w ten sposób fruktoza naturalnie nie występuje w przyrodzie nigdzie: ani w owocach, ani w miodzie ani w ogóle w żadnym słodkim pokarmie stworzonym siłami natury. W naturze zawsze towarzyszą fruktozie inne substancje potrzebne do jej prawidłowego trawienia: enzymy, minerały, witaminy, błonnik, pektyny czy w końcu inne cukry. Syrop z agawy reklamowany jako „zdrowy i naturalny” tak naprawdę jest produktem procesu rafinacji. Jak mamy już czegoś używać do słodzenia to niech to będą po prostu daktyle, miód czy inne rzeczy wyprodukowane przez naturę (np. dojrzały banan, inny owoc świeży lub suszony). Pozostałe słodzidła stworzone ręką ludzką jak cukier (nawet ten „zdrowy” brązowy), rozmaite melasy, syropy czy poliole (ksylitol, erytrytol itp.) należy używać z dużą powściągliwością lub nawet w ogóle.
Misia napisał(a):
Odwazam sie Marleno na twoim bloga zameldowac. Robisz to super. Trafilam tu szukajac w Internecie informacji o wit. C. Jestem pod wrazeniem jak duzo wiedziec.
Pozdrawiam i jestem tu codziennym gosciem!
Aga napisał(a):
A co jeśli chodzi o syrop z buraków cukrowych? Sama taki zrobiłam ostatnio pierwszy raz, jest to po prostu zagęszczony sok z buraków, słodki jak cukier.
Gośka napisał(a):
Mamy tak wielki BOOM na jak to się mówi:,,zdrową, ekologiczną, niskokaloryczną” żywność że ludzie dostają szału!!! A koncerny zarabiają. Informacje są cząstkowe!Niedokładne!Ludzie słuchają czy czytają tylko urywki!widzą reklamy i myślą ze niskokaloryczne-znaczy zdrowe. I to wpojone używanie oliwy zamiast oleju-bo olej tuczy i jest ,,niezdrowy”,. Kupowanie musli i jogurtu bo to przecież takie zdrowe- a cukru ma do cholery!!!.margaryna -no tak zdrowa bo przecież nie ma tłustych tłuszczy zwierzęcych , no tak lepiej zjadać tłuszcze uwodornione!!!!!Ja mam swoją definicje zdrowia, bo dla mnie zdrowie to dobrostan mojego ciała i spokój mojego umysłu. Co by nie kupić to każdy zakup ma dwa końce. Dlatego jak idę do sklepu to patrze na skład i sprawdzam ile ma w sobie chemii i wybieram to co jest ja najmniej przetworzone, bo co z tego,że batony musli-mają mniej kalorii -no i to zboża, jak niektóre mają wymieniony skład obejmujący 3/4 opakowania. Każdy musi obrać swój kierunek , nie da się kupić produktu idealnego, trzeba wiedzieć na czym w danym produkcie nam indywidualnie zależy. Uważajcie, bo łatwo jest się dać omamić i wpaść w szał i sobie samemu zaszkodzić. Generalnie blog jest naprawdę warty poświęcenia uwagi. ,, otwiera oczy”.
Marlena napisał(a):
Oliwa czy olej to nie znaczenia, oliwa jest też olejem (wyciskanym w oliwek), jednak najważniejszy jest właśnie skład, konfiguracja kwasów tłuszczowych – podczas rafinacji kwasy z naturalnej konfiguracji -cis przechodzą w konfigurację -trans. To tutaj leży źródło problemu. Ponadto jeszcze jedna sprawa: z tłuszczami pochodzenia zwierzęcego należy uważać z uwagi na czasy w jakich żyjemy. Dzisiaj masło to nie jest to samo masło co 100 lat temu, smalec nie jest taki sam jak 100 lat temu. Zwierzęta są bowiem równie zatrute jak ludzie, zbierają w swojej tkankach tłuszczowych trwałe zanieczyszczenia organiczne jak tak ludzie. Jeżeli jesteśmy na ostatnim poziomie łańcucha pokarmowego to przy tak zanieczyszczonym środowisku jak dzisiaj – możemy zapłacić wyższą cenę niż nasi pradziadowie jedzący niegdysiejsze masło i smalec.
Gosia napisał(a):
Świetny artykuł. Ja używam soli himalajskiej gruboziarnistej, niedawno dostałam od teściowej w prezencie, ale dopiero z tego artykułu dowiedziałam się o jej właściwościach. Dziękuję:)
Klaudia napisał(a):
Witam Panią, mam pytanie dotyczące erytrytolu. Jeśli chodzi o ksylitol, to wiem, że powinien być fiński, inaczej będzie to podróbka. A skąd powinien pochodzić Erytrytol? Może Pani polecić konkretną firmę? Widziałam w sklepie ze zdrową żywnością, do którego przeważnie chodzę, ale jednak wolałabym mieć pewność, bo i tam mogą trafić podróbki (tak jak z ksylitolem niestety).
Pozdrawiam!
Marlena napisał(a):
Kraj pochodzenia jest bez znaczenia dopóki spełnione są warunki jakościowe, tzn. produkt ma atest i jest świeży (nie jest zwietrzały lub zbrylony).
Katrioszka napisał(a):
A jak działa na erytrytol wysoka temperatura? Czy w gorącej herbacie traci swoje właściwości, podobnie jak miód?
Marlena napisał(a):
Poliole nie są wrażliwe na temperaturę, można ich normalnie użyć w gorących napojach.
Jagoda napisał(a):
Witam,
Pani Marleno, mój mąż cierpi na dnę moczanową. Ostatni atak jest bardzo ostry i dokuczliwy. Czy może Pani zaproponować skuteczny sposób na oczyszczenie krwi z kwasu moczowego?
Serdecznie pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Myślę, że będzie pomocny ten artykuł (wraz z wykładem pani doktor): https://akademiawitalnosci.pl/5-mitow-na-temat-postu-i-cenny-wyklad-fachowca-dr-ewy-dabrowskiej/
Klaudia napisał(a):
Dziękuję bardzo za odpowiedź odnośnie erytrytolu. Mam jeszcze drugie dotyczące ksylitolu.
Czy mogłaby Pani polecić konkretną firmę, która na pewno ma ten prawdziwy – pochodzący z Finlandii? Pisała Pani chyba kiedyś, że tylko DANISCO jest oryginalny, jednak też kilka firm opisuje że ma właśnie ich cukier, chciałabym wiedzieć, do której firmy można mieć zaufanie 100%, bo już się trochę nacięłam na niektóre.
I jeszcze raz co do erytrytolu – w sklepie ze zdrową żywnością, do którego chodzę jest z firmy Intenson, myśli Pani że będzie w porządku?
Pozdrawiam i przepraszam, że zasypuję pytaniami. Przy okazji życzę szczęśliwego Nowego Roku! 🙂
Marlena napisał(a):
Klaudio, jeśli masz wątpliwości to przed zakupem zawsze możesz zapytać sprzedającego lub poprosić o świadectwo jakości. Danisco na pewno jest fiński, wśród nie-fińskich trafiają się różne, ale też nie ma reguły, są lepsze i gorsze. Dużo zależy od warunków przechowywania (w wilgoci się zbryla). Niestety ja nie znam wszystkich możliwych firm i nie jestem w stanie się na temat ich wszystkich wypowiedzieć. Po prostu zapytaj przed zakupem. Wzajemnie życzę wspaniałego Nowego Roku! 🙂
Jagoda napisał(a):
Witam, z uwagi na długą chorobę nie włączałam komputera, ale teraz mogę podziękować za wskazanie linku na temat dny moczanowej. Życzę dużo dobrego!
Jacek napisał(a):
Marlena, mogłabyś podpowiedzieć ile jest jodu w tej soli himalajskiej? Ile tej soli musiałbym spożyć dziennie aby przyjąć dzienną wskazaną dawkę jodu?
Marlena napisał(a):
Tu masz skład chemiczny soli himalajskiej: https://www.saltnews.com/chemical-analysis-natural-himalayan-pink-salt/
user1 napisał(a):
Z tabeli na stronie podanej w komentarzach przez p. Marlenę wynika, że sód+chlor to ok. 97% soli himalajskiej, a nie, jak podano w artykule – 85%.
„Ta sól ma jeszcze na dodatek przecudny kolor, który wprawia mnie w dobry humor ilekroć po nią sięgam Ten kolor ma dlatego, że jest pełna mikroelementów.”
Warto byłoby dodać bezpośrednio w artykule (a nie tylko w komentarzach), że ten kolor wynika z tego, że ta sól jest „użeleźniona”. Dla wielu osób to raczej wada niż zaleta, ale na szczęście to żelazo jest słabo przyswajalne (tlenek żelaza).
Gosia napisał(a):
a propos erytrytolu znalazłam coś niepokojącego.. może dlatego że gmo?
chyba wolę syrop daktylowy jednak 🙂
https://sekrety-zdrowia.org/naukowcy-zszokowani-muchy-owocowki-padaja-niecaly-tydzien-spozyciu-powstalego-metoda-gmo-erytrytolu/
Marlena napisał(a):
Tu nie chodzi o żadne GMO, tylko o fakt, że robaczki wszelkiego typu nie mają warunków do rozłożenia w swoich organizmach polioli i padają martwe jak sobie tej słodkości skosztują. Za pomocą roztworu ksylitolu lub erytrytolu (to co miałam pod ręką to używałam) pozbyłam się w ogrodzie mszyc które chciały się dobrać do mojego bobu i jeszcze czegoś bliżej niezidentyfikowanego co mi siadło i oblazło na młodziutkim drzewie brzoskwiniowym (nie wiem co to było, nie znam się aż tak na ogrodowym robactwie), potem już na wszelki wypadek spryskałam roztworem „jak leci” moje uprawy parę razy co jakiś czas. I już nic nie przylazło 😉
Więc do ogrodu polecam POLIOLE. Na 3-4 szklanki wody dodałam „na oko” tak 2-3 łyżki dowolnego poliolu. Nietoksyczne dla człowieka, ale bardzo skuteczne na robaczki, które chciałyby się podzielić z nami naszymi plonami. 🙂
Zarówno ksylitol jak i erytrytol zostały dokładnie zbadane i nie stwierdzono dla człowieka żadnej toksyczności, obydwa związki nie tylko znajdują się w spożywanych przez nas owocach, ale wręcz są produkowane w pewnej ilości endogennie w naszym ustroju, nie są więc dla człowieka ksenobiotykiem (substancją obcą). Natomiast dla robaczków najwyraźniej ksenobiotykiem są i to powoduje, że są dla nich szkodliwe.
Gosia napisał(a):
Bardzo dziękuję za odpowiedź 🙂
A tak z innej beczki to czy na ślimaki grasujące w ogrodzie też jest jakiś naturalny sposób? 😀
Reni napisał(a):
Witam Pani Marleno, Gratuluje wiedzy/doswiadczenia i umiejetnosci dzielenia sie wiadomosciami na blogu. Bloga polecila mi kolezanka zamieszkujaca Australie, zatem prosze jak daleko Pani informacje siegaja :-)))Od kilku miesiecy stosuje sie do Pani zalecen, sugestii. Zaopatrzylam sie rowniez w produkty z Pani sklepiku oraz ksiazeczke z przepisami. Moim ogromnym problemem jest synek niejadek 4 letni. Pytanie jakim cudem przekonala Pani swoje dzieci do innego stylu odzywiania niz ten polski klasyczny? Moj synek na widok warzyw ucieka. Jedyna forma jaka akceptuje jest zupa warzywna/pomidorowa/brokulowa itp(ugotowane zmiksowane warzywa z oliwa i przyprawami). Udaje mi sie przemycic warzywa w nalesnikach/placuszkach/racuchach. Najczesciej cukina, dynia czy marchew. Oczywiscie nalesniki z uzyciem wszelkich mak: orkiszowa, ryzowa, z cieciorki, z kasztanow, gryczana, sojowa, quinowa + jaja +woda. Duszone na oleju kokosowym. Pije tez soki wyciskana: marchew, grejpfrut/pomarancza, jablka. Nigdy nie zjadl zadnego surowego warzywa czy jarzyny. Tylko ogorek kiszony. Jada natomiast wszystkie owoce. Menu jest bardzo monotonne. Sniadanie, kanapka z serem zoltym i ogorek kiszony, albo kasza jaglana z owocami, albo jogurt naturalny z owocami. Obiad zupa z makaronem badz ryzem.
Jada chetnie jak to Pani komicznie okresla” Trupy” Lososia, Sole, Dorsza, 2xtydz. i mieso 1x tydz (indyk, kurczak). Pije tran plus olej z pestek dyni. Chetnie palaszuje orzechy i suszone owoce. Nie je slodyczy/cukru- Jak to twierdza znajomi i starsze pokolenie, przez to odbieram mu dziecinstwo 🙂 Oczywiscie slodkosci sa obecne, przygotowuje je sama wg informacji zawartych na blogu.
Czy zdaniem Pani, dziecko otrzymuje wystarczajaca porcje witamin/mineralow itp itd. Co mozna jeszcze zrobic? Czy bylaby Pani uprzejma, chetna podzielic sie przepisami dla dzieciakow?
Marlena napisał(a):
Reni, polecić mogę książkę dra Fuhrmana: https://akademiawitalnosci.pl/dr-joel-fuhrman-zdrowe-dzieciaki-jak-odzywiac-dzieci-by-byly-odporne-na-choroby/
andy napisał(a):
Sól i cukier, produkty uwielbiane przeze mnie i nadużywane w znacznym stopniu. Niestety okazuje się, że nie bezkarnie. Ostatnie wyniki mam tak fatalne że kategorycznie mam je wykluczyć albo znacznie ograniczyć. Nie piję kawy bo gorzka jest nie do przyjęcia, do herbaty dodaję odrobinę miodu albo kilka kropel syropu Paola.
Marlena napisał(a):
Andy, nie używaj przemysłowych „owocowych” syropów, to kupa cukru, syropu fruktozowo-glukozowego, syntetycznych aromatów i ok. 3% soku owocowego – żywieniowy śmieć! Miód jest OK ale nie do gorącej herbaty (tracimy enzymy i część witamin) i w niewielkich ilościach. Można dodać ksylitol, erytrytol, stewię. Jeśli syropy to naturalne pełne witamin i minerałów melasy lub klonowy. A najlepiej odzwyczaić się od słodzenia herbaty – ja kiedyś piłam wściekle słodką, teraz bym mi przez gardło nie przeszła. Wystarczą zaledwie 3 tygodnie aby zmienić preferencje kubków smakowych i naprawdę WARTO się przemęczyć, bo to potem procentuje. I w finansach i w zdrowiu 🙂
Magdalena napisał(a):
A co z solą o obniżonej zawartości sodu?
Marlena napisał(a):
Jeśli ktoś musi ograniczać spożycie sodu to jest bardzo dobrym rozwiązaniem.
Alina napisał(a):
Bardzo polecam polską sól kamienną, np. kłodawską. Jest bardzo zdrowa, a przy tym dużo tańsza. Zawiera mnóstwo mikroelementów. Dziwię się, że ostatnio ludzie jakby jej nie znali, tylko w kółko o himalajskiej. To chyba na zasadzie „cudze chwalicie, swego nie znacie”.
Mam już swoje lata, całe życie używałam i używam soli kamiennej, „na tej soli” wychowałam też moje dzieci i wszyscy jesteśmy zdrowi i odporni, uważam, że m.in. dzięki tej soli.
Już nasze babcie wiedziały, że np. kiszonki domowe najlepiej udają się na soli kamiennej, a nie na białej, warzonej. Nie jest łatwo ją kupić, bo ludzie jej nie doceniają, wolą białą, „bo ładniej wygląda w solniczce”, poza tym wypiera ją himalajska (sprawny marketing importerów?). Latem znalazłam polską sól kamienną w kilogramowych torebkach z napisem „Sól kamienna spożywcza (doskonała do przetworów domowych)”. Kupiłam od razu 10 kg 🙂
Agnieszka napisał(a):
Pani Marleno, czy sól z komentarza powyżej Pani Aliny – „Sól kamienna spożywcza (doskonała do przetworów domowych)” nadaje się tylko do przetworów czy również do bezpośredniego spożycia ? Na stronie producenta jest zapis: z uwagi na brak zawartości jodu nie jest zalecana do bezpośredniego spożycia. Czyli powinno się kupować sól jodowaną do zwykłych, codziennych potraw ? Z wcześniejszych komentarzy, wynika, że lepsza jest niejodowana – to już nie wiem, pogubiłam się…
Marlena napisał(a):
Każda naturalna sól nadaje się do spożycia. Jedyna sól jaką odradzam to rafinowana, bialutka jak śnieg, oczyszczona – taka zawiera tylko chlorek sodu. Natomiast czy jodowana czy nie to chyba ma mniejsze znaczenie. Jodowanie soli nie rozwiązało problemów z jego niedoborem – jak widać choroby tarczycy szaleją i dotykają osoby w coraz to młodszym wieku. Problem z jodem jest taki, że jest on niesłychanie lotny, więc gdy po zakupie przesypiemy jodowaną sól do solniczki, to po jakimś czasie już tego jodu tam nie ma, po prostu się ulotni. Tak więc jodowanie soli rozwiązuje problem jego niedoboru jedynie w marginalnym stopniu.
Agnieszka napisał(a):
Dziękuję za szybką odpowiedź i pozdrawiam ! 🙂
Anna napisał(a):
Witam!
Pani Marleno, napisała Pani, że koszt erytrotylu wynosi ok 60-80 zł. Z zamiarem kupienia na allegr spotkałam sie z ceną max 30-40 zł? Czy to na pewno to samo :>
Marlena napisał(a):
Od napisania artykułu minął ponad rok, więc ceny mogły się zmienić, co jest zależne od prawa popytu i podaży.
Magda napisał(a):
czy sól himalajska jest na pewno z Himalajów? 🙂 ja zawsze mam z pakistanu -obojętnie z jakiej firmy
tomasz napisał(a):
Dobry artykuł. Polecam również wykład dziennikarki Katarzyny Lewkowicz-Siejki pt.: „Cukier – legalny narkotyk. Jak wyjść z nałogu?”, który został przedstawiony dnia 25 października 2014 roku w Poznaniu w ramach comiesięcznych spotkań Stowarzyszenia Promocji Zdrowego Stylu Życia – Sięgnij po zdrowie.
Wymienia jeszcze kilka „nowinek”, o których warto wiedzieć:
https://www.youtube.com/watch?v=qx_zjIxdT-I
Bożena napisał(a):
Pani Marleno,
wracam do artykułu „Naukowcy zszokowani: muchy owocówki padają w niecały tydzień po spożyciu powstałego metodą GMO erytrytolu”.
Na podobny post odpisała Pani, że muchy owocówki i inne robaczki padają od ksylitolu i erytrytolu, i że to jest normalne, bo nie mają warunków do rozłożenia w swoich organizmach polioli. Równocześnie w swoim artykule wspomina Pani, że „…są to substancje naturalnie występujące w owocach i warzywach…”, coś mi tu nie pasuje. Czy muchy owocówki, jak sama nazwa wskazuje, nie jedzą owoców w środowisku naturalnym? Przecież od nich nie padają…
Marlena napisał(a):
Bożeno, muszki owocówki (Drosophila melanogaster) nie żywią się poliolami zawartymi w owocach, lecz drożdżami żyjącymi na gnijących (lub fermentujących) owocach: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wywil%C5%BCna_kar%C5%82owata
AGA napisał(a):
Mam pytanie odnośnie ksylitolu. Jak wiadomo jest on pozyskiwana nie tylko z brzozy. a np. z kukurydzy – zatem czy są one tak samo wartościowe i bezpieczne?
Marlena napisał(a):
Nie ma strasznie jakichś wielkich różnic, ale z uwagi na szczegóły procesu produkcyjnego osoby mające nadwrażliwość na drożdże lepiej jest gdy będą spożywać ten fiński. Tutaj więcej info na ten temat: https://www.slodkie-zdrowie.pl/ksylitol-finski-czy-chinski/
Paweł napisał(a):
Marleno, a co sądzisz o soli kłodawskiej. Została polecona na youtubie przez Jerzego Ziębę (powiedział, że jest zdrowa, bo wydobywana z głębi, itp. i że dodatkowo wspomagamy polski przemysł).
Ostatnio kupiłem kłodawską sól jodowaną (do kiszenia czyli taką grubą 😉 )
i wprawdzie ma tylko 2 składniki (chlorek potasu i chlorek jodu) napisane na opakowaniu (chociaż w Internecie znalazłem, że ma też więcej składników, np. magnez).
Jakie jest Twoje, lub innych, zdanie? 🙂
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Ma owszem walory zdrowotne pod warunkiem, że jest nierafinowana (taka brzydka i szara). Jak każda sól – musi być nierafinowana, nieoczyszczona. Taka sól ma wtedy dużo składników mineralnych, a nie tylko 2-3.
Gosia napisał(a):
i udały Ci się te kiszonki z solą jodowaną? 🙂
bo czytam tak..
„Wiadomo, że sól jodowana nie nadaje się np. do przetworów, zwłaszcza ogórków kiszonych czy kapusty. Dlatego istnieje przepis zezwalający na sprzedaż soli niejodowanej wyłącznie do przetworów (głównie sezonowo); w Polsce dostępna jest niejodowana kamienna sól z Kłodawy (w 3-kg opakowaniach). Przetwory nie udają się na soli jodowanej, gdyż jodek potasu zabija bakterie kwasu mlekowego, potrzebne m.in. do fermentacji. Tak samo jak zabija je w przetworach, zabija również te pożyteczne bakterie w przewodzie pokarmowym. Potem kupujemy suplementy zawierające te cenne bakterie (probiotyki) i interes się kręci. ”
Gustaw napisał(a):
Kupuję tureckie daktyle i na etykiecie jest napisane Sugars 63,83g na 100g to chodzi o te cukry naturalne czy po prostu są zmieszane z normalnym cukrem, przeważnie jest podane, że opakowanie zawiera dwutlenek siarki, jeżeli brak tego oznaczenia, to można być w 100% pewnym, że nie ma tam tego konserwanta? 🙂
Pozdrawiam.
Ewa napisał(a):
Proszę o info i komentarz dotyczący ksylitolu. Jaka jest różnica pomiędzy ksylitolem kosztującym 22zł za kilogram bez wskazania skąd pochodzi a ksylitolem fińskim (tu wszyscy ochoczo mówią ze z Finlandii) który kosztuje 33 zł i więcej za kilogram . Jest jakaś zasadnicza różnica pomiędzy tymi produktami taka która wpływa na nasz organizm ?
Pozdrawiam Ewa
Marlena napisał(a):
Różnica jest w procesie produkcyjnym – jeden proces jest tańszy a drugi droższy.
Generalnie jednak cząsteczka ksylitolu jest zawsze taka sama, bez względu na to jak została pozyskana i posiada wzór sumaryczny C5H12O5, rodzaj surowca użytego do produkcji (w sensie GMO czy też nie) raczej nie ma tutaj znaczenia, jako że nie da się genetycznie zmodyfikować atomów 😉 Natomiast mogą istnieć różnice jeśli chodzi o czystość chemiczną produktu końcowego: chiński może np. zawierać śladowe ilości drożdży i bakterii użytych do fermentacji, podczas gdy fiński jest produkowany inną metodą, dlatego uznaje się go za czystszy.
ania napisał(a):
mam pytanie odnosnie miodu,czy w organizmie po jego spozyciu tak samo jak po cukrze robi sie spustoszenie?Odstawiam cukier i szukam smacznego zamiennika podobnego do cukru trzcinowego i probuje zrozumiec ten proces od strony chemii zeby dotarlo do mojego umyslu.Lubilam sobie kaszki slodzic cukrem trzcinowym i szukam czegos podobnego.Podpowiem tym ktorzy maja problem ze slodyczami itp,ze zastosowanie Argentum Nitricum 15 Ch (homeopatia)czyni cuda i odrzuca od slodyczy.Pisze to z doswiadczenia nie tylko mojego,polecam tym ktorym ciezko i ciagnie do slodkiego
Marlena napisał(a):
Nie, miód jest dobry dla człowieka (oczywiście w rozsądnych ilościach), działa antybiotycznie i prebiotycznie (dokarmia nasze dobre bakterie w jelitach). Cukier niestety tego nie potrafi. On zresztą niczego nie potrafi 😉
Maura napisał(a):
Witam,
kupiłam w Twojej firmie sól himalajską, jak piszesz wyżej oczywiście z Pakistanu, jest ona blado-różowa, więc jak przeczytałam u Ciebie, wnioskuję, ze ma mało żelaza… czy dobrze? 😉
Zastanawia mnie dlaczego nie ma jej na liście Twoich zakupów, czy to znaczy, że jej, tej z Twojego sklepu, nie używasz?
Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Kolor soli może się różnić w zależności od partii, ten róż nadają jej związki żelaza. Sól himalajska owszem jest na liście zakupów, punkt 2: https://akademiawitalnosci.pl/zdrowe-odzywianie-lista-zakupow/
Agata napisał(a):
A propos erytrytolu – co Pani na to?
https://alexjones.pl/pl/aj/aj-nwo/aj-gmo/item/36880-naukowcy-zszokowani-muchy-owoc%C3%B3wki-padaj%C4%85-w-nieca%C5%82y-tydzie%C5%84-po-spo%C5%BCyciu-powsta%C5%82ego-metod%C4%85-gmo-erytrytolu
Marlena napisał(a):
Już się wypowiadałam na ten temat: sytuacja identyczna jak z czekoladą, która zabije psa, ale NIE zabije człowieka. Po prostu człowiek ma inny metabolizm, a osy czy muszki owocówki inny. Dlatego erytrytol zabije muszkę owocówkę, ale NIE zabije człowieka.
Maura napisał(a):
…
nie chodzi o listę zakupów w artykule o zdrowym odżywianiu, ale o zakładkę zakupy, gdzie jak piszesz są tylko produkty przez Ciebie używane, tam są chyba tylko 4 produkty, soli himalajskiej nie ma, stąd wniosek, że tej soli nie używasz (zastanawiam się dlaczego?).
A tak w ogóle to dziękuje za skarbnicę wiedzy i odpowiedź
pozdarwiam
Marlena napisał(a):
Aaa o to chodziło 😀 Tam nie ma wielu produktów, w ogóle muszę tę zakładkę zmienić, bo jest właśnie nieczytelna, w biegu była robiona na prośbę czytelników, a teraz wiele rzeczy uległo zmianie. Soli himalajskiej aczkolwiek niewiele, ale czasem odrobinę używam (i jeszcze sól potasową od dra Jacobsa też używam czasem). Pozdrawiam cieplutko wzajemnie 🙂
wlad napisał(a):
Witaj Marleno. Mam zamiar „wejść” w wit.c (kwas askorbinowy). Teraz na codzień piję wodę z solą himalajską. Stąd pytanie: czy można je ze sobą łączyć? Jeśli tak to jaką szkodę wyrządzi się jeśli taką miksturę wymiesza się w/przeleje do plastikowej butelki?
Marlena napisał(a):
Nie wiem, nie czerpię potrzebnych mi minerałów z soli, lecz z soków warzywnych świeżo wyciskanych i do nich w miarę potrzeby dodaję czasami witaminę C (np. zimą).
Asia napisał(a):
Strasznie się podjarałam tym artykułem i po przeczytaniu od razu kupiłam 1 kg erytrytolu i słoik melasy. Niestety, właśnie piję kawę posłodzoną erytrytolem i nie smakuje mi – ma dziwny smak i piecze w język 🙁 Mam odczucie, jakby to było coś chemicznego.
Marlena napisał(a):
Erytrytol podobnie jak ksylitol ma dokładnie taki sam smak jak cukier (jest tylko nieznacznie mniej słodki, więc zamiast np. 2 płaskie łyżeczki musimy dać 2 czubate), przy czym nie wykazuje właściwości drażniących ani dla jamy ustnej ani dla dalszych części przewodu pokarmowego. Dlatego trudno mi powiedzieć skąd u Ciebie takie odczucia. Natomiast co do „chemiczności” to nie oszukujmy się: ani zwykły cukier, ani ksylitol, ani erytrytol produktami naturalnymi tak do końca nie są – powstają podczas procesów produkcyjnych wykonywanych ręką człowieka. Jedynymi całkowicie naturalnymi produktami słodzącym jakie są mi znane są: miód, liść stewii (świeży lub suszony) oraz daktyle.
Jusi napisał(a):
Marleno, a co sądzi Pani o wykorzystywaniu erytrytolu jako pestycydu? Padają po nim muchy owocówki – tu jest o tym mowa: https://sekrety-zdrowia.org/naukowcy-zszokowani-muchy-owocowki-padaja-niecaly-tydzien-spozyciu-powstalego-metoda-gmo-erytrytolu/ Czyżby szkodził owadom, a nie szkodził ludziom? Może pochodne roślin nie są tak dobre jak same rośliny, tak jak rebian, ekstrakt ze stewii, to zupełnie coś innego niż stewia?
Marlena napisał(a):
Owocówki nie mają enzymu potrzebnego do trawienia polioli (ksylitolu, erytrytolu itp.), podobnie jak na przykład psy nie mają enzymów do trawienia czekolady (kawałek czekolady jest w stanie zabić średniej wielkości psa). My możemy jeść zarówno czekoladę jak i poliole (oczywiście co za dużo to niezdrowo, bo zatruć można się nawet nadmiarem wody).
Emilia napisał(a):
Witam Pani Marleno 🙂
Nic Pani nie wspomina o cukrze trzcinowym nierafinowanym? Albo nie doczytałam 😉 Wiem że zapewne jest mniej wartościowy niż naturalne słodzidła ale czy jest równie szkodliwy co biały cukier?
Mam jeszcze pytanie na temat siemienia lnianego gdyż komentarze pod tym artykułem są już zamknięte. W jakiej postaci najlepiej dodawać siemię do pieczonego w domu chleba na zakwasie, tak aby oddał nam najwięcej swoich właściwości? Czy całe ziarenka (chleb potem rośnie ok. 8h więc ziarenka namokną), czy lepiej namoczony wcześniej i dodać razem z tym kisielem, czy najlepiej dodać świeżo zmielony?
Bardzo cenię sobie Pani blog i będę wdzięczna za odpowiedź 🙂
pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Nie doczytałaś, już było na temat brązowego cukru: https://akademiawitalnosci.pl/tag/cukier/
Ja siemię dodaję do chleba w postaci ziarenek całych. A do piernikowych ciasteczek owsianych zmielone.
Sylwia napisał(a):
Napisałaś że sól himalajska nie potrzebuje by być dodatkowo jodowaną- kupiłam drobnoziarnistą sól himalajską Intenson na której jest napisane ,, do naszej soli dodana została substancja wzbogacająca produkt w jod” a poniżej jodan potasu 3,9 +/- 1,3 mg/ 100 g soli.
Czy następnym razem nie kupować jodowanej i unikać takiej soli?
Marlena napisał(a):
To już zależy od Ciebie. Ja osobiście nie kupuję soli sztucznie jodowanej.
user1 napisał(a):
Na innym blogu w lutym ukazał się artykuł „4 najlepsze słodziki, bylebyś tylko nie używał … ksylitolu?”, który, jak sama nazwa wskazuje, rzuca trochę inne światło na ten temat….
Marlena napisał(a):
Nie jest istotne czy ksylitol został wyprodukowany z kukurydzy GMO czy zwykłej czy może z drzewa brzozy, ponieważ na sam koniec wszystkich reakcji chemicznych otrzymujemy tylko i wyłącznie cząsteczki C5H12O5, czyli każda z nich składa się z pięciu atomów węgla, dwunastu wodoru i pięciu tlenu – nic mi o tym nie wiadomo aby udało się komukolwiek GENETYCZNIE ZMODYFIKOWAĆ atomy. Jeśli ktoś znajdzie potwierdzenie faktu modyfikacji genetycznej atomów ksylitolu to chętnie poczytam, póki co goła nawijka na jakimś blogu niestety nie jest wystarczająca.
user1 napisał(a):
O GMO wiedziałem, gorzej brzmiało uwodornienie.
Ale szczerze mówiąc, teraz „wszcząłem śledztwo” w tej sprawie i umieściłem tam stosowne sprostowanie (oczekujące w tej chwili na moderację).
Niemniej, informacje o cukru kokosowym i lucumie wydają się interesujące (o tym ostatnim nie słyszała nawet autokorekta w przeglądarce…).
Anka napisał(a):
Witam. Czy erytrol sprzedawany na allegro po 25 zl za kg to jest to o czym piszesz? Do tej pory uzywalam ksylitolu bo wiedzialam ze na erytrol nie moge sobie pozwolic ze wzgledu na cene. Teraz weszlam na allegro a tam cena nizsza niz za ksylitol. Czy moze to byc oszustwo czy po prostu od czasu Twojego wpisu cena poszla w dol? Chce Ci serdecznie podziekowac za tego bloga. Czytalam wiele ksiazek na temat zdrowego zywienia ale u Ciebie mam wszystko w jednym miejscu. Uwielbiam Twoj styl. Kocham czytac i zawsze z niecierpliwoscia czekam na kolejne posty. Pozdrawiam serdecznie
Marlena napisał(a):
Niestety nie mam pojęcia jak dobrej jakości jest ten produkt, mogę ręczyć tylko za to, co sama wypróbowałam i mam w ofercie, natomiast cena u dostawcy zawsze zależy od kraju pochodzenia, od czystości związku i od ilości (większe podmioty zazwyczaj dostają większe rabaty gdyż zamawiają więcej). Faktem jest, że cena erytrytolu w stosunku do tego co było wcześniej jest obecnie niższa, ponieważ w związku ze wzrostem popularności produktu dystrybutorzy zamawiają go więcej u producentów i dostają dzięki temu wyższe rabaty u producenta.
romi napisał(a):
Witam Pani Marleno, czy spotkała się Pani z nietypowymi reakcjami organizmu po spożyciu erytrolu? U siebie zaobserwowałam takowe i jestem trochę zaniepokojona. Po nawet niewielkiej ilości (1-2 łyżeczki) czuję dziwny ból głowy w okolicy czołowej oraz coś w rodzaju otumanienia, osłabienia. Ogólnie mało komfortowe uczucie, które pojawia się stosunkowo szybko po spożyciu. Nie wiem od czego to zależy, czy coś nie tak z samym erytrolem, czy może tym konkretnym, który zakupiłam (jak większość z Chin i niestety bez certyfikatu ekologicznego), a może ja jestem takim dziwnym przypadkiem? Od ponad pół roku nie stosuję żadnego cukru ani żadnych syropów (poza miodem i pastą daktylową), a jak zdarzy mi się sięgnąć od święta po konwencjonalną słodkość z biały cukrem, to nie obserwuje u siebie żadnych tego typu reakcji, jak po erytrolu. Czy coś takiego jest normalne? Będę wdzięczna za radę, bo już się zastanawiam, czy od wielkiego dzwona, jak mam ochotę coś upiec, nie sięgnąć już po ten nieszczęsny cukier i się nie męczyć… =/
Marlena napisał(a):
Do słodzenia w miarę możności najlepiej używać owoców (daktyle, banany, owoce suszone również). Nie spotkałam się z opisywaną reakcją po spożyciu polioli jakichkolwiek (ksylitol, erytrytol), jedynie biegunka po przedawkowaniu (szczególnie ksylitol, zdecydowanie mniej erytrytol).
inka napisał(a):
Co Pani sądzi o tym wpisie? https://sekrety-zdrowia.org/naukowcy-zszokowani-muchy-owocowki-padaja-niecaly-tydzien-spozyciu-powstalego-metoda-gmo-erytrytolu/
Marlena napisał(a):
Owocówki nie padają od erytrytolu bo on jest gmo. Owocówki nie możliwości metabolizmu polioli (ksylitolu, erytrytolu itp.), podobnie jak na przykład psy nie mają możliwości do metabolizmu czekolady (kawałek czekolady jest w stanie zabić średniej wielkości psa). My możemy jeść zarówno czekoladę jak i poliole (oczywiście co za dużo to niezdrowo, bo zatruć można się nawet nadmiarem wody).
Ponadto zwróćmy uwagę, że nie istnieje coś takiego jak erytrytol genetycznie modyfikowany, ponieważ każda jego cząsteczka składa się z czterech atomów węgla, dziesięciu atomów wodoru i czterech atomów tlenu, a atomów nie da się zmodyfikować genetycznie – nikomu się to nie udało 😉
Jol napisał(a):
Swietny artykul 🙂 Marlenko mam pytanie. Napisałaś ze ksylitol nie nadaje sie do drozdzowek. Czy ta zasada sprawdza sie rowniez na chlebach na drozdzach. Nie uzywam cukru, a jak pieke chleb dodaje zawsze lyzke ksylitolu. Czy nie powinnam tego robic? I czy to samo dotyczy erytrolu? W sensie czy rowniez nie można slodzic nim wypiekow drozdzowych? Z gory dziękuję za odpowiedź i podziwiam zapał do prowadzenia tak wspaniałej stronki.
Marlena napisał(a):
Jol, nigdy nie próbowałam, musisz sama zobaczyć. A może któryś z czytelników coś podpowie?
eMili napisał(a):
Niadawno doszły do mnie z różnych źródeł bardzo niepokojące wiadomości na temat szkodliwości ksylitolu na nasze zdrowie… czy wiesz może coś na ten temat?
Marlena napisał(a):
Ksylitol jest (podobnie jak wszystko) szkodliwy kiedy spożyty w nadmiarze (nie fermentuje w jelitach jak sacharoza, ale za to wiąże wodę w jelitach czyli wywołuje biegunkę) – pod tym kątem dużo łagodniejszy jest erytrytol. Ogólnie rzecz biorąc wszelkie poliole kupowane w torebce bynajmniej przecież na drzewie nie rosną, są to jakby nie było przetworzone słodziki (izolaty) i nie radzę stosować izolowanych polioli jak prosty zamiennik cukru 1:1.
Ja osobiście stosuję je lecz w ilościach niewielkich i raczej okazjonalnie. Najzdrowsze słodzidła to mimo wszystko te naturalne i nieprzetworzone: owoce, daktyle i miód.
Grażyna napisał(a):
Co do soli himalajskiej to badanie przeprowadzone w Niemczech wykazało, że sól zawiera
>98,63% NaCl, 0,08% Ca,< 0,05% Mg, 0,65% SO4, 0,1mg Jod,
2,38ppm Zink, 3500mg Kalium, Feuchtigkeit: 0,04%
(Analyse: Prüfbericht 11015979 – 002 Hamburg 2012).
bolekm napisał(a):
może trochę przesadzę ale najlepsza jest sól kołobrzeska mozna ją zrobić z kołobrzeskich wód solankowych ( 6% zasolenie + w i e l e minerałów ). innej soli nie stosuję. gotując zupę, ziemniaki, ryż, makaron, itp. dolewam szklankę ” wody kołobrzeskiej ” i jest ok. źródełko jest za darmo leci dzień i noc przez cały rok.
alex napisał(a):
Jaki erytrytol Pani stosuje? Na allegro widzę tylko z Chin. Czy ma to znaczenie jak w przypadku ksylitolu czy nie?
Marlena napisał(a):
W sumie nie ma moim zdaniem to większego znaczenia, na końcu procesu produkcyjnego otrzymuje się cząsteczki tej samej substancji.
Sani napisał(a):
Witam. Dzis trafilam na ten blog jako ze poszukuje inspiracji do zdrowego zywienia siebie i rodziny! Swietne przepisy na pewno wiekszosc wyprobuje:) Mam tylko pytanie, na które już długi czas szukam odpowiedzi ale na takową jeszcze nie trafilam. Czy erytrytol jest także toksyczny dla psow? Ksylitol nawet w małych ilościach może zabić psa. Zrezygnowałam z jego używania ponieważ boję się, że moje dziecko poczęstuje psa deserem lub czymkolwiek poslodzonym ksylolitem. Uzywamy go mało ale jednak. Jak się rozsypie może być problem. Będę wdzięczna za odpowiedź .Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Niestety nie wiem, zapytaj proszę weterynarza pod opieką którego jest Twój pupil.
Anuta napisał(a):
Pani Marleno, od ok. 3 lat jestem stałą czytelniczką Pani bloga. Pod wpływem superciekawych i inspirujących informacji, w dużym stopniu zmodyfikowałam swoje żywienie. Ubocznym i zaskakującym dla mnie efektem było zjechanie 10 kg wagi w przeciągu ok. 8 miesięcy.
Mój wpis dotyczy ksylitolu. Na ten rodzaj słodzika przeszłam od razu po natknięciu się na informację na blogu na jego temat. Stosuję do słodzenia napojów, deserów i do przetworów. Zauważyłam, że przetwory słodzone ksylitolem nie psują się! Zdarzyło mi się przetrzymać kiedyś dżem w lodówce znacznie dłużej niż można trzymać otwarty przetwór i nie był zepsuty. Obecnie obserwuję dwa soki na ksylitolu, jeden jagodowy, drugi aroniowo-jeżynowy. Stoją już w lodówce 3 miesiące i nie wykazują cech zepsucia. Czy to normalne? Ksylitol zachowuje się jak jakiś bardzo silny konserwant. Zaniepokoiło mnie to bardzo. Co Pani o tym myśli?
Marlena napisał(a):
Anuto, ksylitol nie sprzyja rozwojowi niekorzystnych bakterii, z tego względu jest korzystny choćby dla naszego uzębienia – trzyma z dala patogeny nie pozwalając im się rozwijać. Zaleca się też go do mycia zębów dla małych dzieci nie używających jeszcze past do zębów.
Do konserwacji przetworów można używać ksylitolu lub erytrytolu, a także witaminy C. Oczywiście cukier też konserwuje, ale wszyscy wiemy, że zdrowy nie jest.
monique980 napisał(a):
Ksylitol ma jedną istotną wadę, szczególnie ważną dla właścicieli czworonogów, którzy czasem lubią podkarmiać swoich pupili „ludzkim” jedzeniem: jest bardzo silną trucizną dla psa. Zjedzenie niewielkiej ilości tej substancji grozi śmiercią naszego czworonoga. Dawka 100mg/kg poważnie uszkodzi narządy wewnętrzne psa. Dawka 500mg/kg zabije psa. W przełożeniu – jedna drażetka gumy do żucia z ksylitolem może zabić psa o wadze ok 3 kg. Pierwsze objawy mogą pojawić się w ciągu 30 minut: gwałtowne osłabienie, senność, brak koordynacji ruchowej, wymioty. Wiec mysle, ze jest to kolejny czynnik, który wlaściciele zwierzaków powinni wziąć pod uwagę. Oczywiście, najrozsądniej jest wogole psiaka nie dokarmiać jedzeniem dla ludzi.
Marlena napisał(a):
Zgadza się, jeszcze czekolada – niestety jest dla czworonogów toksyczna.
Ela napisał(a):
Dzień dobry, skąd pochodzi sprzedawany w Akademii Witalności erytrytol? Proszę o odpowiedź, pozdrawiam 🙂
Marlena napisał(a):
Z Chin. Tak, wiem, że to straszne! 😀
Jacek napisał(a):
Marleno,
Od dawna czytam ten blog i bardzo sobie cenię Twoje dobre rady i ciekawe informacje. Za Twoją radą używam prawie wyłącznie sól himalajską, ale ostatnio różne artykuły na jej temat mnie zniechęciły. Okazje się że z zawartością mikroelementów to duża przesada (łatwo sprawdzić skład) i czysta reklama. Natomiast w składzie nierafinowanej i pozbawionej antyzbrylaczy soli morskiej są istotne ilości magnezu, wapnia i potasu i proporcjonalnie mniej sodu. Chyba pora wprowadzić poprawki w tym artykule. Pozdrawiam
Marlena napisał(a):
Wiesz, ja używam tak mało soli, że nie ma to dla mnie większego znaczenia. Najważniejsze by była NIEPRZETWORZONA. Nierafinowana, nieoczyszczona. Może być himalajska, morska, celtycka, kłodawska – co kto lubi.
A głównym źródłem minerałów powinny być dla nas tak czy inaczej warzywa, owoce, orzechy, nasiona, pełne ziarno, a nie sól.
Krystyna napisał(a):
Ja tak zminimalizowałam ilość soli w kuchni, że jak idziemy z mężem do restauracji ( innej niż nasza ulubiona i sprawdzona ) jedzenie niejednokrotnie wydaje nam się przesolone. Do niesolonych lub minimalnie solonych potraw można się przyzwyczaić, a warzywka na parze niczym nie posypane tylko ziarnami….marzenie, sałatki bez soli, pyszne., warzywno -owocowe z pestkami, ziołami, suszonymi owocami, doprawione octem jabłkowym, sokiem z cytryny. Sól w naszej kuchni powinna być tylko delikatnym dodatkiem. Cukier można wyrzucić całkiem i piszę to ja – kiedyś amatorka słodyczy i deserów. Dziś nie mam grama cukru w szafce tylko miód i melasa. Nik t w domu o niego nie pyta, po prostu.
Marlena napisał(a):
Zgadza się, szczypta soli jest OK, ale gdy przyzwyczaimy nasze kubki smakowe do mocno solonych, słodzonych lub tłustych potraw, to potem już nic nam nie smakuje. Z tego fenomenu skwapliwie korzystają producenci przetworzonego pseudożarcia: cukier, sól i tłuszcz walą obficie gdzie się tylko da. To trzy magiczne i śmiesznie tanie składniki (choć bezwartościowe jeśli chodzi o gęstość odżywczą), które „robią sprzedaż”. Pisał o tym Michael Moss w swojej świetnej książce „Cukier, sól, tłuszcz. Jak uzależniają nas koncerny spożywcze.”.
basia napisał(a):
Marlenko-co sądzisz o soli czarnej- kala namak oraz soli nigari?
Marlena napisał(a):
W jakim sensie co sądzę? Czy używam? W małych ilościach gdzieś tam używam czarnej soli, a nigari to inaczej chlorek magnezu.
basia napisał(a):
Super blog. Dziękuję za ogrom ciekawych informacji tu zawartych.
Anna napisał(a):
Ostatnio czytala artykuł, że jednak sól himalajska nie jest taka zdrowa.
Marlena napisał(a):
Sól żadna nie jest zdrowa gdy używana w nadmiarze.
katarzyna napisał(a):
Witam a co z gumami do żucia dla dzieci z ksylitolem? Czy pomagają?
Marlena napisał(a):
Na pewno są lepsze od komercyjnych gum „dla dzieci” dosładzanych aspartamem https://akademiawitalnosci.pl/szkodliwe-substancje-w-gumach-do-zucia-dla-dzieci/